10. Wendy

1.8K 195 44
                                    


[Rozdział z perspektywy żałosnej i tłuściutkiej mnie - Wendy]

Po kolacji odprowadziliśmy wraz z Syriuszem naszą podopieczną do jej aktualnej sypialni. Była ona na tyle daleko od naszej wieży, że na samą myśl o tym, że ten dystans muszę przejść sam na sam z nim, zaczęłam się stresować. Szliśmy w głuchej, niezręcznej ciszy. Czemu nie potrafię być normalna? Mijaliśmy kolejne drzwi, obrazy, korytarze. W pewnej chwili Black przystanął i złapał za moje ramię odwracając mnie szybkim ruchem tak, że stanęliśmy oko w oko. Jestem pewna, że zrobiłam najgłupszą, przerażoną minę na świecie, bo gdy spojrzał na moje wykrzywione usta parsknął śmiechem i mruknął:

- Williams, nie rób miny jakbym miał cię zgwałcić.
Uśmiechnęłam się niezręcznie i chciałam się wytłumaczyć, ale to nie miało sensu, bo przecież jeszcze bardziej bym się upokorzyła. Chłopak przyglądał mi się badawczo ze zmarszczonymi brwiami.
- Dlaczego jesteś taka nieśmiała?
Z niepokojem spojrzałam mu w oczy, nabrałam powietrza do płuc i drżacym głosem odpowiedziałam:

- Ja... nie wiem... bo... - zamilkłam na chwilę i utkwiłam wzrok w moich butach. - ja... chyba nie jestem za dobra w kontaktach damsko-męskich.

Syriusz złapał moją brodę w dwa palce i uniósł lekko moją twarz tak, że znów patrzyliśmy sobie prosto w oczy.

- Jesteś dla mnie wielką, przeuroczą zagadką. - mówiąc to nachylił się bliżej mojej twarzy i musnął swoimi wargami moje. Poczułam lekkie mrowienie w samym dole brzucha i wielkie ciepło w klatce piersiowej. Oddalił się na kilka centymetrów i zlustrował mnie wzrokiem, lekko zagryzając wargę. Moja głowa lekko drgnęła w jego stronę, a on odebrał to jako zachętę i delikatnie wpił się w moje usta. Nieśmiało oddałam pocałunek pozwalając jednemu z największych podrywaczy Hogwartu stać się pierwszym mężczyzną, który skosztował moich ust.

*

Wstałam z samego rana, obudziłam współlokatorki i pierwsza wskoczyłam do łazienki. Zdjęłam wieczko magicznej świeczki o zapachu dyniowego ciasta i już po chwili mogłam napawać się jej słodkim zapachem. Odkręciłam wodę i nabierając trochę w dłonie, wzięłam kilka łyków. To na tyle jeśli chodzi o moje śniadanie. Jeśli wszystko się uda, to przez resztę dnia uda mi się oszukać mój żołądek pijąc tylko wodę. Porozplątywałam skołtunione kosmyki i spędziłam kilka chwil kontemplując moje smutne, blade odbicie. Wiadome było, że muszę zwolnić łazienkę, gdy z dormitorium zaczęły dobiegać coraz głośniejsze dźwięki krzątających się dziewczyn. Katerina siedziała okrakiem przed lustrem i robiła sobie makijaż. Alice ubierała właśnie skarpetki, a Lily stała zgięta w pół, w samym staniku i luźnych spodenkach, szukając czegoś w kufrze. Odwróciła się, gdy usłyszała skrzypnięcie drzwi łazienki. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ona z wesołym uśmiechem przybiegła się do mnie przytulić.

- WENDY, nie uwierzysz. Śniło mi się, że Ślimak na eliksirach częstował nas babeczkami! Poszłabym teraz na te eliksiry...

Jej ton był tak rozmażony, że aż wywróciłam oczami. Zwariowana ta Lily, jak można tak się ekscytować lekcjami... a może chodziło jej o babaeczki? Była nimi tak zaaferowana, że nie zauważyła tego, że dzisiaj byłam jeszcze bardziej spięta i niezręczna niż zwykle. Hmm, ale głupio byłoby mi przyznać, że wczoraj nieudolnie całowałam się z Syriuszem Blackiem na samym środku korytarza, a potem bez słowa spierdzieliłam. Nie chciałam widzieć jego, pewnie aroganckiej, miny po doświadczeniu mojego braku talentu w całowaniu. Ludzie mówią, że to przychodzi łatwo i naturalnie. Pitolenie. Ja wiedziałam, że byłam beznadziejna. Zresztą - on całował pewnie tyle lasek, że teraz nieźle śmieszkują z resztą Huncwotów w ich dormitorium z obłąkanej Wendy...

- Lils, obiecałam Suri, że się z nią pobawię jeszcze przed śniadaniem. Muszę lecieć.

Pocałowałam przyjaciółke lekko w policzek i skocznym krokiem wybiegłam z dormitorium. Plan na dziś był raczej skomplikowany. Po krótkiej zabawie z moją małą podopieczną(jedną z nielicznych osób na świecie, która jest jeszcze bardziej niezręczna ode mnie) i po udawaniu, że zjadam coś na śniadanie, miały się odbyć skrócone lekcje eliksirów i obrony przed czarną magią. Przez ich czas trwania miałam się przygotowywać psychicznie na wieczór, który planowo miałam spędzić wraz z aroganckim przystojniakiem i małą Suri. Już-nigdy-nie-będę-w-stanie-się-do-niego-normalnie-odezwać. Grr, nawet sama myśl o tym, że będę musiała bawić się z Blackiem przyprawiała mnie o drżenie rąk i lekkie pocenie. Dzięki ciociu, serio. Ja naprawdę mam coś z głową, on nie był w błędzie nazywając mnie dziwaczką przez te wszystkie lata. Jestem najbardziej popieprzonym odmieńcem, jakiego znał Hogwart. No tak, ale wracając do tematu... po lekcjach i obiedzie Wielka Sala ma zapełnić się oceanem różnorodnych tkanin, guzików, cekinów i innych przedmiotów przydatnych w tworzeniu kostiumu na wieczorną zabawę. Syriusz miał ten swój wypaśny plan, który sprawiał, że rumieniłam się jeszcze bardziej, ale w sumie bałam się też trochę rekacji nauczycieli. I co zrobiłam z tymi moimi wątpliwościami co do skutków, wymyślonych przez Huncwota, przebrań? Absolutnie nic. Ja przecież nie potrafię się do niego normalnie odezwać. Wendy, ale z ciebie kretynka.

Dormitorium, w którym spały młodsze dziewczynki, było przestronne i udekorowane beżową tapetą w białe tiary. Znajdowało się tam pięć łóżek z kolumienkami, wielki kufer z zabawkami i mały stolik z krzesłami. Na jednym z nich siedziała moja podopieczna zawzięcie coś maziając po małym szkicowniku, który dostała ode mnie.
Na paluszkach zakradłam się by za nią stanąć, przykryłam jej stalowe oczy rękoma i szepnęłam:

- Zgaduj kto, maleństwo!

Dziewczynka podskoczyła w geście ekscytacji, zeskoczyła z niskiego krzesłka, które i tak było za duże na jej malutką posturę, i wtuliła się we mnie. Pogładziłam jej kościste plecki.

- Co tam ćwiczysz? - wskazałam głową na szkicownik, a ona wzięła go w ręce i pokazała mi. Rysunek przedstawiał czarownicę ubraną w szatę Gryffindoru. Miała ona blond włosy, raczej smutną minę i była bardzo chuda. Dzięki czarodziejskim kredkom rysunek ruszał się, dziewczyna machała patyczkowatą ręką i mrugała oczami.
- Narysowałam ciebie, Wendy!

Śniadanie ominęłam, byleby tylko nie spotkać czarnowłosego chłopaka. Nawet zaczęłam planować małe urwanie się z lekcji, ale przecież nie mogę unikać go przez resztę życia. Kiedyś trzeba stać się twardą... czy coś... Szłam z głową w chmurach jak zwykle, tylko tym razem nie myślałam o twórczości ulubionych malarzy, czy życiu ukochanych, fikcyjnych bohaterów, a o wczorajszym pocałunku. Całe życie wyobrażałam sobie, że pewnego dnia pocałuje mnie ten jedyny, w otoczeniu miliona zapalonych świeczek i płatków róż. A całowałam się jak jakaś lafirynda z chłopakiem, do którego nawet nie potrafię się odezwać.

Lekko spóźniłam się na lekcję i weszłam do klasy, gdy już wszyscy w niej siedzieli. Przeprosiłam profesora Slughorna, wbijając wzrok w buty przeszłam obok Huncwotów i usiadłam obok Lily. Rzuciłam skicownik, dwa ulubione ołówki i podręcznik na ławkę i zaczęłam udawać, że wertuję podręcznik w poszukiwaniu danego eliksiru. Kątem oka widziałam, że przyjaciółka rzuca mi pytające spojrzenie, ale zignorowałam to i zaczęłam podkreślać co dokładnie mam zrobić ważąc eliksir.
Lily odpuściła widząc, że nie mam humoru na rozmowę. Spięła swoje piękne, rude włosy i zabrała się do pracy. Robiła to z wielkim zapałem, zawsze jej tego zazdrościłam.
Nagle na moim podręczniku pojawiła się mała, złożona kartka. Dokładnie wiedziałam, kto był jej nadawcą. Drżącymi rękoma otworzyłam papierek.

'Miło było wczoraj.'





***

Myślicie, że kogo woli Syriusz? Katerinę czy Wendy? A może on sam nie wie? Kiedyś w ogóle się zdecyduje?(biorąc pod uwagę też poprzedni rozdział :3) A którą parę wolicie WY? :D

Przepraszam za spóźnienie, no ale mam teraz mega dużo stresów :D przeprowadzam się do nowego miasta i za tydzień zaczynam studia. Boję się, że zostane outsiderem w grupie albo będę zbyt leniwa, by pójść do sklepu i umrę z głodu, haha... No, dorołość się zbliża, niech mnie ktoś pocieszy xd

Koniec psot! - czyli Huncwoci rozrabiająOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz