Zapraszam. <3
***
[z perspektywy Syriusza Blacka]
Opadłem z westchnięciem na kolana kręcąc głową. Przymknąłem ze złością oczy. Idiota ze mnie. Williams to taka słodka cnotka, zdecydowanie nie mój typ. Była śliczna - oj, tak. Duże niebieskie oczy patrzące zawsze z dystansem i niepewnością, jasne włoski opadające po chudych ramionach... Zawsze jednak wolałem charakterne dziewczyny, a nie małe dziwaczki, które nie potrafią się nawet odezwać w mojej obecności.
Zauważyłem na podłodze, w bliskiej odległości od mojego lewego kolana, pędzelek lekko ufajdany farbą. Przekręciłem go kilka razy między palcami i schowałem do kieszeni szaty. Ha, droga Wendy. Jeśli chcesz odzyskać tą pierdółkę będziesz musiała ze mną poważnie porozmawiać.
*
Ci, którzy mówią, że to kobiety są zmienne i niezrozumiałe nie poznali chyba jeszcze mnie. Tak. Wczoraj cały wieczór przed snem bawiłem się pędzlem Williams (niczym Rogaś tym swoim durnym zniczem) i myślałem jak to wspaniale by było odwiedzać wraz z nią Potterów(Lily i Jamesa), kochać się na polanie oświetlonej blaskiem księżyca... No i specjalnie dla niej rozrzucać po całym domu brudne skarpetki, by musiała je sprzątać z uroczo-wściekłą miną.(W końcu to to, co kochają kobiety)
A dziś? Dziś od rana w mojej głowie kłębiły się myśli o seksowej Katerinie. Odkąd zaczęła trzymać się z tym ślizgońskim bałwanem- Averym, nasze 'przypadkowe' spotkania na korytarzu(opierające się wyłącznie na całowaniu i macankach, o których w późniejszym czasie nikt nie wspominał, ani nawet nie rzucaliśmy sobie wyzywających spojrzeń. Zupełnie jakbym całował się z kłodą. Kłodą z super wyćwiczonym tyłkiem) się skończyły. Muszę coś zdziałać, by zaczęła znów zwracać na mnie uwagę. No, a poza moją chorą samolubnością- pięknej gryfonce nie przystoi szlajać się z jakimś przeklętym ślizgonem! Chyba jeszcze się tego nie nauczyła.
Sobotę zacząłem dość późno. Lunatyk i Glizdek mają zakaz budzenia mnie i Rogacza na śniadanie. Wolimy sobie pospać, a potem pójść do kuchni i dostać full wypas śniadanko od skrzatów. Lunio za to, ma bardzo napięty i skrupulatnie wyliczony plan posiłków. Jada dokładnie co 3 godziny, każdy posiłek ma określoną liczbę kalorii i zawartość białka. Nie mam pojęcia PO CO on to robi, skoro w między czasie nałogowo i w skandalicznie wielkich ilościach podżera czekoladę. (Ostatnio zasnął w Pokoju Wspólnym na kanapie z głową czekoladowego Merlina w buźce i reszcie jego cielska roztopionego w dłoni.) A Peter śpieszy się na śniadanie, bo po prostu lubi jeść. No i jest to okazja, by bezkarnie powpatrywać się w dekolty zaspanych koleżanek. (Również z tego patentu korzytam, ale jeszcze nie byłem na tyle szalony, by zarywać przez to sobotni sen!) Remus uważa to za żałosne i dziecinne, ale wszyscy wiedzą, że mówi jedno, a robi drugie.
O dwunastej trzydzieści moje stare kości w końcu były gotowe na dramatyczną pobudkę. Leniwie zwlokłem się z łóżka i podążyłem ku łazience. Rogacza, o dziwo, już nie było. Czy ten patafian o mnie zapomniał? Czy poszedł wyjeść z kuchni resztkę pysznej jajecznicy na boczku i gofrów z dżemem? Czy poszedł dokuczać Smarkersowi beze mnie? Czy może po prostu o mnie zapomniał i znalazł sobie lepszego przyjaciela...? No ale, przecież nikogo lepszego by ten patafian nie znalazł.Lepiej, żeby miał dobre wytłumacznie na to karygodne zaniedbanie swojego najlepszego przyjaciela.
W łazience wykonałem wszelkie poranne czynności, wliczając w to obowiązkowe przetrenowanie uwodzicielskich spojrzeń, szarmanckich uśmiechów i min pełnych zainteresowania (w razie gdyby jakaś ślicznotka miałaby mnie zanudzać opowieścią o swoim dniu, zwierzaku czy złośliwej koleżance).
CZYTASZ
Koniec psot! - czyli Huncwoci rozrabiają
FanfictionTasiemiec. :3 Luźna interpretacja tego, co działo się podczas szkolnych lat Lily Evans i Huncwotów.