3.

507 30 2
                                    

Uwolniłam się z uścisku Davida i ruszyłam w stronę pokoju jego brata. Będzie ciężko, oj będzie.

-A Ty gdzie? - zapytał mnie David, zanim wyszłam z kuchni.

-Ach, tak. Idę do Oliego. Dzisiaj śpisz w moim pokoju. Nie będziesz spał w jednym pokoju że swoim bratem, rozumiesz? Bałabym się, że mógłbyś mu wydłubać oczy, albo ogolić... cokolwiek, ale boję się o was, dlatego kilka dni przerwy dobrze wam zrobi. - tłumaczyłam. Ten tylko pokiwał głową na znak, że się zgadza. Miałam naprawdę szczere intencje. Mimo, że w środku jestem już zepsuta, nadal odczuwam jakąś potrzebę pomocy innym. Co szczerze bardzo mnie martwi. Powinnam być suka, a tym czasem robię przysługę braciom. Skłóconym braciom, zresztą.

Weszłam do pokoju Olivera. Siedział na łóżku odwrócony do mnie placami i gapił się w okno, obserwując zachodzące słońce.

-Oli? - zaczęłam nieśmiało. Nie wiedziałam jak mam się zachować.

-Wejdź. - weszłam w głąb kremowego pokoju. Usiadłam obok chłopaka i robiłam to, co on. Niebo było już w większości skąpane w cieniu nocy. Jedynie przy widnokręgach można było zauważyć gdzieniegdzie różowe, pomarańczowe i złociste odcienie nieba. Słońce chowało się już za horyzont, pogrążając budynki i domki w półmroku.

-Nika?

-Tak?

-Rozmawiałaś z Davidem, prawda?

-Mhm. - mruknęłam.

-Co Ci powiedział?

-Że to jego wina, że Wasza mama nie żyje. Że gdyby nie on, miałbyś rodzicielkę. Że... -zatrzymałam się, kiedy zobaczyłam cień uśmiechu na twarzy Olivera. - Co Cię tak bawi?

-Nic. - zaśmiał się krótko.

-Żałujesz? Żałujesz, że mu to powiedziałeś?

-Nie.

-Nie? - nie wierzyłam własnym uszom. Powiedział mu tyle rzeczy, które... bolały. Odczulam je, chociaż nie były moje. To był ból Davida.

-Nie.

-Ale...

-Nigdy nie przepraszaj za to, co szczerze powiedziałaś i co myślisz, bo to tak, jakbyś przepraszała za to, kim jesteś. A to, kim jesteś, to jedyne co tak naprawdę nasz. - powiedział, nadzwyczaj spokojnym głosem. Równie dobrze moglibyśmy rozmawiać o pogodzie.

-Tak, to prawda. Nie mam nic więcej niż to, kim jestem. Ale mam jeszcze was i...

-Nicola, my nie będziemy wiecznie. - szepnął i przeniósł wzrok na mnie. Nasze oczy skanowały nawzajem swoje tęczówki. A jego były naprawdę cudowne. Głębokie. Duże. Niebieskie oczy przeszywały mnie na wylot. Oliver znał każdą moją tajemnicę. Z wyjątkiem jednej. Tej najbardziej znienawidzonej przeze mnie. Blizny. Blizny po żyletce. Ale gdybym tego nie robiła, nie poznałabym bólu. Nie poznałabym, jak łatwo można je zakryć, zamaskować. Że ludzie widzą tylko to, co na zewnątrz. To przykre, że nie ma już szans dla ludzi, którzy na nią zasługują.

-Ale na razie jesteście. Chce się wami nacieszyć. Nie lubię kiedy się kłócicie, wiesz? To boli.

-Ktoś musiał mu to wreszcie powiedzieć. Wypadło na mnie. Nika, ja nie żałuję. Nie żałuję tego, że mu powiedziałem, rozumiesz?

-Wiesz lepiej niż ja, że rozumiem.

-No więc właśnie. - westchnął. Położyłam się, a Oliver podążył za mną. Ułożył ręce pod głową, a ja oparłam się swoją o jego bark. Ramię chłopaka objęło mnie w tali, i tak leżeliśmy.

Podpisano: Nikt ważnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz