Jedenastka

176 15 0
                                    

-Niech zgadnę, podbili stawkę za moją głowę?- Wessa uśmiechnęła się nie znacznie na moje słowa.

Jej mina pozostawiała jednak wiele do życzenia.

-Żądają wydania trójki przebywających tu mieszańców.

-Na świecie, w tym wymiarze, jest wiele mieszańców- zauważył wolno Wil.

-A oni chcą tych trzech, przebywających tutaj- wtrącił Caleb.-Ale tu jest jedynie dwoje dzieci Półkrwi...

-... I żadnego z nich nie wydamy- dokończyła za niego Wessa.

-Zastanówmy się chwilę- zaproponowałam.- Ci z Kairu, chcą pojmać mieszańców, ale najwyraźniej nie wszystkich. Stosują do tego dość drastyczne środki, więc musi im na tym zależeć. Nie żądali od nas niczego, dopóki sie tu nie pojawiłam, razem z Wessą.

-Tyle, że ja nie jestem ... DO czego ty dążysz?- spytała przerywając wpół zdania.

-Wydaje mi sie, ze to ty byłaś ich początkowym celem. To za ciebie zginęli mieszkańcy Calais. A gdy uciekłaś zwrócili sie do nas. Dostrzegli mnie i Wila jako potencjalnych kandydatów do tego, do czego dążą i zażądali także naszego życia. Gdzie się podziewają twoi rodzice, Wess?- spytałam na koniec.

-Ja... Nie wiem, matka zmarła przy porodzie, a ojciec... zniknął.

-Tak jak mój- odrzekłam jej.

-I mój- dodał cicho Wil.

-Niesłychanie podejrzane- mruknął z sarkazmem Caleb.

-Właśnie to chciałam zauważyć- odpowiedziałam mu.

-To wydaje sie logiczne- powiedziała Wessa po chwili ciężkiego milczenia.

-Ale nie zmienia faktu, ze nikogo im nie wydamy- powiedziałam uśmiechając sie do niej.

-A to każe nam przygotować sie do wojny- wtrącił Caleb. Spojrzałam na niego z zapytaniem w oczach.

-To prawda- dodała Weskonka.- Tym nam grozili.

 Ruszyliśmy razem w stronę sypialni. Korytarze wiły się niczym wstążki, a droga wydała mi się trzy razy dłuższa niż zazwyczaj. Dzięki mojemu darowi zaglądałam do mijanych klas i pokoi i widziałam przerażonych uczniów skulonych na łóżkach, lub piszących coś nerwowo na kartkach, cały czas spoglądając na nauczycieli, którzy starali sie zachowywać spokój. Wieść rozeszła się tak szybko.

 Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i wpuściłam do środka Wessę i Caleba, Wil zniknął za drzwiami swojego pokoju.

 Usiadłam na skraju łóżka, a Wessa obok mnie. Caleb spoczął na krześle przy biurku. Wszyscy byliśmy zdenerwowani. Siedzieliśmy w milczeniu. Weskonka kiwała się w przód i w tył bawiąc się włosami. W końcu podciągnęła jedną nogę pod brodę i objęła ją rękoma pod kolanem. Jej niebieska spódnica do kostek zawinęła się wokół jej ud. Caleb przyglądał się jej dyskretnie wystukując na kolanie motyw z Gwiezdnych Wojen.

 Wil wpadł do pokoju jak burza. Wessa drgnęła, gdy trzasnęły drzwi, a Caleb urwał w pół piosenki.

-Mel- powiedział.

 Wstałam i wyszłam za nim z pokoju.

-Wessa jest twoją siostrą- powiedział gdy tylko drzwi sie za mną zatrzasnęły.

-Co?

-Córką twojego prawdziwego ojca- wytłumaczył. Pokręciłam bezwiednie głową.- Ależ tak, są na to dowody...

-W postaci?

-Madame, która widziała Wessę, gdy była w odwiedzinach na Czwórce.

-Więc MAdame wie, gdzie jest mój ojciec?- pokręcił głową.

-Wiedziała, wtedy, jakieś trzynaście lat temu. Twój ojciec stale zmienia miejsce zamieszkania.

 Zamilkłam na chwilę. Wessa i Caleb siedzieli cicho w pokoju nie mając pojęcia, o rewelacjach jakich sie dowiaduję.

-Więc co możemy zrobić?

-Myślę, ze najważniejsze jest dowiedzieć sie, kto stoi za taką agresją Weskonów. Szczególnie tych z Kairu.

 Westchnęłam.

-Tylko od czego zacząć.

-Spróbujmy dać się złapać- uśmiechnęłam się na te słowa.

-A co z nimi?- spytałam.

-Wessa... obawiam się, ze powinna brać w tym udział.

-A jeśli ona, to Caleb nie odstąpi jej o krok- powiedziałam zerknąwszy na drzwi swojego pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem.

-Tak sądzisz?- potaknęłam.- Ale on nie jest Półkrwi.

-Ale może być naszą eskortą- uśmiechnęłam się. Odwzajemnił ten gest.


Siedziałem na łóżku Mel z nią na kolanach i przysłuchiwałem sie jej słowom, gdy objaśniała Wessie i Calebowi, czego się przed chwilą dowiedziała ode mnie. Oboje słuchaczy miało najpierw ucieszone miny, a potem zaczął się strach, lęk i niedowierzanie.

-Jesteś szalona- stwierdziła Wessa.- Nienormalna.

-Też cie kocham, siostruniu- odparła Mel.

-Madame nie będzie zadowolona- zauważył Caleb.

-Madame nie musi o niczym wiedzieć- skwitowała i mrugnęła zdrowym okiem. Teraz oboje jej oczu miało zielonkawy kolor, choć zmieniał się on razem z jej nastrojem, ale nie był od niego zależny.

 Wessa stała koło biurka opierając się o nie. Schyliła się i szepnęła coś do ucha Calebowi. Ten uśmiechnęła się nieznacznie. Odpowiedział jej równie cicho.

-Więc zróbmy to- powiedziała wesoło białowłosa.


Wojowniczka dwóch ŚwiatówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz