17

369 36 4
                                    

Zaraz po nowym roku zaprosiłam na kawę Noami, żeby na spokojnie z nią porozmawiać o planie na który wpadł Louis wraz z Deanem. Postanowiłyśmy rozpocząć współpracę i otworzyć kawiarnie, z dużym wkładem własnym moim, tu mam na myśli pieniądze z wesela i Noe, musiałyśmy mimo wszystko wziąć mały kredyt pod zastaw budynku. Dzisiaj mamy iść podpisać jakieś papierki w urzędzie. Tak na prawdę to chłopaki głownie sie tym zajmują my tylko jak na razie składamy podpisy na umowach, oświadczeniach i tym podobnych rzeczach. Wielkie otwarcie kawiarnii mamy zaplanowane za miesiąc, czyli 10 dni po planowanym porodzie. Louis zatrudnił ekipę do wykończeń wnętrz która na nasze życzenie położyła piękne białe panele i pomalowała ściany na kolor w odcieniu kawy z mlekiem. Gdy pojechałyśmy na zakupy z Noami kupiliśmy białe stoliki i w tym samym kolorze fotele z kolorowymi poduszkami. Z przewaga na limonkowy zielony, szary i amarantowy. Na każdym stole leży piękny beżowy obrus a na nim stoi wazon z amarantowymi kwiatami. Podoba mi się bardzo to co stworzyliśmy. Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Wstałam więc szybko z kanapy i udałam sie do przedpokoju by spojrzeć przez wizjer kto stoi przed drewniana powłoką, gdy zobaczyłam rozpromienioną twarz brunetki uśmiechnęłam sie szczerze i otworzyłam przed nią drzwi. Noa stała otulona ciepłym fioletowym szałem i niemal błagała o wpuszczenie do środka. Mamy 13 luty, na dworzu jest zimno, oprócz padającego śniegu wieje mroźny wiatr. Odsunęłam sie kawałek pokazując ręka żeby weszła.
Gdy tylko zdjęła beżową kurtkę ucałowałam ją w policzek.
-Hej- uśmiechnęłam się- kawy? Herbaty?
-Hej Pat, a wiesz co zrób mi kawę. Dean nie pozwala mi pić w domu. Mamy tylko sypaną, a ja jej nie lubie.
-Dobra to wchodź do środka, uważaj w salonie na zabawki Jess bo zanim zasnęła to zrobiła straszny bałagan.
Skierowałam sie do kuchni by naszykować napije. Zapomniałam wam powiedzieć, podczas sylwestra Noami powiedziała Deanowi, że bedą mieli dziecko. Na początku był trochę zszokowany, ale po jakiejś godzinie wrócił do salonu po dość długiej rozmowie z Louisem, podniósł brunetkę i zaczął sie cieszyć że będzie Ojcem. Tak samo w sylwestra Filiph oświadczył się Charl. Zabrał ją do ich nowego mieszkania, uklęknął i zapytał sie czy za niego wyjdzie. Uroczo, wiem.
Zrobiłam sobie herbatę bo dzisiaj bardzo źle się czułam i wróciłam do Noami.
-Wypijemy, Jess sie obudzi i idziemy, tak? - zapytałam sie dziewczyny czy sie zgadza i włączyłam telewizor w którym leciał jakiś program plotkarski w którym mówili o naszej kawiarni.
Byśmy bardzo zdziwione tym co zobaczyliśmy.

