3 5.

55 2 0
                                    

Weszliśmy do pomieszczenia i groty włóczni natychmiast skierowały się w stronę naszych gardeł. Byłam zaskoczona. Nawet bardzo, ale nie okazałam tego. Martwym wzrokiem przebiegłam po patrzących na mnie bez wyrazu strażnikach.

-Obawiam się, że wojna już dotknęła ten wymiar- oznajmiła cierpko Athena.- I stanęliśmy nie po tej stronie, której się spodziewałeś- warknęła.

Spyros obserwował całe zamieszanie z nożem siostry przystawionym do gardła i autentycznym strachem w oczach.

-Gdzie jest Zwierzchnik?- wycharczał starając się usilnie, by głos mu nie drżał.

Athena uśmiechnęła się pod nosem i skłoniła lekko.

-Do usług braciszku- widząc jego minę parsknęła śmiechem.- Wybrali mnie całkiem niedawno. Minęły ze dwa tygodnie- zapatrzyła się w odległy punkt na ścianie.

Nie widziałam szans na ucieczkę przy tak dużej ilości wyszkolonych wojowników z bronią skierowaną przeciw nam. Zerknęłam na Wila, a on jakby odgadując moje intencje pokręcił ze smutkiem głową. Znów daliśmy się złapać.


Wyprowadzili nas przed pałac, rozgonili gapiów i przygotowali portal na Dwójkę. Mogłem się domyślić, ze to się tak skończy. Przecież oboje z Mel wiedzieliśmy, że Dimitrios był zakochany w Athenie, z wzajemnością. Zapomnieliśmy się i teraz znów musimy płacić za błędy. 

Droga do Kairu była krótka. Byliśmy skuci ze sobą łańcuchem i otoczeni przez straż. Musieliśmy posłusznie iść na śmierć, która z całą pewnością czekała na nas w fortecy mojego ojca.

U bram czekał na nas Dimitrios we własnej osobie. Bez słowa przyglądał się nam, gdy przekraczaliśmy próg jego domu gotując się na cierpienie. Uśmiechnął się dopiero, gdy Athena podeszła do niego i złożyła na jego ustach powitalny pocałunek. Dokładnie widziałem reakcję Spyrosa. Nie powiedziałbym, że był zadowolony.


Siedziałam w tej samej komnacie, co wtedy. Na ścianach nadal była moja krew, jakby to pomieszczenie nie przestało czekać na mój powrót. I na nieszczęście się doczekało. Dimitrios jeszcze nie zaszczycił mnie swoją obecnością, ale czułam, że niedługo to nastąpi. Obawiałam się, ale wiedziałam, że cokolwiek ma się stać, przetrwam.

Opierałam się plecami o obdartą z tapety ścianę i bawiłam się sznurami na rękach. Nie były mocno zaciśnięte. Zupełnie jakby wiedzieli, ze nie będę więcej uciekać. Bo nie zamierzałam. Chciałam się zmierzyć z przyszłością. Pokazać na co mnie stać. Liczyłam też na możliwość odegrania się na Dimitriosie za brata. Ale to był drugoplanowy cel. Nie chciałam więcej uciekać.

Wróciłam wspomnieniami do momentu, gdy Wil powiedział mi o swoim śnie. OD razu mu uwierzyłam. Słowa, które mu wtedy powiedziałam krążyły pomiędzy moimi myślami. Dobrze, że nie wierzę w przeznaczenie. Bzdura. Kompletny fałsz. A wszystko po to, by się nie martwił. Wiedziałam, dlaczego to powiedział. Obiecał mi prawdę. Ja mu też, ale ważniejszy okazał się spokój. Potrzebowałam go właśnie w tej chwili, choć nie mogłam wykluczyć, że to właśnie teraz wypełni się zapowiedziane mu przeznaczenie.

Tak, czy inaczej słowa, które oboje znaliśmy nie mówiły jasno, czy mnie zabije i, co najważniejsze, dawały szansę na happy end. Małą, bo małą, ale jednak.


Wiedziałem, że mnie zabije. Nie chciałem umierać, nie byłem gotowy. Przyzwyczaiłem się do umykania śmierci, kiedyś robiliśmy to razem. Nie potrafiła nas dorwać. A teraz jedne będzie powodem złapania drugiego. Tak nie powinny kończyć się przyjaźnie. A wszystko prze moje głupie decyzje, obraźliwe słowa, pochopne wnioski, wybuchowy temperament. Słowem- to moja wina. Znałem karę za błędy. Karą za wszystko jest śmierć. Wiele bym dał, żeby móc to odkręcić.

Wojowniczka dwóch ŚwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz