11

515 34 0
                                    

Rano obudziłam się już w lepszym humorze, spojrzałam na śpiącego obok mnie chłopaka i poczułam ciepło w sercu, mimo że a niego nie zasługiwałam, to wiedziałam, że jest miłością mego życia, tak samo jak ja jego.
Zajrzałam do pokoju córeczki, która smacznie spała w swoim łóżeczku, przykryłam ją dokładniej kołderką i zamknęłam drzwi, żeby jej nie obudzić przy robieniu śniadania.
Po wejściu do kuchni, ustawiłam ekspres i zrobiłam sobie kawę, musiałam wypić ją szybko żeby Louis nie zobaczył, bo „to może zagrozić dziecku". Wyjęłam z lodówki jajka i mleko, z szafki mąkę i mikser, zaczęłam rozrabiać ciasto, naszykowałam też patelnie i olej. Gdy miałam wszystko naszykowane dopiłam szybko moją kawę i brudny kubek włożyłam do zmywarki, po cichu weszłam do sypialni i następnie naszykowałam sobie luźny strój na dzisiejszy dzień, czyli krótkie bawełniane spodenki i jedną z luźniejszych bokserek. Dzisiejszy dzień zapowiadał się ładnie, słońce świeciło już o 7 rano, włosy związałam w kitkę i nałożyłam podkład. Odkąd stałam się matką, nie malowałam się tak jak wcześniej. Miałam na to mniej czasu i ochoty. Gdy tylko wyszłam z łazienki zobaczyłam, że Lou już nie śpi.
-Cześć kochanie - przywitałam się z nim.
-Dzień dobry - posłał mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów. - długo już nie śpisz?
Spojrzałam na zegarek który stał na szafce nocnej - tak od godziny. Chodź, zrobię Ci śniadanie.
-A Ty? Co będziesz jadła?
-Nic, boje się, że znów zwymiotuję, potem zjem jabłko albo coś takiego. Wolę się nie narażać.
-Umówiłem się wczoraj wieczorem, że Michael przyjedzie do nas koło 17, więc proszę kochanie, nie planuj nic.
-Idziesz dzisiaj do pracy?
-Tak, tak. Niedługo Dean przyjedzie z Noami, bo chciała się z tobą spotkać.
-No dobrze. Proszę, o to śniadanie. - przez całą naszą rozmowę przygotowywałam śniadanie dla mojego narzeczonego. Zrobiłam mu jeszcze szybko kawę. - Lou pamiętaj żeby naszykować listę gości który przyjdą od Ciebie, ja też zaraz usiądę i się tym zajmę.
Gdy zabrałam talerz i kubek w którym Louis pił kawę, domofon zadzwonił. Chłopak otworzył i pobiegł do garderoby żeby się ubrać. Otworzyłam drzwi wejściowe i od razu rzuciła się na mnie No.
-Och kochana, jak ja Cię dawno nie widziałam! - przytuliła mnie jeszcze bardziej. - Słyszeliśmy, że spodziewacie się dzidziusia. Gratulacje - wykrzyknęła.
-Ciszej, Noami mała jeszcze śpi. -uśmiechnęłam się do przyjaciółki i wyswobodziłam się z jej uścisku. - Cześć Dean - pocałowałam go w policzek.
Odkąd pojawiłam się w ich ekipie i zaczęłam się stawiać, wszyscy zupełnie inaczej się zachowują, nie ma już tego dystansu między dziewczynami a chłopakami.
-Gdzie Louis? - zapytał Dean.
-Ubiera się, zaraz powinien przyjść. Zrobić wam coś do picia?
-Ja podziękuję - uśmiechnął się chłopak - ale pewnie Noami będzie chciała.
-Tak, tak jak najbardziej, potrzebuje kolejnej dawki kofeiny - uśmiechnęła się. Po chwili Lou do nas dołączył, przywitał się z przyjacielem i jego dziewczyną, po czym panowie szybko wyszli.
Postawiłam przed przyjaciółką kubek z parującym napojem i usłyszałam zapłakany głos mojej córeczki.
-Mami! Mami! - gdy wyjrzałam z kuchni zobaczyłam, że Jess chodzi po naszej sypialni - Mami!
-Księżniczko, tutaj jestem. - zaczęłam iść w jej stronę, a gdy ona mnie zobaczyła od razu zaczęła biec. Spojrzałam na jej twarzyczkę i po policzkach płynęły łzy.
-Nidzie cie nie byo,
-Chodź do mamusi - wzięłam ją na rączki i weszłam do kuchni - zobacz kochanie kto do nas przyszedł.
-Cocia No! Coca No - wyciągnęła do niej rączki, a brunetka wzięła ją na rące. Usmażyłam dla małej jednego naleśnika, po czym No ją karmiła, a ja wzięłam kartkę i zaczęłam spisywać listę gości. Osób z bliskiej rodziny miałam 25 osób, do tego znajomi, bliscy znajomi moich rodziców, rodzice moich przyjaciół i jak zobaczyłam listę osób to lekko się załamałam, 50 osób było ode mnie. Miałam nadzieję, że lista osób Louisa będzie dużo mniejsza.
-Masz już suknie kupioną? - wyrwała mnie z zamyślenia Noam.
-Tak, na wesele i poprawiny, zostało mi tylko kupić jakąś sukieneczkę dla Jess.
-To chodź pójdziemy z małą na spacer i przy okazji coś dla niej poszukamy. Jest taki ładny dzień, należy go wykorzystać.
Zgodziłam się na propozycję dziewczyny. Poszłam ubrać J. i wyszłyśmy.
Po godzinie byłyśmy w najbliższym centrum handlowym. Chodziłyśmy po sklepach z dziecięcymi ubrankami ale do tej pory nic nie znaleźliśmy. Gdy zrezygnowane chciałyśmy wyjść z centrum by wrócić do domu, zobaczyłam na manekinie śliczną błękitną sukienkę z tiulu. Podeszłyśmy do wystawy i szukałyśmy w którym sklepie znajdziemy ową rzecz. Gdy Noami pokazała palcem, szybko udałyśmy się do sklepu.
Po odszukaniu odpowiedniego rozmiaru przymierzyłam sukienkę mojej córeczce, wyglądała w niej pięknie. Poszłyśmy do kasy i wróciłyśmy do domu. Zrobiłam nam kakao, małej podałam obiadek i położyłam ją spać, razem z No włączyłyśmy jakąś komedię, rozmawiałyśmy na temat wesela i ich planów na przyszłość. Dziewczyna boi się, że Dean nie oświadczy jej się za szybko. Była z nim rok dłużej niż ja i Lou. Wliczając oczywiście nasze rozstania.
-Zazdroszczę Ci Pat tego wszystkiego co masz.
-A ja czuję, że na to nie zasłużyłam. Wszystko dzieje się tak szybko, mam niecałe 21 lat, niedługo będę żoną i matką drugiego dziecka.
-Ale zobacz, Louis Cię kocha, chce być z tobą i w końcu będziesz miała z nim dwójkę dzieci a on Cię mimo to nie zostawił. Powinnaś się z tego cieszyć, a nie załamywać tym faktem. Będziesz już ustatkowana. Duża ilość dziewczyn chciałaby być na twoim miejscu, więc nie marudź.

Koło 16 przyjechali chłopcy, Dean zabrał swoją dziewczynę, a my z Lou zostaliśmy sami, pokazałam mu sukienkę dla córeczki
-Przygotowałam listę osób, ile tobie wyszło osób do zaproszenia Lou?
-5ciu pracowników firmy z partnerami, chłopaki z dziewczynami, Oscar z Dianą, Rodzice Deana, jego siostra z mężem, oraz 3 moich wspólników w interesach. Czyli 30 osób.
-Mi wyszło 50
-Czyli wychodzi 83 osoby z nami i J.
-Nie, ale młodej nie liczymy. Ona będzie jadła ze mną.
-Patricia, wiesz co?
-No co tam Lou?
-Kocham Cię najmocniej na świecie, kocham Jessicę i tą małą fasolkę u Ciebie w brzuszku.
-Oh,Lou, ja też Cię kocham. Jesteś najwspanialszą rzeczą jaką kiedykolwiek spotkałam.- Louis za te słowa pocałował mnie namiętnie w usta, jego ręce wślizgnęły się pod moją koszulkę i wspinały się po brzuchu, by w końcu poczuć, materiał stanika, Louis szybkim ruchem odpiął mi go i zaczął pieścić moje piersi nadal całując mnie w usta, jego pocałunki zeszły na szyję, obojczyki. Jedna z jego rąk znalazła się przy gumce moich spodenek a za chwilę już dotykała najbardziej intymnego miejsca, zaczął pieścić mnie tam, a moje ciało odczuwało przyjemność, Louis przyśpieszył tempo, gdy byłam już blisko, mój oddech był nierównomierny, ktoś zadzwonił domofonem. Louis zakończył wszystko co robił, zapiął mój stanik i wstał.
-Dokończymy wieczorem - puścił mi oczko i poszedł otworzyć drzwi.
Pośpiesznie wstałam i poprawiłam włosy, zabrałam, kubki które po kakao piłam z koleżanką i włożyłam je do zlewu.
-Patricia, chodź. - usłyszałam głos Lou.
-Idę, idę. - Gdy weszłam do salonu na kanapie siedział już Michael i Julie, przywitałam się z nimi.
-No więc tak, zacznijmy od listy gości. - powiedział Michael - Macie już ją? Ile osób?
-Chcemy zaprosić 80 osób, no i plus nasza trójka. - odpowiedział Lou
-Wasza trójka? Przecież dziecko jeszcze nie przyjdzie na świat. - zdziwiła się Juliet
-Tak, tak ale mamy córeczkę. Ma dwa latka, więc postanowiliśmy jej nie wliczać do listy, ponieważ będzie może z 2 godziny, potem opiekunka się nią zajmie.
-Ah.. no chyba, że tak. To teraz lista dań. Mamy 4 dobre restauracje które z nami współpracują. Każda ma swoje menu. Bufet będzie stał w rogu sali. **
-Okej, jakie potrawy mogą zostać przygotowane?
-Tutaj macie karty. Wybierzcie jedną, a potem wybierzemy poszczególne dania.
Z czterech restauracji wybraliśmy dwie, które nam najbardziej odpowiadały. Potem wraz z Michaelem i Julie zdecydowaliśmy się a jedną z restauracji. Wybraliśmy danie z kurczakiem w roli głównej, różnego rodzaju sałatki i surówki oraz cztery rodzaje ciast.
Spojrzałam na zegarek i była prawie 18, przeprosiłam naszych gości i poszłam obudzić córeczkę, jeżeli teraz by nie wstała, to obudziła by się wkoło 10 w nocy. Wróciłam z nią do salonu, a Louis omawiał z Michaelem jakiego szampana i jakie wino mają kupić, oraz wszystkie koszta. Jess siedziała zawstydzona na moich kolanach i patrzyła raz na Juliet która się do niej uśmiechała i raz na Michaela.
Po kolejnej godzinie ustaleń wyszli, a ja zrobiłam kolację dla naszej trójki. Louis bawił się w ganianego z naszą córeczką a potem ją wykąpał.
Gdy Jess oglądała bajkę, ja razem z Louisem wypisywałam zaproszenia na ślub.


** Ogólnie, żeby opowiadanie było bardziej autentyczne poczytałam o ceremoniach ślubnych i imprezach w Anglii. Tam jest zupełnie inaczej niż u nas. Tam nie zaprasza się dużej ilości gości, nie mają tyle dań co jest u nas, oni mają tylko 1 danie, jest to w takiej postaci, że w którymś miejscu znajduje się bufet[coś jak u nas bufet szwedzki] tam znajdują się różne dania, goście nakładają sobie co chcą na talerz i kierują się po kolei do stołu. Po czym stół „szwedzki" znika i wtedy pojawia się miejsce do tanca, zostaje wprowadzony tort, Młodzi kroją go, a goście jeśli chcą go zjeść to podchodzą sobie i biorą, tak samo potem są na tym stole ustawione słodkości to też jest zasada, kto pierwszy ten lepszy. Nie leje się u nich wódka litrami ttak jak u nas, jak ktoś chce napić się czegoś innego niż wino do dania, czy szampan na początku ma do dyspozycji piwo, ewentualnie barek i musi sam zapłacić za swój alkohol który chce wypić. Już wiem, że z tym trochę nagnę tradycję. Również u nich impreza weselna kończy się koło godziny 24.

To był ostatni rozdział jaki miałam napisany. Mam nadzieje, ze mija wena powróci. Może jutro znajdę choc chwile czasu to coś napisze. Od teraz rozdziały mogą pojawiać sie co tydzień. Może cześciej albo rzadziej. Ogólnie to opowiadanie mam tez na blogspocie i pisze je od okolo dwóch lat jak dobrze pamietam więc już zdążyło mi sie trochę znudzić ;(

Good Time | L.T (book 2, sequel Bad Time)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz