Siódemka część Pierwsza

212 15 1
                                    

-Byli wściekli- powiedziała Weskonka patrząc na mnie z nienawiścią.- Ciągle tłumaczyli się, że to dla dobra planety, wszystkich wymiarów. Najpierw trzymając na celu królową kazali stawić się wszystkim na placu. Zaczęli strzelać...

-A ty?- spytałam.- Nie było cię na placu.

-Byłam wtedy w lesie, daleko. Przyszłam, gdy strzelali. Schowałam się za drzewem, obserwowałam. Byłam cicha, pozostałam niezauważona. Strzelali do wszystkich. Dzieci mężczyzn, kobiet. A potem zażądali wydania Dziecka Półkrwi, a w zamian zaoferowali odtrutkę- wbiła we mnie wzrok.- Cuchniecie na kilometr, dla mnie to oczywiste, że wtedy cię w wiosce nie było. Nie było żadnego z was.

 Spojrzałam z lekkim zdziwieniem na twarzy na Wila. Wzruszył ramionami.

-Nie posłuchali?- spytałam.

-To chyba oczywiste.

-Skąd przybyli?- zapytał Wil.

-Przybyli, nie przybyli- mruknęła.- Przylecieli!

 Wil nie wydawał się zaskoczony.

-Z Londynu?- zadał szybkie pytanie.

-Z Kairu!- to go zaskoczyło.- Mieli ten śmieszny akcent odziedziczony po przodkach z Trójki.

 Przysłuchiwałam się spokojnie ich rozmowie, jednak moje zdziwienie rosło z każdą chwilą. Nie mogłam się wprost doczekać, kiedy wszystkie niewyjaśnione jeszcze zagadki rozwiążą się. Kiedy posiądę wiedzę, którą dysponuje Wil.

-Odlecieli, gdy zaczęły padać pierwsze osoby, a my nadal nikogo nie wydaliśmy. Głupcy!- dziewczyna zacisnęła pięści i patrzyła wściekle w ziemię.

-Jak się nazywasz?- zapytałam nagle. Spojrzała na mnie przeciągle.

-Wessa- odparła po chwili.

-Co teraz zrobisz? Czy ktokolwiek wie, że cała twoja wioska została wybita?- spytałam. Spuściła wzrok jakby dopiero teraz pojęła, co się stało.

 Wil spojrzał na mnie z zainteresowaniem zastanawiając się pewnie, do czego dążę. Sama nie wiem, o co mi w tamtej chwili chodziło, ale wydało mi się ważne, by zanim stąd zniknę, mieć pewność, że ta zabawna istotka znajdzie się w bezpiecznym miejscu.

-Może...- zaczęła, ale nagle przerwała.- Wydaje mi się, że wszyscy już wiedzą- powiedziała ze smutkiem i westchnęła ciężko.- Co gorsza, pewnie popierają politykę Kairu.

-Może...?- spytałam i urwałam. To chyba głupie rozwiązanie.- To jakby nie było podobno nasza wina- dodałam z uśmiechem.

-Wiem, o co ci chodzi- powiedział Wil.- To chyba byłoby jedyne, co moglibyśmy zrobić dla niej.

 Westchnęłam. Chyba jedyne.

-Więc zróbmy to. O konsekwencje pomartwimy się potem- uśmiechnęłam sie przekonująco. Roześmiał się.

 Odwróciłam się do Wessy. Miała szklane oczy i zaciśnięte ze strachu usta.

-Byłaś kiedyś w pierwszym wymiarze?- spytałam ją. Spojrzała na mnie i pokręciła głową.- Kiedyś musi być ten pierwszy raz- uniosła lekko kąciki ust. Pomogłam jej wstać.

-Jedyny sposób, żeby wrócić, to przedostać się przez portal- powiedział Wil.

-W Calais jest jeden na Jedynkę- powiedziała Wessa.- W bibliotece- wskazała drzewo za moimi plecami.

 Było zniszczone, ale dało się do niego wejść. Portal okazał się być leistą srebrna masą trzymającą sie ściany, jakby ta miała własną grawitację. Złapałam Wessę za ręce, a Wil objął mnie jedną ręką w pasie. Uśmiechnęłam sie pod nosem, a potem on powiedział kilka cichych słów i srebrna masa wciągnęła nas do swojego wnętrza.

 Wylądowaliśmy w szkolnej sali, jako pierwsi przybyliśmy z powrotem.

 Od razu udaliśmy się do dyrektorki. Madame była bardzo zainteresowana i jeszcze bardziej przestraszona naszą historią, lecz starała się jak mogła, by zachować spokój.


 Gdy na nią patrzałem moje serce zaczynało bić szybciej. Stała w gabinecie Madame, ubrana na czarno, z rudymi włosami związanymi w grubego warkocza, którego przerzuciła sobie przez ramię. Widziałem, jak z przejęciem, ale też spokojem opowiada historie, która nas spotkała. Co jakiś czas kiwałem głową dla uwierzytelnienia jej słów. Wessa natomiast stała w kącie i chłonęła wszystko wzrokiem. Zachowywała sie jak ja po raz pierwszy w jej wymiarze.

 Madame natychmiast oddelegowała ją razem z jakimś chłopakiem do znalezienia pokoju dla niej. Sama zaś wstała i zaczęła nerwowo przechadzać się o gabinecie.

-Nie mam pojęcia co robić- powiedziała nagle. Nie dobrze. Madame zawsze wyróżniała sie zimną krwią, zdrowym rozsądkiem i umiejętnością szybkiego znalezienia wyjścia z sytuacji.

-A co konkretnie sie dzieje?- spytała niewinnie Mel.

-Naszej planecie, wszystkim wymiarom, grozi wojna domowa. W jakiś sposób, nie wiem jaki, upodobano sobie znalezienie i wyłapanie Dzieci Półkrwi, z tego co sądzę także Innowymiarowców, czyli obcych. Dla tego szczytnego celu, Weskończycy zaczynają zabijać, a to w najbliższej przyszłości doprowadzi do wojny pomiędzy nimi, a nami, a także innymi wymiarami. 13 stron, 13 frontów, największa wojna w historii, prawdopodobnie koniec świata- jak zwykle Madame zaszczyciła nas prostą, bezpośrednią i niezbyt przemyślaną odpowiedzią, która wprowadziła chyba więcej zamieszania niż porządku, ale tego nie potrafiłem z całą pewnością stwierdzić.

-Co to są Dzieci Półkrwi?- spytała tylko Mel.

-Z korzeniami z dwóch Wymiarów. Matka z Dwójki, ojciec z Trójki i tym podobne- odparłem.- Jak ja- dodałem po chwili. Spojrzała na mnie tymi swoimi tajemniczymi oczami, w których kryło sie zainteresowanie.- Mój ojciec był z Czwórki. Kiedyś ci o tym opowiem- mrugnąłem do niej. Uśmiechnęła się.

-Madame- powiedziała Mel.- Wessa mówiła też o mnie- zauważyła. Tego sie obawiałem. Madame zastygła w bezruchu. Powoli odwróciła sie w naszą stronę.

-Taak- powiedziała wolno.


Wojowniczka dwóch ŚwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz