Czwóreczka

273 19 0
                                    

Gdy mówił wyczuwałam pasję w jego głosie. Czułam też na sobie jego czujne spojrzenie, choć miało to może mało wspólnego z obserwowaniem intruza, a bardziej z przypatrywaniem się moim względom. Mimo wszystko chciałam, aby myślał, ze tego nie dostrzegam. W jakiś sposób jego oczy mnie do siebie przyciągały. Tak samo jednak przyciągały mnie też kłopoty, więc nie chciałam ulegać chwilowym chęciom.

 Przecież długo tu nie zabawię, nie?

 Mimo, że podejrzewałam, ze matka nie powiedziała mi całej prawdy. To nie jest najzwyklejsza szkoła dla niegrzecznych nastolatków. Zachowanie chłopaka też na to wskazywało. Był inny niż normalne nastolatki, ale nie wydawał sie kryminalistą. Raczej przeszkolonym agentem.

 Z uwagą słuchałam jego wykładów. Potrafił zainteresować tym, o czym mówił, a przecież jedynie oprowadzał mnie po szkole. Po około pół godzinie chodzenia dotarliśmy do internatu, czyli jak ona to ujął, części mieszkalnej tej fortecy.

 Nie było tam widocznego podziały na żeńską i męską część. Każdy pokój przeznaczony był dla jednej osoby i przyznawany po zwolnieniu nowemu uczniowi bądź uczennicy. Przeszliśmy sporą część korytarza usianego drzwiami różnych wielkości nim Wil zatrzymał sie przy czarnych, hebanowych drzwiach wysokich pod sam sufit, ozdobionych płaskorzeźbami. Chłopak dał mi chwilę czasu na przyjrzenie się temu zjawisku i przeszedł do następnych drzwi, które znajdowały się około pięć, sześć metrów dalej. Te były białe, także wysokie i usiane płaskorzeźbami, ale widocznie kontrastowały z ciemnymi ścianami korytarza, przez co wydawały się bardziej interesujące.

-To najstarsza część internatu- oznajmił.- Dwa pierwsze pokoje, jedyne, które się zachowały po pożarze z 4 września 1995. Spłonęła wtedy cała pierwsza i druga kondygnacja, oraz ta część- wskazał ręką miniętą już przez nas część korytarza.- trzeciej należących do internatu. Reszta szkoły nie ucierpiała.

-Tylko te dwa ostatnie?- spytałam zainteresowana.- Na cały ten budynek?- Kiwnął głową, a kilka pojedynczych kosmyków zleciało mu na oczy. Zdmuchnął je na bok.

 Wil stanął obok mnie i wyjął z kieszeni mosiężny klucz. Przekręcił go w zamku i uchylił drzwi.

-To twój nowy dom, rozgość się- uśmiechnął się do mnie promiennie. Wzniosłam lekko brwi do góry. Zaprosił mnie gestem, abym weszła.

 Odchyliłam drzwi jeszcze bardziej i zachłysnęłam się klasycznym wdziękiem i przepychem pokoju godnym dam.

 Naprzeciw mnie spowite w zasłonach i firankach, stało okno balkonowe. Tuż obok niego w świetle wpadającego przez nie słońca spoczywało na kształtnych, rzeźbionych nogach duże biurko, a przy nim wygodne krzesło. Na przylegającej do tego narożnika ścianie łączącej się też z prawą stroną futryny od drzwi, wisiało kilka ładnych obrazów, które od razu obiecałam sobie zamienić na coś bliższego mojej naturze. Stała tam też gitara i sztaluga malarska. Po drugiej stronie drzwi znajdowała się szafa wielkości garderoby, a przy niej moje walizki i inne bagaże. Zaraz za szafą stała toaletka z kosmetykami, a koło niej znajdowały się drzwi. Przyjrzałam się im uważniej i stwierdziłam, ze to chyba łazienka. Zaraz za nią, w ostatnim rogu pokoju stało wielkie łóżko z baldachimem zasłane kołdrą o szkarłatnej barwie, nieco jaśniejszą narzutą i dwoma wielkimi poduchami.

  Uśmiechnęłam się sama do siebie. Na pewno nie trafiłam do więzienia, a jeśli tak, to czy warto z niego uciekać?

 Odwróciłam się i zauważyłam, że Wil nadal stał w progu.

-Nie wchodzisz?- spytałam zaciekawiona jego nagłym dystansem.

-Raczej nie, uciekam do siebie. Przyjdę po ciebie, gdy Madame w końcu poda mi twój plan i będę wiedział, gdzie cię zaprowadzić.

-Mam rozumieć, ze jesteś moim opiekunem?- spytałam i podeszłam do niego.

-Nie sądzę, abyś potrzebowała mojej opieki- zauważył. Skwitowałam to uśmieszkiem.- Ale zawsze mogę ci pomóc- przerwał, jakby na coś czekał.- Sam nieraz sie tu na początku zgubiłem- powiedział,a  potem zawrócił sie na pięcie i odszedł. Zniknął za czarnymi drzwiami drugiego pokoju. Jeszcze przez chwilę stałam w progu i uśmiechałam się do pustki ziejącej z korytarza.


 Sam nie wiem co sie wtedy stało. Ona mnie po prostu ciągnęła do siebie. Jakbyśmy byli związani jakąś siłą, której się nie da oszukać. Zanim się do czegokolwiek poza patrzeniem posunąłem, zdążyła zadać pytanie, na które miałem odpowiednią odpowiedź. A potem wyszedłem. Nie wiem, czy była zadowolona, czy zawiedziona.

  Chciałbym móc z całą pewnością założyć, że czuła to co ja. Czyż wtedy nie byłoby łatwiej? Możliwe.

 Usiadłem na skraju niepościelonego łóżka i na chwilę wyłączyłem się z życia. Po prostu odpłynąłem do krainy moich przemyśleń, którymi nie podzieliłbym sie z nikim. To była zamknięta strefa. Bardzo niebezpieczna.

 Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Najpierw delikatne, potem nasilone.

-Wejść- mruknąłem na tyle głośno, by ten kto musiał usłyszał mnie po drugiej stronie drzwi.

 Madame z całą pewnością zaliczała się do tych osób. Gdy tylko ją zauważyłem zerwałem się na równe nogi. Miałem do tej kobiety ogromny szacunek. Była swego czasu najlepszą z najlepszych... i przyjaciółką mojej Ś.P. matuli. To ona nauczyła mnie wszystkiego, co potrafię. A teraz uczeń przerósł mistrza. Podobno.

-Cześć Wili- odezwała się miłym głosem. Kiwnąłem jej głową.-Kiedyś nie byłeś taki małomówny- mruknęła pod nosem. Uśmiechnąłem.- CO tam u naszej Mel?- spytała.

-Jest inna, niż wszyscy tu.

 Kobieta w zadumie kiwnęła głową.

-Taka jak ty- powiedziała patrząc na mnie. Pokręciłem głową.- W końcu to zauważysz.

 Usiadła lekko na łóżku ignorując całkowicie panujący na nim nieład. Nagle jej twarz rozjaśniła się.

-Przyniosłam ci jej plan, choć niepotrzebnie...

-Dlaczego?- zainteresowałem się.

-Bo swój znasz już na pamięć- mrugnęła do mnie. W duchu zastanawiałem sie, czy ją za to uwielbiać, czy nienawidzić. Przecież chciałem sie od niej trzymać z daleka. Nie kusić losu. Zapadła chwila ciszy. Madame patrzała w podłogę jakby dobierała odpowiednie słowa.- Wiem, co do niej czujesz- powiedziała w końcu. Powstrzymałem się od jęknięcia.- Muszę cie ostrzec. Istnieje dość jednoznaczna przepowiednia dotycząca tej sytuacji.

-Wiec to jest jakaś sytuacja?- spytałem sarkastycznym tonem.- A nie po prostu zakochanie?

-Nie rozumiesz- zaprzeczyła, a potem powiedziała coś, co sprawiło, ze zrozumiałem. I zacząlem się zastanawiać.


Wojowniczka dwóch ŚwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz