25

165 18 2
                                    

Żeby nie było, ostrzegam. Rozdział w połowie jest +18.  


Ostatnio w naszym życiu nic nie idzie po naszej myśli, ktoś próbuje nas skłócić ze sobą. Póki co nie mamy żadnych podejrzeń, kto to może być, ale nie poddajemy się i wspólnie walczymy o nasz związek. Gdy weszliśmy do restauracji i pierwszą osobą jaka rzuciła mi się w oczy był Max lekko się przeraziłam. Jego zdziwienie wymalowane na twarzy naszym widokiem utwierdziło mnie w przekonaniu, że to wszystkie zdjęcia i sytuacja spod biura Lou była jego sprawką. 

-Louis, chodźmy gdzieś indziej - powiedziałam po czym pociągnęłam go z powrotem do wyjścia. Chłopak był zszokowany moją reakcją.
-Ale dlaczego? - zapytał, a ja nic mu nie odpowiadając spojrzałam w kierunku Maxa. - Nie będziemy wychodzić przez tego frajera. Przyszedłem zjeść z moją żoną obiad i wyjdę stąd dopiero jak zjemy. - Przyciągnął mnie do siebie a następnie pocałował w skroń. Następnie kelner zaprowadził nas do stolika i podał kartę.
Louis chciał zamówić dla naszej dwójki jakieś polędwiczki w sosie pomarańczowym, lecz ja zdecydowałam się tylko na sałatkę z grillowanym kurczakiem. Ostatnio stwierdziłam, że najwyższa pora by wrócić do mojej wagi sprzed ciąży. Nie mogłam sobie wybaczyć tego, że w trakcie gdy Nathaniela nosiłam pod sercem przybrałam na wadze prawie 30 kilogramów. Louis oczywiście o niczym nie wie i myśli, że jadam obiad wcześniej. Nie wie, bo ja wiem, że to się skończy następną kłótnią.

Razem z Charlotte postanowiłyśmy, że niedługo zaczniemy chodzić na jakiś fitness, jednak przeglądając różne oferty zdecydowałyśmy się na zakup karnetu na zumbę. Może dzięki temu nauczę się kręcić biodrami.

-Pat coś się stało? - wyrwał mnie z transu Lou, na co zaprzeczyłam kręcąc głową. - Nad czym tak myślałaś?

-No bo razem z Charl mamy w planie chodzić na trening, zumba albo jakiś fitness.

-Dobry pomysł kochanie. Ale mam nadzieję, że to tak bardziej dla rozrywki niż odchudzanie, prawda? - Jak zapytał to od razu mu zaczęłam przytakiwać, nie musi wiedzieć, że mam zamiar zgubić jeszcze 15 kg.

Po zjedzonym obiedzie wróciliśmy po dzieciaki, Diana zaprosiła nas jeszcze na kawę, na co bez mrugnięcia oka się zgodziliśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym.

Za miesiąc będą urodziny Jess, dlatego również poruszyliśmy ten temat podczas rozmowy. Chłopaki stwierdzili, że zabiorą najpierw małą do wesołego miasteczka, a potem u nas w domu będzie tort i prezenty. Jessica jeszcze nie chodziła do przedszkola, ze względu na mój poród. Ale od września pójdzie tam już na pewno, chociażby dlatego by poznała jakieś dzieci, bo jak na razie w swoim otoczeniu ma dwa niemowlaki i mojego brata, który jest o 13 lat od niej starszy. Wróciliśmy do domu jakoś po 17. W drodze powrotnej dzieci oczywiście zasnęły, a naszym zadaniem było zaniesienie ich do łóżeczek.

-Tommo - zawołałam męża do siebie - Wiesz, że nie możemy nadal przeciągać tego otwarcia kawiarni i powinnyśmy z Noami na ten temat porozmawiać.

-My się wszystkim zajmiemy kochanie, nie musisz się martwić.

-Nie możecie robić wszystkiego za nas, muszę się z nią pogodzić - od miesiąca, czyli od tego czasu jak Noami myślała, że naprawę zdradzam Louisa nie odzywamy się do siebie.

-Co Ty na to, żeby jutro zaprosić ich do nas na kawę? - zapytał.

Po chwili Lou zadzwonił do Deana i reszty chłopaków aby wpadli do nas, posiedzieć i pogadać. Wydaje mi się, że jeśli nie przyszły by pozostałe dziewczyny, Noa też by nie przyjechała.

Good Time | L.T (book 2, sequel Bad Time)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz