[z perspektywy Lily Evans - no... mnie.]
Po wieczornym obżarstwie wraz z Remusem spało mi się aż za dobrze. Z rana wystroiłam się i wraz z dziewczynami udałyśmy się do Wielkiej Sali na śniadanie. Zjadłam przepyszne babeczki czekoladowe i popiłam kakao!- Evans, jak ty to robisz, że serio tyle wpierdzielasz i jesteś taka szczuplutka, co? - spytała z przekąsem Katarina gryząc swojego ogórka z dżemem. Ona jadła tak dziwne kombinacje, że nawet Petera zbierało na wymioty. Może to taka bułgarska maniera, a może to z nami jest coś nie tak...
- To już moja słodka tajemnica! - pokazałam jej język niczym sześciolatka.- Zaraz przychodzą nasze maluuszki! - klasnęłam w dłonie z uśmiechem, a panna Peeters wywróciła oczami.
- Nasze pierwsze wspólne dziecko, co Evans?- Grrr, to ten głos, głos tego patałacha.
- Mów do ręki Potter, widzisz, widzisz ją? Mów do niej! - pomachałam mu przed twarzą dłonią, a on ją ucałował. Byłoby to mega słodkie, ale skoro zrobił to Potter to tylko prychnęłam. A fe! Zignorowałam go i zaczęłam rozmowę z Peterem, który ostatnio stał mi się dość bliski. Chyba dlatego, że powoli hormony zbliżającego się okresu zaczynały na mnie działać i byłam jeszcze bardziej głodna niż zwykle...
Po piętnastu minutach sala powoli opustoszała. Katarina poszła do stołu ślizgonów i usiadła na kolanach Avery'emu. On bawił się jej włosami i całował szyję, gdy ona wypalała papierosa za papierosem. Wyglądali przesłodko aż do porzygu, no takie widoczki nie są zbyt przyjemne dla singli. Nawet jeśli się jest taką gorącą wyderką-singielką jak ja. (Syriusz mówi tak na siebie, to co, ja nie mogę?) Wracając do Avery'ego. Nie przepadam za nim, jest okropny i brutalny. Pewnie częściowo i przez niego Severus stał się takim zwyrolem... Już mnie nawet nie ruszają te smutne minki, które Snape posyła mi przy każdej, możliwej okazji. Kompletnie mi przeszło! Jestem silną, niezaleźną kobietą i nie będę przejmować się kimś, kto ma mnie za robaka!
W Wielkiej Sali zostali już tylko szóstoklasiści. Czekaliśmy z niecierpliwościa na przyjście naszych nowych podopiecznych. Zastanawiałam się jaki będzie maluch, którego przydzielą mi i Potterowi. Może jakiś słodki chłopczyk, który się we mnie zauroczy i będzie zrywał mi stoktorki na błoniach... Albo mała dziewczynka, z głosem słowika, która będzie śpiewała jak bardzo mnie lubi! Moje przemyślenia przerwały drzwi, które właśnie się otworzyły. Wkroczyli! Jejusiu, jak te dzieciaki były przesłodko ubrane! Podkolanówki, spódniczki, koszule, krawaciki, małe kapelusze. Wszystko w odcieniach granatu. Szły równo w rządku za jakimś czarodziejem z Ministerstwa Magii oraz okrągłą panią, której łzy kapały z oczu. Dumbledore stał uśmiechnięty z rozłożonymi ramionami.
- Witajcie w Hogwarcie, maluchy! Ojej, kochana, przecież to tylko tydzień rozłąki! Odpoczniesz sobie! - przywitał się z kobietą i poklepał ją po plecach. Po chwili rozkazał nam dobrać się w pary i tak żeśmy zrobili. Potter wystawił do mnie rekę, ale udałam, że nie widzę i odwróciłam się, by pogadać z Wendy. Była cała zaróżowiona stojąc obok Syriusza i igorując jego obecność. Moja malutka wstydnisia i ten jej problem z mężczyznami! Może dostanie małego chłopca do opieki to jej przejdzie i w końcu zacznie randkować. Jej uroda nie może się tak długo marnować!- Ale super, co? Jakby życie w Hogwarcie nie było samą atrakcją to jeszcze taka odmiana!
Wendy tylko pokiwała głową i nie powiedziała ani słowa, bo w tej chwili profesorowie zaczęli rozdzielać przestraszone dzieci.
Kucnęłam przy dziewczynce, którą podprowadziła do mnie i Jamesa profesor McGonagall. Wyglądała niczym aniołeczek. Miała piękne, kręcone blond włoski, grzywkę i brązowe oczka. Była bardzo chudziutka, miała na sobie grantową sukienkę, białe podkolanówki i ciemne buciki zapinane na guzik. Włoski miała związane w dwa warkocze, a na nich zawiązane granatowe wstążki. Dojrzałam też, że jej anielski urok psuły zdarte kolanka. Pewnie skakała na skakance i się potknęła, albo biegała próbując złapać motylki w siatkę...
CZYTASZ
Koniec psot! - czyli Huncwoci rozrabiają
FanfictionTasiemiec. :3 Luźna interpretacja tego, co działo się podczas szkolnych lat Lily Evans i Huncwotów.