Piąteczka

264 15 1
                                    

Siedziałam, a właściwie na wpół leżałam na swoim nowym, ogromnym łóżku, opierając się o jedną z poduszek. Czekałam. W zasadzie nie wiem, na co konkretnie, ale stan w jaki wpadłam wskazywał co nie co na to, że łatwo się z tego nie wykaraskam.

Jeszcze dwa dni temu mogłabym spokojnie stwierdzić, że takie rzeczy mnie nie dotyczą. Zakochanie? Czy to w ogóle można połączyć z takim zabójczym instynktem, jaki posiadam? Okazuje się jednak, że można.

Podniosłam się lekko znad poduszek i rozejrzałam po pokoju. Moje rzeczy już się tu walały i tworzyły iluzję drobnego nieładu. Tak na prawdę wszystko tutaj było na swoim miejscu, w lekkim jedynie artystycznym rozgardiaszu. Przesunęła wzrokiem po białych meblach i szkarłatnych dodatkach. Zatrzymałam wzrok na pustej białej ścianie za przezroczystym baldachimem. Będzie trzeba jakoś uzupełnić te braki.

Pamięcią sięgnęłam daleko wstecz,aż do pakowania. Czy zabrałam jakieś zdjęcia, plakaty, lub tego typu rzeczy? Za nic nie mogłam sobie przypomnieć. Czyli jednak trzeba będzie rozpakować dwie ostatnie torby, a w zasadzie plecak i torbę.

Nagle z rozmyślań wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi.

-Proszę- krzyknęłam trochę za głośno. Drzwi uchyliły się i do środka weszła dyrektorka, Madame Beatrycze. Natychmiast zwlekłam się z łóżka.

-Cześć, Mel- powiedziała kobieta i usiadła na łóżku. Poklepała pościel tuż obok siebie, więc posłusznie zajęłam miejsce.- I jak ci się podoba?- spytała rozglądając się po pokoju.

-Jest piękny- odparłam zgodnie z prawdą. Pokiwała głową.

-Od dziewięćdziesiątego piątego nikt w nim nie mieszkał- odezwała sie nagle, jakby ta informacja dopiero co przyszła jej do głowy. Byłam trochę zdziwiona, ale miałam wrażenie, że nie to powinno mnie dziwić w tej szkole.- Byłam ostatnia lokatorką.

Przerwała na chwilę i spojrzała na mnie. W jej oczach widziałam, że tęskniła, albo za tym miejscem, albo za czasami, jakie już minęły. Po chwili smutek na jej twarzy ustąpił radości.

-No, ale nie o tym chciałam z tobą pomówić! Jestem prawie pewna, że już się domyślasz, ze z tą szkołą jest coś nie tak- powiedziała to takim tonem, jakby to było oczywiste.- To szkoła dla osób wywodzących się z kilku najstarszych rodów Europejskich wywodzących się ze średniowiecza. Jeśli chodzi o nasz kraj, mowa oczywiście o Piastach. Każdy kraj ma swój ród, a w nim osoby, które będą się szkolić na Wojowników dwóch Światów.

-Wojowników dwóch Światów? Nie rozumiem, kto mnie wybrał?- spytałam lekko zdezorientowana.

-Twoja krew cię wybrała. Pochodzisz w linii prostej od samego Mieszka I- odparła spokojnie Madame. Prawie wybuchnęłam śmiechem. Opanowałam sie jednak i postanowiłam wysłuchać jej do końca.

-O co właściwie chodzi z tymi dwoma światami?- zaczęłam od najbardziej nurtującego mnie pytania. Największej na razie niejasności w jej wypowiedzi.

-Kiedyś, jeszcze w średniowieczu pewna osoba odkryła dwanaście luster, których powierzchnia, zamiast odbijać to, co widzi, przypominała srebrną masę. Były to portale do dwunastu innych, równoległych wymiarów. Każdy z nich jest trochę inny, ale w gruncie rzeczy nie różnią się bardzo od naszego ludzkiego świata- przerwała na chwilę, by przyjrzeć sie mojemu kamiennemu wyrazowi twarzy.- Każdy z uczniów jest wojownikiem, który podróżuje pomiędzy naszym, a jedynym otwartym wymiarem, Wesemirą. Lustra do pozostałych jedenastu wymiarów zostały zniszczone na przełomie wieków- znów przerwała. Tym razem wyjrzała za okno i wstała.- Czas na twoją pierwszą lekcję.Wili zaraz tu będzie- to powiedziawszy wyszła w pośpiechu.


Gdy wyszła w pośpiechu z pokoju, wiedziałem gdzie się uda. Pójdzie i porozmawia z nią o szkole. A potem zapuka do moich drzwi i pójdę z nią na pierwszą lekcję. Będę skazany na patrzenie na jej zmieniające się pod wpływem informacji oblicze, na jej piękny uśmiech, czarujące oczy. Zacząłem się zastanawiać, czy Madame nie zrobiła tego specjalnie. Ale przecież podobno da się to uratować. I okupić krwią. Większość większych przekleństw trzeba okupić krwią.

Ciche pukanie wyrwało mnie z zamyślenie. Szybko sobie z nią poradziła.

Wstałem i wyszedłem z pokoju. Potem po prostu otworzył drzwi jej pokoju. Stała przed oknem, tyłem do niego, palce miała zaciśnięte na kamiennej płycie imitującej parapet. Nawet nie drgnęła, gdy wszedłem. Jej rude włosy spływały ku dołowi delikatnymi falami. Odwróciła się w moją stronę ukazując połowę twarzy naznaczoną blizną. Jej szare oko trwało w miejscu bez ruchu. Wpatrywała sie w coś bez mrugnięcia.

Potem jakby wyrwawszy sie ze stanu chwilowego odrętwienia, ruszyła się w moją stronę. Wyminęła mnie w drzwiach i przystanęła tuż za progiem.

-Prowadź- powiedziała tak cicho, że ledwie ją dosłyszałem.

Przez całą drogę szła za obok mnie w milczeniu. Wybrałem najkrótszą drogę prowadzącą do piwnicy, gdzie czekać powinno kilka innych osób i nauczycielka. W zasadzie, to była ona tam jedynie dla pozorów i wyrównania nieparzystości pomiędzy początkującymi, a opiekunami. Idea pierwszej lekcji z lustrem była bowiem taka, by wejść do drugiego wymiaru z osobą już obeznaną i uczyć się od podstaw tego, co inni już wiedzą. Czy jakoś tak. Nie ukrywam, że mogłem coś poplątać.

Dotarliśmy do salki pod ziemią szybciej niż inni uczniowie. Mimo, że miejsc było od wyboru do koloru, dziewczyna zajęła ostatnią, zwykle zajętą jedynie przeze mnie, ławkę. Usiadłem na krześle obok i zacząłem przypatrywać się ścianie.

Kątem oka wyłapywałem zmiany w jej mimice. Nie było jednak wiele do obserwowania. Kamienna maska cały czas skrywała jej oblicze, gdy najpierw rozejrzała się po klasie, zatrzymując przez chwilę wzrok na lustrze, a potem cały czas patrzyła na nauczycielkę, która chyba tego nie zauważyła. Przyglądała sie jej minie, stylowi poruszania, reakcjom na różne dźwięki, na wchodzących uczniów. Mógłbym przysiąc, że przeczytała w niej jak w otwartej księdze.

Po chwili do klasy wpadła reszta uczniów. Wszyscy szerokim łukiem obeszli naszą ławkę, a Mel po kolei przyjrzała im się dokładnie, ale dyskretnie.

Nauczycielka podniosła się energicznie. Poprawiła spódnicę i zerknęła na pierwsze ławki.

-Witam serdecznie wszystkich nowych uczniów!- powiedziała głośno. Jak na mój gust troszkę zbyt głośno.- Za chwilę przeniesiecie się po raz pierwszy do Wesemiry, czyli drugiego z wymiarów. Bardzo proszę, abyście dokładnie słuchali waszych partnerów ze starszych klas i dobrze zapamiętali tę lekcję. będzie ona niezwykle ważna w przyszłości.

Wszyscy wstali, a kobieta szybkim krokiem podeszła do lustra. Stanęła przed nim i wyszeptała:

-Vie minut sinne...

Gdy tylko ostatnie słowo wypłynęło z jej ust tafla lustra zmąciła się potężnie, a srebrna woda wychyliła się poza srebrne ramy i wciągnęła kobietę do siebie. Oczy Mel lekko się rozszerzyły, ale nic nie powiedziała.

Każda para po kolei podchodziła do lustra. Byliśmy ostatni, bo kolejność szła ławkami. Gdy nadeszła nasza kolej dziewczyna wstała i podeszła do lustra bacznie mu się przyglądając. Stanąłem za nią i ująłem ją za ręce. Wyszeptałem słowa, powtarzane już przez wszystkich, w tym samym czasie, co ona.

Zwiększyłem uścisk moich dłoni, gdy poczułem, jak srebrna masa wciąga nas w głębinę. Zamknąłem oczy.


Wojowniczka dwóch ŚwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz