[Rozdział z perspektywy huncwockiego mózgu, zmieniającego humorki z 'jestem potworem, powinniście mnie nienawidzić', na bardziej optymistyczne 'to ja stworzyłem genialną mapę huncwotów, bitcheees!'- czyli mnie, Remusa Lupina]
Listopad nie rozpieszczał pogodą. Ciągle lało, a mój humor, całe szczęście, był kompletnym przeciwieństwem tego paskudztwa. Pełnia była na początku miesiąca, więc czułem się wyśmienicie. Nie przeszkadzało mi nawet gadanie przez sen Jamesa, czy chrapanie Petera. Co wieczór zasłaniałem kotary i pisałem kolejne słowa powieści w moim skórzanym dzienniku. Tak, zacząłem pisać powieść. Powieść o najwspanialszej grupie przyjaciół, jakich widział świat. O Jamesie, Syriuszu, Peterze, którzy mimo ogromnych przeciwności nie odrzucili niebezpiecznego wilkołaka. Ba! Zaczęli dla niego narażać życie. No, ale o tym więcej potem.
Był to sobotni poranek, gdy rozciągając się w ciepłym łóżku zdałem sobie sprawę, że jestem sam w dormitorium. Co jest? Była dopiero ósma, a chłopaki zwykle śpią do jedenastej. Czyżby mnie zostawili i będę musiał sam przejść się do wioski czarodziejów? A to gady.
*
W Hogsmeade było tłoczno, jak zawsze. W Miodowym Królestwie zaopatrzyłem się w ulubione smaki czekolad, a po krótkim spacerku udałem się do pubu. Wchodząc do pomieszczenia ciepłe powietrze musnęło mi twarz i aż zapiekło moje zmarźnięte policzki. Szybko ściągnąłem gryfoński szalik z szyi, bo byłem pewien, że jeśli natychmiast tego nie zrobię to w kilka chwil będę spocony jak Peter na widok dziewczyny w kusych spodenkach. O wilku mowa! W rogu sali zauważyłem przyjaciela szamającego frytki i popijającego piwko. Podszedłem do niego mijając zwinnie stojące na drodze osoby i ociężale klapnąłem na krzesło.
Wyciągnąłem rękę, by poczęstować się jedzeniem, a Pettigrew posłał mi szeroki uśmiech, ukazując resztki jedzenia między zębami.
- Staary. - mruknąłem z policzkami wypchanymi frytkami, niczym chomik. - Gdzie wyście się podziewali?- James i Łapa chcieli coś załatwić z samego rana w Hogsmeade i nie chcieli cię budzić, bo to pewnie coś głupiego. - powiedział szybko wzruszając ramionami. - Mają tu przyjść niebawem.
Chwilę milczeliśmy żując frytki. A potem chłopak dodał:- Chociaż Rogaś chyba nie będzie zadowolony...
Skniął głową ku drugiemu końcu sali. Siedziała tam roześmiana Lily, z zarumienionymi policzkami, pijąca coś z kolorowej słomki. Wraz z nią siedział wyprostowany blondyn i wesoło o czymś dyskutowali.
Westchnąłem. Kiedy ta dziewczyna zrozumie, że pasują do siebie z Jamesem idealnie?
W tej właśnie chwili do pubu z głośnym trzaśnięciem wparowali nasi dwaj przyjaciele. No tak, zawsze muszą robić z siebie takie 'show'. Peter pomachał im energetycznie, by się przysiedli.
- Czeeść. Jak się spało, Lunatyczku?
Wywróciłem oczami.
- Powinnibyście mnie obudzić! Przyjaciół się tak nie zostawia.
- Mój drogi, to była sprawa niecierpiąca zwłoki. Pozwól mi postawić ci piwko w ramach przeprosin! - Syriusz mrugnął i udał się w stronę baru.
James zdjął kurtkę i rzucił ją na oparcie krzesła.
- Wszamałbym pączka, a nie jakieś tam fryty. Rozczarowujecie mnie, teraz muszę sam się po niego ruszyć. - No i za nim zdążyłem go powstrzymać wstał i zauważył Evans. Momentalnie zesztywniał i udał się powoli w jej kierunku. Zerwałem się z krzesła, złapałem go delikatnie za koszulkę i poszedłem wraz z nim.Stanęliśmy w bezpiecznej odległości, ale tak by słyszeć o czym rozmawia ta słodka parka.
- ...to naprawdę słodkie.
- Nie wszyscy tak uważają, dzięki! Wybacz, ale muszę udać się do toalety.Blondyn wstał i zostawił na chwilę Evans, która miała niezbyt szczęśliwą minę. Gdy chłopak zniknął za drzwiami toalety James usiadł na jego miejsce. Lily spojrzała na niego zdziwiona.
- Potter...?
- Jak tam randka? Fajny ten twój nowy chłopak? - Rogacz silił się na nonszalancki ton, ale widziałem w jego oczach jak bardzo przeżywa tę sytuację.
- Chłopak? Och, mój niedoszły chłopak sam ma chłopaka.- burknęła czerwieniąc się lekko na twarzy. James chyba nie bardzo zrozumiał o co Evansównie chodzi, bo patrzył się na nią z lekko przygłupią miną.- Alex umówił się ze mną z czystej grzeczności, dlatego, że jest gentlemanem. Czyli kimś, kim ty nigdy nie będziesz. Nie jest mną zainteresowany. - burknęła rozczarowana. - Więc spadaj Potter.
W tamtej chwili uśmiech Rogasia przypominał banana. Poczochrał jedną ręką rudą czuprynkę Lily i odszedł sprężystym krokiem.Uśmiechnąłem się lekko do dziewczyny i poszedłem za przyjacielem.
*
Wieczorem całą huncwocką paczką siedzieliśmy w łazience prefektów na podłodze ważąc eliksir. Jaki eliksir? Och, na jego działaniu polega nasz nowy dowcip!
Oczywiście całą robotę odwalałem ja. Peter i Syriusz zasypiali opierając się o siebie, a James bujał się w przód i tył siedząc po turecku. Na stopach miał dwie różne, pasiaste skarpetki, a na tyłku czarne spodenki od piżamy. Komponowało się to w dziwaczną całość wraz z górą od szkolnego mundurka.
- Ale się podjarałem tym pomysłem Luniu. - powtarzał co chwilę, a ja cierpliwie kiwałem głową. - Ale będzie wspaniale. Najlepsza niedziela!Pewnie mało kto wie, że James jest ogromnym fanem mugolskich musicali. Piosenki z Chicago mógłby śpiewać i słuchać non stop, na szczęście ogranicza się do kabiny prysznicowej. No i często w nocy, zapodaje nam różne cytaty przez sen. Oczywiście nie wspominam o tym, by ośmieszyć przyjaciela. Ma to swój inny cel, a okaże się to przy jutrzejszym, niedzielnym śniadanku.
- Chłopaki! Pobudka, skończyłem! - Glizdek z Łapą zderzyli się głowami, ale przestało im to przeszkadzać, gdy zobaczyli mieniący się na żółto eliksir.
- Juuuuż niiie mogęęęę się doczekaaaać. - zanucił James.
- Wiemy, słoneczko.
Uśmiechnął się szeroko, a po chwili jego twarz przybrała nikczemy wyraz. Potarł o siebie dłonie i z cwaniackim uśmiechem wziął ode mnie butelkę wypełnioną po brzegi eliksirem.
- Glizduś, chodź. Pomożesz mi. Idziemy do kuchni!
- A my idziemy się zdrzemnąć. - Syriusz zarzucił mi przyjacielsko rękę na szyję. A po chwili odskoczył jak oparzony.- Osobno, osobno. No, trzeba się wyspać, nie?- Jasne! Jutro będzie su-pe-ro-wooo! - James wybiegł z łazienki w podskokach, a tuż za nim pognał Peter. Syriusz wzruszył ramionami.
- On chyba aż za bardzo się tym jara.
- Musimy go lekko przyhamować.- Właśnie, bo jeszcze straci miano męskiego byczka, a stanie się ciepłą kluchą.
***
Dziękuję za wszystkie wspaniałe komentarze i gwiazdki. :) Jesteście najlepsi! Domyślacie się, co tym razem kombinują te niedobruchy?
CZYTASZ
Koniec psot! - czyli Huncwoci rozrabiają
FanfictionTasiemiec. :3 Luźna interpretacja tego, co działo się podczas szkolnych lat Lily Evans i Huncwotów.