Nerwy zazwyczaj trzymane na wodzy teraz puściłem zupełnie wolno. Zalała mnie fala niewskazanego w takiej sytuacji niepokoju i strachu, lęku przed tym, ze stracę pierwszą w życiu osobę, którą pokochałem. W pełnej napięcia ciszy głośno liczyłem pozostałe jej sekundy.
Wyłoniłam się z ciemności i świat wydał mi się dużo jaśniejszy. Widziałam wszystko. Dostrzegałam przeróżne szczegóły dużo szybciej, zapamiętywałam wszystko co widziałam. Mój wzrok przenikał przez ściany, przedmioty, ludzi. To co widziałam szybko zaczęło mi przeszkadzać. Dostrzegałam rzeczy, których nie chciałam, lub nie powinnam widzieć. Oczy rozbolały mnie strasznie i zaczęłam znów zatracać się w ciemności. Zaczęłam biec. Jakby właśnie ten ból wpędzał mnie w obłoki mroku. Czułam, ze jeżeli tam wpadnę, nie będzie dla mnie ratunku. Biegłam przed siebie ile sił, piekące oczy nie ułatwiały mi zadania. Mimo wszystko, nawet gdy je zamykałam nadal wszystko widziałam, w innych, rozmytych, ciemniejszych barwach. Gdy tylko to spostrzegłam przeraziłam się i stanęłam. Odwróciłam się w panice. Chciałam koniecznie dowiedzieć sie, o co tu chodzi. Spostrzegłam jedynie ciemność, która chwilę potem wyciągnęła po mnie swoje ręce. Więc to koniec, nie ma już dla mnie przyszłości. I co dziwne, ostatnie o czym pomyślałam, nim zatraciłam się w tym mroku, był żal, ze podczas tych kilku szybkich dni nie miałam okazji pocałować Wila.
To były sekundy. Gdy tylko skończyłem odliczanie, jej serce przestało bić, a jej klatka piersiowa zapadła się w sobie. Mimo to nadal miała rumieńce na twarzy, a krew w jej żyłach krążyła. Jakby jej dusza czekała na spełnienie jakiegoś marzenia.
Spojrzałem na jej otwarte oczy, spojrzenie utkwione we mnie, na jej szkarłatne usta, mleczno-białą skórę, na długie, rude włosy.
To co zrobiłem było instynktowne. Gdy nasze usta złączyły się przestałem w ogóle myśleć o tym, ze to może i mnie zabić. Jaki sens miałoby mieć życie bez niej? To, co wtedy mnie do niej przyciągało, teraz złączyło mnie z nią na zawsze.
I wtedy to sie stało. Patrzałem w jej oczy, gdy one nagle zmieniły kolor na czerwony. Dziewczyna zamrugała. Zamiast natychmiast sie ode mnie odsunąć odwzajemniła pocałunek z dziką zachłannością.
Ciemność była wszędzie. Otaczała mnie z każdej strony, Mrok spowijał moje ciało swoją pajęczyną. Nie było nic poza tym. I nagle je zobaczyłam. Oczy. Czarne, ciemne, mroczne, tajemnicze, przyciągały mnie. Nagle ciemność wokół mnie zaczęła blednąć. Zamieniła się w szarość, a potem ustąpiła światłu.
Powróciłam do rzeczywistości tak nagle jak zostałam od niej oderwana. Nadal patrzałam w jego oczy. Ale coś sie zmieniło. Czułam jego usta na swoich. Życiodajny pocałunek, który oderwał mnie od mrocznej matni. Odwzajemniłam go. Czyż nie tego chciałam? Czyż nie o tym myślałam. Czułam jak mnie przyciąga, jak go pragnę.
Mój skryty instynkt zaczął się wychylać trudno mi było go pilnować, utrzymać w ryzach, nie posunąć się za daleko. Gdy było juz prawie po fakcie, oderwałam się od Wila i odsunęłam pod ścianę. Spuściłam wzrok, ale nadal go widziałam. Wiec to prawda. To była próba. Próba umiejętności, czy sobie poradzę. Prawie nie dałam rady. A nie, ja nie dałam rady, to Wil mi pomógł. To on mnie wyciągnął. Uratował mnie. Czy powinnam być teraz dozgonnie wdzięczna?
-Meliso!- krzyk poniósł sie echem po korytarzu. Rozpoznałam czysty głos Wessy, a patrząc w stronę, z której dochodził, przez jedną ze ścian krętego korytarza, dostrzegłam ją i jej towarzysza o ciemnych, krótkich włosach i szaroniebieskich oczach.
-Tutaj!-krzyknęłam donośnym głosem. Zaraz skierowała się w dobrą stronę i juz po chwili i Wil ją dostrzegł.
Dziewczyna szła radosnym krokiem. Chłopak podążający za nią krył wzrok po kątach, od czasu, gdy dostrzegł Wila.
-Madame plotła coś, że być może nie żyjesz- powiedziała lekkim tonem.
-Dzięki, że się o mnie martwiłaś- odrzekłam z sarkazmem.
-Oj, przestań, ciebie nie da się tak łatwo zabić- uśmiechnęłam się pod nosem, ale w pamięci wróciłam do momentu, gdy ciemność zaczęła mnie pochłaniać. Zadrżałam pod wpływem zimna, które nagle mnie ogarnęło. Wil automatycznie przygarnął mnie do siebie. Wessa szturchnęła swojego kompana. Wyszeptała coś cicho.
-Kto to jest, Wess?- spytałam.
-Mój opiekun- odparła z roztargnieniem.
-Opiekun? Madame przyjęła cię jako uczennicę?- spytałam z niedowierzaniem. Kiwnęła głową z uśmiechem.-Caleb, przedstaw się- szepnęła szturchając go znów.
-Cześć- mruknął chłopak.- Jestem Caleb Gazdecki.
Wil spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Zbieżność nazwisk- odparłam szybko.- jestem Melisa Gazdecka.
-Wil.
-Nie musicie sie przedstawiać. Wszyscy was znają- odparł Caleb.
Spojrzeliśmy po sobie z Wilem. Wzruszyłam ramionami.
-Właśnie o tym chciałam ci powiedzieć- zaczęła Wessa.
-O czym?
-Nadeszła groźba z Dwójki- zawyrokowała białowłosa.

CZYTASZ
Wojowniczka dwóch Światów
FantasyByła inna, ale tylko trochę. Robiła wszystko, żeby się nie wyróżniać, ale i to nie pomagało. Prawie we wszystkim odstawała od zwykłych 15-letnich dziewcząt. Była szybka, silna, odważna i zagubiona w sobie. Sprawiała wrażenie osoby bardzo tajemniczej...