-Co? Jesteś pewny? - Calum wytrzeszczył oczy.
-Ta. Jess. A co? - spytał zdezorjętowany blondyn.
-Uuuuuu... Mike, chyba ktoś się w Tobie zakochał! - zaczął krzyczeć Irwin.
-Daj spokój. Myślisz, że jest jedną Jess w tym mieście? - wziąłem kolejny łyk z puszki.
-No wiesz, myślę, że nie, ale raczej nie wszystkie opiekują się młodszym bratem i zakochują się w ojcu jego koleżanki. Nie sądzisz? - wszyscy zaczęli się śmiać, a ja byłem pewien, że moja twarz ma już kolor dojrzałego buraka.
-Mike się zawstydził. - zaszydził Hood. -A może powinienem powiedzieć Mikey. - starał się naśladować głos Jess.
-Zachowujecie się gorzej od Emily. - burknąłem.
-Mikey nie fochaj się na nas. - Ash objął mnie ramieniem, które obrazu zrzuciłem.
-Odechciało mi się tego piwa. - odstawiłam puszkę ma ławę i wstałem z kanapy, kierując się do kuchni. Z lodówki wyciągnąłem butelkę zimnej wody i wróciłem na wcześniejsze miejsce.
-Michael, a tak serio to skorzystaj, przecież jest niezła. - zaczął Calum. -Nawet jeśli nie chcesz niczego na poważnie. Tak jak z tą Megan.
-Margaret. - poprawiłem go.
-Mniejsza. - machnął ręką.
-Nie chce, jej skrzywdzić, ona jest serio fajna. - moje buty w tym momęcie były na prawdę ciekawe.
-Mam pomysł! - krzyknął pijany Ash zwracając na siebie uwagę. - Zdzwonimy do niej, zobaczymy co powie na wyznanie miłości przez Michaela. - wyszczerzył zęby zadowolony ze swojego pomysłu.
-Nie. To głupi pomysł. - właśnie zauważyłem, że jako jedyny zostałem w miarę trzeźwy.
-Dawaj Mike! Mike! Mike! -wszyscy zaczęli krzyczeć.
-Nie powiem jej, że ją kocham. - postawiłem na swoim.
-Nieczysz całą zabawę... - mruknął Luke.
***
Jessy:-Hej Mikey! - w słuchawce mojego telefonu rozbrzmiał wesoły głos dziewczyny.
Ja:- O hej Jessy. - gdy usłyszałem głos dziewczyny poczułem się trochę nieswojo.
Jessy:- Może masz ochotę na spacer?
Ja:- Spacer? Nie wiem, musiał bym z kimś zostawić Emily.
Jessy:- Nie, znaczy Andy chciał iść na spacer z Emily. - zaśmiała się.
Ja:- A no tak, jasne. To o której?
Jessy:- Może około trzynastej?
Dziewczyna się rozłączyła.
-Emily! Idziemy na spacer. - zawołałem dziewczynkę.
-Ale mieliśmy pojechać kupić pieska. - dziewczynka zrobiła minę zabitego pieska.
-Nie możemy mieć pieska. - kucnąłem przed dziewczynką. Oczywiście składałem. Po co nam jakiś zawszony kundel, który po tygodniu jej się znudzi.
-Tatooo!!! Obiecałeś!!! - zaczęła krzyczeć i płakać.
-Nie próbuj na mnie wymusić przez łzy. - skarciłem ją, na co zaczęła jeszcze bardziej krztusić się łzami.
-Albo przestaniesz i wychodzimy na spacer, albo zostajemy z domu. - na moje słowa, odwróciła się i pobiegła do swojego pokoju trzaskając przy tym drzwiami.
^.^.^.^.^.^.^
No i chciałam bardzo przeprosić, że nie dodałam szybciej. Bo chociaż miałam dużo czasu nie chciało mi się.Rozdział jest do dupy, no ale cóż.
Dziękuję za votes i kom. ^^
