[Rozdział sponsoruję ja - młody byczek Syriusz Black!]
Goniąc i łaskocząc rudzielca wpadł mi do głowy tak błyskotliwy pomysł, że zadziwiłem sam siebie. W sumie nie wiem, co sprawiło, że o tym pomyślałem... czyżby gęste, zmarszczone brwi Rogacza na widok mnie trzymającego w talii jego ukochaną, a może rozbawiony ( i zarośnięty) Dumbledore wchodzący właśnie do pomieszczenia? WRACAJĄC DO GENIALNEGO POMYSŁU. Wychoduję sobie wąsa. Zarąbiaszczego wąsa. Wąsa na oznakę mojego męstwa. Będę pierwszym uczniem hogwartu, który wychoduje sobie okazałego wąsa. WĄSY WĄSY WĄSY WĄSY. NASTANIE NA NIE MODA. Powstaną powiedzonka typu 'włochaty niczym wąs Blacka', 'prawdziwy mężczyzna, a mimo wszystko brakuje mu do Syriusza Blacka'. Tylko jak to zrobić, skoro nic mi pod nosem jeszcze nie rośnie...?!
Nasze dzieciory właśnie wróciły do Wielkiej Sali. Do większości podbiegły same, no a nasza wstydzioszka Suri stała ciągle w drzwiach trzymając w małej rączce swojego puchatego, różowego jednorożca. Wypuściłem z płuc powietrze, złapałem Williams za rękaw sweterka i pociągnąłem ją do naszego malucha. Ktoś musi wziąć sprawy w swoje ręce, a na pewno nie będzie to cicha i nieśmiała blondynka.
- Cześć maleństwo. Wujek Syriusz wraz z ciotuńką zabiorą cię na najlepszą wycieczkę wszechczasów, fajowo co? - patrzyła na mnie niepewnie swoimi dużymi, jasnymi oczkami. - Tylko weźmiemy twoich przyjaciół! O, tamtego chłopca i tamtą dziewczynkę. - Pokazałem na dzieciory stojące przy przyszłoniedoszłych Potterach i Remusie z Peeters.
- Nie lubię Effie. - mruknęła cicho łapiąc Wendy za rękę. - Wendy, nie bierzmy jej. - dodała szeptem.Williams, która zazwyczaj była nieśmiała i zachowywała się po prostu... dziwnie w mojej obecności, nagle nabrała większej odwagi. Wzięła słodką czterolatkę na ręce i powiedziała jej coś na ucho, na co dziewczynka uśmiechnęła się pocieszona. Przez chwilę zaczęło mi się wydawać, że fajnie by było kiedyś mieć gorącą żonkę i jakiegoś szkraba. Potem jednak przypomniałem sobie mój życiowy plan. Codziennie będę wpadał do Potterów(wiadomo o kogo chodzi) na obiad i zajadał się pysznościami niczym ich przybrany bobas. (No pieluch nie będą musieli mi zmieniać, sam sobie poradzę) W ten sposób będę mógł pozostać wolnym strzelcem i podróżować po całym kraju na jakimś wypaśnym motorze nie martwiąc się zdenerwowaną wybranką czekającą w domu i groźącą drętwotą za każdym razem, gdy wrócę późno do domu usmarowany szminką. No żart, przecież nie zdradzałbym kobiety, która poświęciłaby mi swoje życie. Wcale nie jest ze mnie taki zimny drań, na jakiego mnie kreują! Wracając do rzeczywistości...
Wyszliśmy na błonia w pakiecie zawierającym mnie, Williams, Rogacza z wybranką, Lupina z Kat no i dzieciorami. Peter został tak okrutnie potraktowany przez Puchonki, że nawet nie miałem serca nazywać go pantoflem, gdy powiedział, że on jednak przemęczy się z nimi. Opowiedziałbym co zrobiły mu i jego męskiej dumie, ale takich scen chyba lepiej nie przytaczać przed godziną 22.
Remus i Lily planowali opowiedzieć dzieciakom historie Hogwartu w jakiejś miłej wersji, jednak rozczarowali się srogo, gdy mały Flynn(dzieciak Remusa i Peeters) zaczął poprawiać nieścisłości w ich wersji. Rozsądny pięciolatek zawstydził dwójkę prefektów i największych kujonów szóstego roku.
- Myślałem, że uczą was w tym Hogwałcie histołi magii! - poprawił ciężkie okularki, które zsunęły mu się z nosa. Wrócił do historii ignorując mój i Jamesa niepochamowany chichot na słowo 'Hogwałt'.
Lily zrobiła głupią minę, ale pozwoliła mu dokończyć, a także zacząć opowieść o tym jak traktować i opiekować się dyniami, gdy usiedliśmy obok chatce Hagrida.Może trochę arogancko postąpiłem, ale wygodnie rozłożyłem się na trawie kładąc głowę na kolanach Lunatyka i błągając go spojrzeniem, by podrapał mnie po pleckach. Rzucił mi minę mówiącą 'Łapa, błagam. Nie przy ludziach.' No, mieliśmy z Lupinkiem takie swoje lekko obciachowe zachowania, ale co ma postąpić dwójka samotnych mężczyzn w jednym dormitorium, gdy swędzą plecki?! James zawsze powtarza, że wyglądamy jak słodka parka, gdy ja leżę z lekko przymkniętymi oczami i miną pełną rozkoszy, a Remus z głupim uśmiechem drapie mnie po plecach jedną ręką, a drugą oczywiście trzyma książkę i zaczytuje się w romansach. (Nigdy wam sie nie przyzna, ale jest wielkim fanem czarodziejskich romansów. Niektóre są tak zbereźne i bezwstydne, że Lupin rumieni się aż po same końcówki włosów i potem musi pić mugolską meliskę na uspokojenie bijącego serca.)
Moje rozważania przerwało odejście od naszej grupki pięknej Kateriny, która kręcąc zgrabną pupą na boki podeszła do grupki ślizgonów. Avery złapał ją za tyłek i pocałował w szyję, a mi zawrzała krew w żyłach. Jak on śmie, kłaść swoje brudne łapska na tak pięknej gryfonce! Odwróciłem wzrok, by na to nie patrzeć. Przecież nie będę robił burdy przy dzieciakach.
W sumie sam nie byłem pewien, czy tak naprawdę podoba mi się Bułgarka. Była piękna, to prawda. Ciemne włosy, przedziwnie chuda sylwetka, a mimo wszystko miała kształtną pupę. Może przyciągało mnie do niej to, że zazwyczaj ignorowała mnie i moje zaloty, a potem spotykaliśmy się sam na sam w ciemnym korytarzu, całowaliśmy i macaliśmy, by po chwili odejść w dwie różne strony bez słowa.Była też druga kobieta. Słodka, niewinna blondyneczka Wendy z wielkimi oczami i słodkimi minkami. Jej niezdarność i nieśmiałość kiedyś mnie śmieszyły, często jej z tego powodu dokuczałem. A teraz? Dodawało jej to tylko uroku, przez który chciałem ją objąć i ochronić przed całym złem świata. Nie potrafiłem jej tego pokazać, nawet nie wiem czy dałbym radę.
Zwykłe zaproszenie na randkę którejkowiek z nich skończyło by się ucieczką jednej i kpiącym śmiechem drugiej. Kobiety...
- BLACK, RUSZASZ DUPSKO, CZY ZOSTAJESZ? - ocknąłem się z rozmyślań i spojrzałem na wredną marchewę, która stała nade mną i machała mi przed oczami otwartą ręką. Cała reszta naszych przyjaciół i podopieczni stali w znacznej odległości od nas patrząc ze zdziwieniem. - Syriuszu, chcesz zostać filozofem czy myślicielem?
Podała mi rękę z rozbawioną miną, a ja złapałem ją i pociągnąłem w dół tak, że spadła na kolana. Wykorzystałem tą chwilę słabości, by poczochrać jej płomienne włosy i uciec do reszty. Ona zrobiła zirytowaną minę(ale dojrzałem też iskierki rozbawienia w jej zielonych oczach! i po chwili nas dogoniła.
- Wiecie, żeee....- zaczął Remus robiąc chytrą minę i wpychając sobie do ust kostkę czekolady.- że jutro odbędzie się w szkole mini bal?
- Jak to? Skąd wiesz? Skąd ty zawsze masz takie poufne informacje? - James uwielbiał konkurować w każdej możliwej dziedzinie, więc zrozumiałe było, że od razu zaczął uważniej słuchać Lunatyka.- Po prostu czytam ogłoszenia. - wzruszył ramionami. - profesorowie chyba nie wiedzą jak zabawić dzieciaki to organizują bal przebierańców! Takie wczesne Halloween.
Zaświeciły mi się oczy. Złapałem małą Suri w pasie i podniosłem, a Wendy pociągnąłem za rękę do najbliższego schowka na miotły.
- Kobiety mojego tygodnia! - zacząłem pełen dumy. - W tym tygodniu jestem głową naszej rodziny, a wy możecie być ze mnie dumne. Ten bal będzie niezapomniany, a nasza trójka zapisze się na stale w historii Hogwartu! - zaśmiałem się przerażająco zacierając ręce. O tak, ten plan był nawet lepszy od tego z wąsem!
***Postanowiłam zostać na wattpadzie, przynajmniej na razie. :3 Mi też jest dużo wygodniej, głownie czytać historie na telefonie :D.
Dziś wieczorem/jurto premiera nowej historii! :)
CZYTASZ
Koniec psot! - czyli Huncwoci rozrabiają
FanfictionTasiemiec. :3 Luźna interpretacja tego, co działo się podczas szkolnych lat Lily Evans i Huncwotów.