Po 3 godzinach byłam znów w domu. Zrobiłam na obiad zupę krem z pomidorów i bawiąc się z córka czekałam na Louisa, który jak zwykle punktualnie o 16:30 wszedł do domu.
-Witam moje panienki - pocałował Jess w czoło a potem wstał z kolan żeby pocałować mnie w usta.- stęskniłem się za tobą - jeszcze raz cmoknął mnie w usta.
-Idę podgrzać obiad, więc weź Jessicę i chodźcie do kuchni.
-Kochanie, rozmawiałem z twoją mamą, jutro o 14 przyjedzie po J. żadnego obiadu nie gotuj bo jak wrócę to Cię gdzieś zabieram. Także jak będziesz sama to naszykuj się bo zaraz po pracy po Ciebie przyjadę.
Kiwnęłam głową, że zrozumiałam i nalałam każdemu zupy na talerz. Jessica jadła sama bawiąc sie przy tym zupą.
-Jess, kochanie proszę jedz spokojnie, upomniałam ją i sama zaczęłam jeść.

Przez resztę dnia leżałam w sypialni i czytałam Anioła Stróża Sparksa a Louis zajmował się małą. Strasznie źle się czułam, wiec Lou kazał mi pójść spać, podczas odpoczynku słyszałam jak Lou uczył Jessicę śpiewać jakąś piosenkę, nie znałam tytułu i za bardzo się w nią nie wsłuchiwałam po czym zasnęłam nawet nie wiedząc kiedy z książką w rękach, potem tylko przebudziłam się gdy Lou kładł się obok mnie, ale po chwili znów odpłynęłam.

Rano mojego męża nie było już w łóżku, spojrzałam na zegarek i było pare minut po 8, więc Lou musiał sie obudzić wcześniej i po prostu wstał nie budząc mnie. Jak słoń podniosłam się z ciepłego łóżka, założyłam szlafrok i skierowałam sie do korytarza, z którego było słuchać rozmowę Jessicy i Louisa, rozmawiali o tym co bedzie robić dzisiaj z babcia. Weszłam do kuchni gdzie spotkałam jedzącą parówki córkę i męża który robił tosty.
-Hej - powiedziałam lekko zachrypniętym głosem.
-Dzień dobry śpiochu. - odwrócił sie do mnie Louis
-Mami już wstałaś, dlacego tak długo spałaś?
Louis powiedział jej coś w odpowiedzi na ucho a dziewczynka zaczęła się śmiać, usiadłam do stołu koło niej a za chwile Louis postawił przede mną talerz z tostami.
-Twoja mama przyjedzie jednak koło 12 po Jessicę, bo chce ją gdzieś tam zabrać.
-Lou dlaczego ty o takich rzeczach rozmawiasz z mamą a nie ja?
-Nie czepiaj się, to ty nie słyszałaś dzwoniącego telefonu o 7:30. A że tak smacznie spałaś to nie chciałem Cie budzić.
Ach to juz wiem dlaczego tal wcześnie wstał. Gdy zjedliśmy śniadanie, poszłam ubrać Jessicę, założyłam jej grube czarne rajstopki, fioletowa sukienkę z rękawem 3/4 i do tego czarny futrzany bezrękawnik. Potem za rękę z nią weszłyśmy do mojej sypialni, ona położyła się na łóżku, włączyłam jej telewizor i poszłam się ubrać. Naszykowałam sobie czarne legginsy i szary sweterek. Szybko sie ubrałam.
-kochanie musisz spakować zabawki do babci, weź plecak i wrzuć tam wszystkie rzeczy które chcesz zabrać, a mamusia w tym czasie sie uczesze.
Gdy weszłam do jej pokoju po 5 minutach uczesana w kitkę Jessica siedziała na podłodze i próbowała wepchnąć kolejne zabawki do plecaka.
-Mami to sie nie mieści już! - krzyknęła rzucając zabawką.
-Jessica, nie zachowuj się tak, bo pojedziesz do babci bez zabawek
-Pszeplasiam ale ja chce jeszcze zablać Olafa!
-To weźmiesz go do ręki i po problemie. Chodź do mnie, to Cię uczeszę.
Zaplotłam jej warkocza dookoła głowy i podpięłam trzema wsuwkami.
-Za godzinie przyjedzie babcia, wiec co robimy?
-Może pocytamy książeczkę? - Jessica bardzo lubi jak jej czytamy książki, ale jeszcze bardziej podoba jej sie jak robi to Louis.

Gdy mama zabrała już J do sobie ja postanowiłam przeszukać swoją garderobę by znaleźć jakąś ładną sukienkę która będzie na mnie dobra. Po dłuższym czasie wybrałam szarą sukienkę z czarną falbanka na dole i rękawem 3/4. Położyłam ją na łóżku, obok niej czarną bieliznę, grube czarne rajstopy i szare podkolanówki. Gdy wszystko miałam naszykowane weszłam do łazienki by napuścić sobie wody do wanny, zrobiłam tez od razu pianę rozpuściłam włosy i po chwili leżałam juz w cieplej wodzie.
Zaraz po umyciu głowy wypuściłam wodę z wanny i wyszłam z niej, zawinęłam się ciepłym bezowym ręcznikiem i rozczesałam włosy.
Po pół godzinie miałam juz wysuszone i wyprostowane włosy. Z racji tego ze jest dopiero po 13 zarzuciłam na siebie szlafrok i położyłam się na łożku i wzięłam laptopa. Gdy weszłam na Facebooka prawie cała tablica była w zdjęciach zakochanych i z podpisem "moja kochana walentynka". Dopiero po tym zorientowałam się że dzisiaj jest 14 luty, dzień świętego Walentego, Walentynki czy jak kto woli - dzień zakochanych.
Teraz juz rozumiem dlaczego Louis "pozbył" się małej i po powrocie z pracy chce mnie gdzieś zabrać. Zupełnie zapomniałam i nie naszykowałam dla niego żadnego prezentu. Koło 14:30 poszłam do łazienki się umalować i poprawić lekko włosy. Potem zostało mi tylko ubranie się. Wcisnęłam się w sukienkę wiec byłam bardzo zadowolona. Brzuch miałam już duży ale czym bliżej terminu porodu tym jest coraz niżej. Znów nie czuje się najlepiej, ale musze udawać przed Louis'em ze wszystko jest dobrze, bo on będzie się niepotrzebnie martwił. Wybiła godzina 15:30 a ja juz byłam gotowa, wystarczyło tylko założyć buty, kurtkę i wyjść. Stanęłam przed lustrem i postanowiłam że zrobie sobie zdjęcie, jedno żeby wrzucić na Facebooka a drugie żeby wysłać Louisowi, ze juz jestem gotowa.
Poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę soku pomarańczowego który znalazłam w lodowce i razem z nim usiadłam na kanapie przed kominkiem i włączyłam telewizor czekając na Louisa.

Koło godziny 17 znaleźliśmy się w niedużej ale drogiej restauracji. Louis zamówił dla nas coś do jedzenia, dla mnie wodę a dla siebie sok jabłkowy. W kółko powtarzał jak bardzo mnie kocha i jaki jest szczęśliwy ze spotkał na swojej drodze mnie.
Po puste talerze podeszła do nas kelnerka która wraz z rachunkiem zostawiła swój numer telefonu z dopiskiem "po co Ci ciężarna słonica skoro możesz mieć młodą i ładną lwice". Gdy zobaczyłam ten dopisek wstałam z krzesła i podeszłam do tej dziewczyny, odwróciłam ją w swoją stronę za łokieć i pogroziłam palcem mówiąc:
-Jak nie widzisz jestem jego żoną i spodziewamy się drugiego dziecka, a to coś znaczy, widocznie woli mnie mieć w swoim łóżku niż Ciebie zdziro. -dziewczyna zamachnęła się ręką i uderzyła mnie w policzek, gdy chciałam jej oddać poczułam silny ból, poczułam, że robi mi się mokro tam na dole i krzyknęłam- Louis zaczyna się!
-Co sie dzieje kochanie?- podbiegł do mnie
-Jak to kurwa co, Louis ja rodzę.

❤️❤️❤️
Postanowiłam, że dodam już dziś :)

Good Time | L.T (book 2, sequel Bad Time)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz