13.

346 22 6
                                        

-Ginekolog? - zapytałam lekko zmieszana po tym, jak moja... no już w sumie mama, zapisała mnie do chodź-zobaczę-co-masz-tam-na-dole doktora. Wiem, że to są podstawowe badania każdej kobiety, ale... powiem to w prost - chcę zachować swoje dziewictwo do osiemnastki. Do osiemnastki co najmniej i nie zrezygnuję z tego. Więc po co mi ta wizyta?

-No to chyba oczywiste. Trzeba przeprowadzić wszystkie badania. - powiedziała trochę sztywno. Zapadła chwilowa cisza w słuchawce, bo kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Może lepiej to przemilczeć.

-Dobrze skarbie! Już idę! - krzyknęła, a ja aż się wzdrygnęłam. - Nicola, muszę kończyć. Porozmawiamy jak wrócimy. Trzymajcie się, pa! - powiedziała szybko i momentalnie się rozłączyła.

-Pa. - mruknęłam w sumie do siebie, bo ona już mnie nie słyszała. Odłożyłam telefon na stolik w salonie i przeszłam do kuchni, gdzie gotował Harry. Tak, Harry gotuje. Od kilku lat to jest jego pasja. Nie wysila się w domu za bardzo, bo wszystko robi za nich gosposia, ale dzisiaj wyjątkowo poprosiła o dwa dni wolnego, dlatego mam okazję spróbować specjałów mojego braciszka. Siadając na blacie, już czułam, że to będzie coś specjalnego. Nie żadne spaghetti, które swoją drogą uwielbiam, ale coś... nietypowego. I tak w ogóle to byłoby trochę dziwne jeść na kolację spaghetti.

W całej kuchni roznosił się zapach pieczarek. Nie żebym narzekała, ale nie lubię tego zapachu. Same pieczarki - owszem. Ale jeśli miałabym je wąchać, to jestem chora. Tym razem wytrzymałam. Harry krzątał się po kuchni, mieszając co chwila coś w garnku. Zeskoczyłam, żeby powąchać to owe "coś" i może spróbować, ale chłopak powstrzymywał mnie i odprowadzał na miejsce z wielkim uśmiechem na twarzy. W tych momentach siedziałam naburmuszona, że kolejna próba mi nie wyszła.

-Powiedz mi tylko co jest w tym garnku i sobie pójdę! - podniosłam z nadzieją głos. W domu byłam jakaś inna. Bardziej odważna, można by powiedzieć.

-Idź lizać asfalt, Nicola! Nic Ci nie powiem! - krzyczał, śmiejąc się i mieszając grzyby. Zrobiłam naburmuszoną minę i zgarbiłam się. Po chwili jednak mi przeszło, bo nie miałam w zwyczaju długo gniewać się na ludzi. W rzeczywistości to nawet nie byłam na niego zła, no ale...

-Idź do stołu. Będę nakładał. - powiedział, zakrywając garnki. Popatrzyłam na niego i zeszłam z blatu. Odwróciłam się jeszcze na chwilę, żeby może odwołał swoje słowa, ale on ruchem głowy pokazywał, żebym poszła do jadalni. Idealnie urządzonej jadalni. Usiadłam na wysokim krześle i czekałam.

2 minuty.

3 minuty.

4 minuty.

Dobra, nie wytrzymam. Zeszłam z siedzenia i poszłam do łazienki, o mało co nie gubiąc się w tym... tym czymś.

Załatwiłam wszystko co miałam i wróciłam. Chyba miałam jakieś omamy. Na stół był założony złoty obrus a na nim mała świeczka w szklanym kieliszku, którego pewnie używają właśnie do dekoracji stołu. No a reszta to już w ogóle przerosła moje oczekiwania. Dwa dosyć spore talerze, a na nich zwinięte piersi z kurczaka. Do tego żurawina. Obok nakrycia leżały ładnie ułożone serwetki i sztućce. No i oczywiście standardowo - czerwone wino, którego jeszcze nie mogę pic. Patrzyłam na to wszystko, podchodząc powoli do stołu. Stanęłam przed nim i gapiłam się. Tak po prostu. Potem spojrzałam na Harry'ego, który stał oparty o framugę i przyglądał mi się z uśmiechem.

-Gdybym wiedziała, że to tak będzie wyglądać, to bym się jakoś ubrała a nie... - powiedziałam, i przejechałam ręką wzdłuż talii. Moje szare dresy i za duża czarna koszulka jakoś nie specjalne pasowały do tego typu kolacji. Szlak by Cie trafił, Harry!

Podpisano: Nikt ważnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz