Obecność(2,8)

86 7 0
                                    

To musiało się tak skończyć. Nie było innych opcji, nie było jak tego ominąć. Ale kim byłem żeby o tym pamiętać w takiej chwili? Mimo całego misternego świata otaczającego mnie pozostawałem jedynie człowiekiem.

Gdy podszedłem rzuciła mi ręce na szyję, objęła nogami w pasie, a jej usta przywarły do moich. Czułem jej smak wypełniający pustkę w moi sercu. Całowaliśmy sie namiętnie. Byłą łapczywa i kipiała pożądaniem. Na chwilę oderwała się od moich ust i wtedy to się stało.

Na jej twarz wpłynęły jasne barwy. Zbladła, a jej wargi straciły szkarłatny kolor. Zacharczała krztusząc się krwią. Kaszlnęła i czerwona ciecz ubrudziła moją koszulkę. Zaraz potem poczułem jak mój organizm zaczyna wypalać się od środka. Ból zaatakował mnie nagle i nie miałem jak się przed nim bronić. Od razu zemdlałem.


Gdy weszłam do jej pokoju pierwsze co rzuciło mi się w oczy i co sprawiło, ze krzyknęłam, to Wil leżący na podłodze z koszulką ubrudzoną krwią i ona leżąca na łóżku. Po jej brodzie spływała stróżka świeżej krwi.

-Co się stało, Nati?- spytała Wessa wchodząc za mną do pokoju zaalarmowana moim piskiem.-O mój Boże...- wyszeptała, gdy zobaczyła swoją siostrę.

-Co tu się stało?- jęknęłam. Wessa uśmiechnęła się blado.

-To musiało się w końcu zdarzyć- rzekła po chwili milczenia.- Tylko dlaczego akurat teraz?

Spojrzałam na nią nic nie rozumiejąc.

-Zawołaj... Madame, zawołaj ją- powiedziała.- No już!- krzyknęła widząc moje zdezorientowanie.


Zanim Natalia zdąży zbiec i wytłumaczyć sytuację dyrektorce ja muszę coś zrobić- postanowiłam w duchu.

Wiedziałam dokładnie co się wydarzyło. Znałam różne opowieści o takiej miłości i nie miałam żalu ani do siostry, ani do Wila, ze w końcu nie udało im się wytrzymać. Tyle, że teraz mogli zginąć. A to nie rokowało dobrze dla sytuacji całego świata.

Znałam też tę drugą przepowiednię. Nie do końca ją rozumiałam, ale ona odgrywała tam kluczową rolę. I on też. Nie mogę pozwolić im odejść. Ucierpią na tym wszystkie wymiary, ale przede wszystkim ja. Mel byłą jest i będzie moją siostrą. Może trochę arogancką i bezczelną, ale zawsze.

Ułożyłam ją na łóżku w prostej pozycji, z wyciągniętymi nogami i rękami wzdłuż ciała. Z Wilem było gorzej, ale jakoś udało mi się przenieść go na łóżko i ułożyć koło dziewczyny. uśmiechnęłam się sama do siebie, a potem do pokoju wparowała Madame, a za nią oczywiście Spyros. Oboje mieli niezbyt wesołe miny postanowiłam się wycofać. Stanęłam w progu uchylonych drzwi i przyglądałam się poczynaniom dyrektorki.

Gdzieś, teraz już nie pamiętam gdzie, słyszałam, ze jest cudowną uzdrowicielką. Pozostawiłam sprawę w jej rękach, bo wiedziałam, ze zdoła wiele zdziałać. Zagryzłam wargę i czekałam. Minęło może pięć minut, ale dla mnie była to prawdziwa wieczność.

Madame odwróciła się w moja stronę. Spodziewałam się ujrzeć na jej twarzy jakąś oznakę tego, że wie, co robić, że będzie dobrze. Ale ona była najzwyczajniej w świecie smutna, zawiedziona, przygnębiona. Przełknęłam z trudem ślinę, a ona pokręciła głową. Zacisnęłam zęby i moje usta wypełnił metaliczny smak krwi. Jęknęłam.

To wszystko ziało się tak szybko. Po prostu odwróciłam się i wybiegłam z pokoju. Usłyszałam głos wołającego za mną ojca, ale nie odwróciłam się, biegłam. Bez trudu szybko przebierałam nogami. Pędziłam korytarzem, dosłownie zleciałam po schodach, a potem potrąciłam kilka osób przechadzających się bez celu po torze mojego biegu. Nie pamiętam nawet kiedy wypadłam na dwór i pobiegłam prosto do lasu.

Najpierw Caleb, łzy pociekły po mojej twarzy, teraz Melisa. Przystanęłam, oparłam sie o drzewo i rozpłakałam na dobre. Patrzyłam niewidzącym wzrokiem w przesłonione częściowo przez liście niebo. Słońce przemierzało swoją znaną już na pamięć drogę. Z każdą kolejną godziną coraz więcej ludzi ginęło w obu wymiarach. Z każdą minutą ktoś niewinny oddawał swoje życie za sprawę, której nie potrafię zakończyć.

Zamrugałam kilka razy. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Chwilę potem to księżyc górował na niebie. W jego świetle wszystko wydawało się inne, bardziej tajemnicze, mroczniejsze, ukryte. Las nagle stał się bardzo nieprzyjemnym miejscem. Oderwałam plecy od drapiącej kory i rozejrzałam się. Ze strachem uświadomiłam sobie, ze nie mam pojęcia, gdzie jestem.

Spojrzałam w niebo, chcąc ujrzeć gwiazdy. Ale drzewa obróciły się przeciwko mnie i zakryły cenne drogowskazy. Przytulne schronienie przed wzrokiem innych stało się atakującą pułapką.

W końcu na wyczucie obrałam kierunek i ruszyłam wolnym krokiem. Temperatura zaczęła spadać. Zatęskniłam za ciepłym klimatem Calais. Nagle krzaki obok których szłam zatrzęsły się zdradzając czyjąś obecność. Zamarłam.

Obecność. Ktoś tu jest. Uciekaj. Obecność. Ktoś tu jest. Uciekaj.

Te słowa przewijały się niczym zacięta taśma przez mój umysł. Ale ja stałam w miejscu nie potrafiąc się ruszyć. Zatrzęsłam sie z zimna, a krzak raz jeszcze poruszył się. Tym razem mocniej.

W końcu wysiliłam się na krok w tył. Gałęzie zaszeleściły i z zarośli wypadł sporej wielkości zając. Wrzasnęłam przeraźliwie, a potem odetchnęłam z ulgą i nawet zaśmiałam się sama do siebie.

Zapadłą głęboka cisza i po chwili usłyszałam podniesione głosy dochodzące ze strony w którą szłam. Dopiero chwilę później rozpoznałam nerwowe nawoływanie Natalii i opanowany, aczkolwiek lekko podirytowany głos Spyrosa. Z radością i ulgą w sercu ruszyłam w tamtą stronę.

Już po chwili wpadłam w ramiona Natalii. Ta przytuliła mnie mocno.

-Nie masz pojęcia, jak kurewsko się bałam, że tam zaginiesz!- wykrzyknęła, gdy juz się od niej oderwałam. Uśmiechnęłam się ironicznie.

-Nic mi nie jest- odparłam. Zlustrowała mnie wzrokiem.

-Nienawidzę cię- mruknęła pełnym sarkazmu głosem. Zmierzwiłam jej włosy i pobiegłam szybko w stronę prześwitującego między drzewami budynku szkoły. Ruszyła za mną, ale nie mogła dorównać mojej szybkości.-Po co to zrobiłaś?- spytał, gdy zatrzymałam się przed wejściem. Razem przekroczyłyśmy próg.- Po co uciekałaś?

-Potrzebowałam chwili dla siebie- odparłam lakonicznie i wzruszyłam ramionami. Złapała mnie za rękę i przystanęła. Stanęłam przed nią w obronnej pozycji. Ręce skrzyżowałam na piersi.

-Nie było cię ponad cztery godziny!- wykrzyknęła.

-Pięć- wtrącił Spyros mijając nas. Wzruszyłam ramionami. Obruszyła się.

-Nigdy więcej tego nie rób!- warknęła i odbiegła. Podążyłam za nią wzrokiem zastanawiając się nad jej słowami, a potem skierowałam się do swojej sypialni.


Jego usta smakowały tak dobrze, że nie mogłam się powstrzymać. Dobrze znałam karę, ale nie zważałam na nią. Wiedziałam, ze śmierć jest blisko, ale jeszcze nie dość, by mnie złapać.Pocałowałam go łapczywie, a potem zapłaciłam.

Kaszlnęłam krwią i osunęłam się na łóżko. Świadomość opuściła mnie, a potem wróciła ze zdwojoną siłą. Przeniosłam się gdzieś indziej, do zupełnie innego świata. A może po prostu do innego wymiaru? Nie wiedziałam nic, oprócz tego, ze jestem sama jak palec i ze wszystkim muszę sobie poradzić.



Wojowniczka dwóch ŚwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz