16

131 26 8
                                    


Dzisiejszy dzień miał być super . Miały być zakupy i Maksym i Francesca . A tu nagle Maksym dzwoni do mnie zapłakany i wymawia cztery słowa , które zmieniają wszystko : Francesca jest w szpitalu .

***

Nienawidzę szpitali . Nienawidzę siedzenia w szpitalnej poczekalni . Nienawidzę być tu z własnej woli . Maksym zadzwonił do mnie pół godziny przed naszym wyjściem do City . Powiedział mi , że Fran chciała jeszcze pojechać po picie , więc wzięła deskę i pojechała do sklepu , który znajduje się trzy minuty od bloku . Na zakręcie potrąciłsamochód .
Gdy tylko mi to powiedział wsiadłam w pierwszą , lepszą taksówkę i od razu pojechałam w stronę szpitala .
Teraz siedziałam przed jej salą ,czekając aż lekarz pozwoli mi się z nią zobaczyć . Jezu jak ja się o nią martwię !

- Jesteś z rodziny ? - spytał przechodzący lekarz . Może w końcu się zorientował , że Maksym wszedł pół godziny temu , a ja przez ten czas stoję w tym samym miejscu .
- Tak - odpowiedziałam bez namysłu - to znaczy nie - speszyłam się .
- To jak to w końcu jest ? - spytał mnie uśmiechając się życzliwie .
- Bo właściwie to moja przyjaciółka , znaczy siostra mojego chłopaka , znaczy ... - język zaczął mi się plątać , a ja byłam bliska płaczu - stoję tu od pół godziny , i czekam aż ktoś pozwoli mi wejść - dodałam jeszcze cicho .
- Pozwalam - powiedział , a ja miałam ochotę go uściskać !

W końcu mogę ją zobaczyć . Niepewnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka . To najgorszy widok , jaki w życiu widziałam .

Maksym siedział przy jej łóżku zapłakany , ona również płakała patrząc na jego cierpienie . Gdy weszłam ich wzrok skierował się na mnie . Obydwoje mieli takie piękne błękitne oczy . Takie piękne błękitne oczy pogrążone w smutku i rozpaczy . Frani na mój widok uśmiechnęła się lekko , a Maksym tylko odwrócił wzrok bo nie chciał żebym widziała jego łzy . Za późno . Już po chwili byłam przy nim obejmując go od tyłu i całując w policzek .

- Wszystko będzie dobrze - szeptałam - będzie dobrze - powtarzałam , bo to jedyne co mogłam w tym momencie wyksztusić .
- Dzięki , że przyszłaś - powiedziała cicho Francesca - prawdziwa z ciebie przyjaciółka - dodała szeptem , a ja nie mogłam już dłużej powstrzymać łez .
- Ej nie ty ! Nie rozklejaj się - powiedziała do mnie teraz już roześmiana - to wy mieliście mnie pocieszać , nie ja was - dodała pół żartem , pół serio .

Obie spojrzałyśmy w tej chwili na Maksyma . Jego oczy nadal były mokre od łez , ale już nie płakał .

- Ja się po prostu o ciebie martwię ! - krzyknął i dopiero po chwili zdołał się uspokoić - ja się martwię Francesca - dodał już ciszej .
- Ja wiem - odpowiedziała patrząc mu w oczy .
- Co ci jest ? - spytałam .
- To na szczęście nie tak poważne jak powinno być po spotkaniu z autem - powiedziała uśmiechając się półgębkiem - noga wymaga rehabilitacji - dodała - miałam szczęście , mogłam wpaść na maskę , a on uderzył mnie tylko z jednej strony .
- Gdybyś miała szczęście wogóle byśmy tu nie siedzieli - dodał Maksym , który nadal był w szoku .
- Przepraszam państwa - przerwał rozmowę lekarz - czas odwiedzin się skończył - powiedział i spojrzał na nas naglącym wzrokiem .
- Pa - powiedziałam I dałam Fran buziaka w policzek .
- Przyjdę rano - powiedział Maksym - jesteś ważniejsza , niż jeden dzień w szkole - dodał , zanim Francesca zdążyła mu przerwać .
- Do jutra - usłyszałam jeszcze nim wyszliśmy na korytarz .

Teraz będzie trzeba walczyć . Razem z nią .

Słodka jak mal(w)ina ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz