-Nicolaaaa... - mruczał mi ktoś do ucha. Przekręciłam się na drugi bok, ignorując za pewne Harry'ego, który oczywiście nieudolnie próbował mnie w jakiś sposób wybudzić.
-Nicola. - powiedział poważniej i głośniej. Prawie widziałam, jak stoi wyprostowany, wpatrując się we mnie tym surowym wzrokiem, którego nie umiał pokazać. Zawsze wyglądał... Hmmm... Powiedzmy, że uroczo.
-Hmmm? - mruczałam z zamkniętymi oczami, nie zważając na to, że Harry zabrał mi kołdrę. Jest wiosna! Heloł! Lato i w ogóle!
-Jest 11. Wstawaj, musimy ogarnąć dom. - słyszałam, jak otwierał moją szafę i wyciągał z niej rzeczy. Otworzyłam oczy, patrząc na jego poczynania. Nie wysilił się za bardzo. Czarne leginsy i tak samo ciemna, jego za duża koszulka wylądowały na moich nogach. Jęknęłam cicho, przez co chłopak się zaśmiał. Wygramoliłam swoje 54 kilogramy z łóżka, trzymając w rękach ubrania, z zamiarem pójścia do łazienki. Czułam się jak Superbohater, kiedy szłam do niej z plączącymi się nogami. Ważne, żeby trzymać fason, którego się nie ma, Nicola! W lustrze zobaczyłam jakiegoś zombie z rozczochranymi, czarnymi włosami. Przeczesałam je ręką, na pół umierając przed umywalką.
-Haaaaryyy... - jęknęłam, opierając się rękoma o porcelanowy, biały zlew. Ten zjawił się po kilku sekundach z moimi puchowymi skarpetkami z pandą. Wystawiłam porozumiewawczo jedną rękę. Chłopak podał mi skarpetki, zaśmiał się krótko i wyszedł z łazienki.
Ubrana i gotowa psychicznie na sprzątanie tego ogromnego domu, wparowałam do kuchni. Harry siedział na krześle barowym. Przed nim leżała paczka. Patrzył się na nią z założonymi ramionami, nie wiedząc, co z tym fantem zrobić. Podeszłam bliżej, i nieudolnie próbowałam odtworzyć jego pozę.
-Bardzo śmieszne. - powiedział poważnie, przenosząc wzrok na mnie. Zrobiłam to samo, ale z lekkim uśmiechem. Lubiłam naśladować ludzi. Wtedy chociaż w małym stopniu zapominałam o swojej żałosnej osobie.
-A co jeśli w środku jest bomba? Wysadzi nas. - panikował sztucznie Harry. Przytaknęłam mu i zamyśliłam się teatralnie.
-A może ktoś wsadził nam 10 tysięcy dolarów i zapakował w papier świąteczny? A potem owinął różową wstążką z jednorożcami i włożył do pudełka?
-Tak żeby nie zapomnieć o prezencie na święta, huh? - parsknął Harry. - Otwieraj.
-Dlaczego ja?
-Dobra, wyliczanka. - mruknął zrezygnowany. - Ene due like fake, korba borba esme smate... Na-dal o-twie-rasz Ty.
-To było nie fair! - bulwersowałam się, chociaż wyszczerz Harry'ego mówił sam za siebie. Nie miałam szans. Westchnęłam głęboko i przyciągnęłam do siebie małe pudełko. Najpierw wstrząsnęłam. Głucho. Przytknęłam nawet ucho, ale...
-Nicola, streszczaj dupencje, bo nie mamy całego dnia. - mruknął.
-No już dobraaa. - wywróciłam oczami. Sięgnęłam po nóż i rozcięłam miejsce, które było sklejone taśmą. Rozdarłam resztę, będąc pod czujnym okiem chłopaka. Wyciągnęłam z niego kopertę.
-A nie mówiłam? - powiedziałam retorycznie, machając mu papierem przed oczami. Kiedy chciał mi zabrać zawartość pudełka, cofnęłam rękę z powrotem. Otworzyłam kopertę. Nie wierzyłam własnym oczom. Liścik, zaadresowany do mnie.
-Co tam masz, Niki? - zapytał zaciekawiony. Nie odpowiedziałam. Analizowałam, co było w nim napisane.
Udajesz, że wszystko jest okej, a tak naprawdę rozpierdala Cię od środka. Znam to uczucie.
D.-Halooo! Ziemia do Nicoli! Odbióóóór! - wrzeszczał Harry, wymachując mi rękoma przed twarzą. Ocknęłam się, patrząc na niego tępo.
-Już myślałem, że przestałaś kontaktować. - wypuścił powietrze i oparł się o oparcie krzesła. Zwinęłam szybko liścik do kieszeni i wstałam żwawo od stołu.
-To jak? Robimy te porządki? - nie mogłam usiedzieć na miejscu. Nie mogłam po prostu. Czułam się tak, jakbym miała jakieś pieprzone ADHD i nie mogła się uspokoić. Dodatkowo jakąś chorobę psychiczną i byłoby idealnie.
-Uwierz mi, że za tydzień nie będziesz do tego taka chętna. - zaśmiał się chłopak, a ja nie tracąc czasu, ruszyłam w głąb kuchni, ogarnąć stosik brudnych naczyń. Kiedy już miałam się brać za pierwszy talerz, Harry zabrał mi z ręki gąbkę i cisnął do kosza naprzeciwko. Popatrzyłam na niego, nic nie rozumiejąc.
-Oj Nikaaa. - pokręcił głową z rozbawieniem na twarzy. - Myślisz, że my tutaj sami sprzątamy? - nie czekając na odpowiedz, kontynuował. - Mamy od tego ludzi. A właściwie dwójkę. Sprzątają nam prawie codziennie każdy pokój z osobna. Nie płacimy im mało, dlatego muszą się starać. My - tutaj wskazał palcem siebie i mnie. - dbamy jedynie o porządek własny, i o to, żeby Celestia i Gared mieli co robić. - jęknęłam głośno i zasłoniłam oczy ręką na jego słowa. Ten tylko się zaśmiał i zaczął robić sobie kawę.
-Im szybciej zaczniemy dzień, tym później go skończymy. Dlaczego mi to robisz?
-Robię to dla Twojego dobra, Księżniczko. - uśmiechnął się uroczo. Przez to całe zamieszanie, nawet nie zauważyłam, że nie miał na sobie koszulki. Jakaś normalna dziewczyna zobaczyłaby to w pierwszej kolejności, ale jako, że na moim umyśle jest napis "do wynajęcia", mam spóźnioną reakcję. Odkrywając ten fakt, szybko spuściłam głowę, uciekając wzrokiem od jego torsu. Harry wziął mój podbródek i dosłownie kazał na siebie spojrzeć.
-Jesteś smutna. - stwierdził.
-Wcale nie.
-Chce Ci się płakać.
-Nie.
-Jesteś samotna.
-Też nie.
-Czujesz się nie kochana.
-Skończ.
-Potwierdzasz to, co właśnie powiedziałem.
-Nie!
-Ale jesteś smutna. Widzę, że jesteś smutna. Nawet, kiedy się uśmiechasz. Nawet, kiedy się śmiejesz. Widzę to w Twoich oczach. W głębi duszy chce Ci się płakać.
-Harry, co Ty mó...
-Nie zniosę tego, Nicola. - przymknął na sekundę oczy. To boli. To tak cholernie boli. Harry czuje mój ból. Nie chcę tego. Nigdy nie chciałam, żeby ktoś dzielił go ze mną. Zawsze stawałam z nim twarzą w twarz. Sama. I dawałam sobie radę. Zazwyczaj dawałam sobie radę. Teraz nie może być inaczej.
-Na wypadek, gdyby nikt Ci tego dzisiaj nie powiedział... - zatrzymał się na chwilę, żeby na mnie spojrzeć. - Mamy uczucia. To dlatego tak boli.
***
Siedziałam zamknięta w łazience. Małe lampki naokoło lustra dawały mi nikłe światło, którego teraz nie potrzebowałam zbyt wiele. Zanim zakluczyłam się tutaj, jakieś dwie godziny temu, zgarnęłam długopis i jakąś białą kartkę.
Nie pierdol, że znasz mój ból. Nie masz pojęcia co czuje. Nie masz pojęcia.
N.Spuentowałam w trzech zdaniach i wyrwałam kartkę. Zgasiłam światło. Ułożyłam się wygodniej pod drzwiami, nie słysząc już pukania Harry'ego, które stawało się z każdą chwilą coraz bardziej natarczywe.
-MicalHoord-

CZYTASZ
Podpisano: Nikt ważny
Novela JuvenilCzy chcesz, czy chcesz Pod drzewem ukryć się? Złóż naszyjnik z nadzieją Ramię w ramię ze mną. Dziwnie już tutaj bywało, Nie dziwniej więc by się stało, Gdybyśmy spotkali się o północy Pod wisielców drzewem w nocy. ··· Okładka by: hericurls