6.

383 25 2
                                    

Obudzilam się nad ranem, słysząc, że ktoś mnie woła. Popatrzylam na zegarek. 8:22. Kto normalny budzi ludzi w niedzielę o tej godzinie?! Chcąc nie chcąc zeszlam ze swojego łóżka i wlozylam nogi w moje kapcie z pluszowym kaczorkiem. Oliver jeszcze spał, dlatego nie chciałam go budzić. Zeszlam na dół.

-Coś się stało? - mruknelam niewyraźnie i ziewnelam. Zmęczenie wyraźnie było widoczne na mojej twarzy. Pewnie wory też.

-Owszem, stało się. - powiedziała radośnie moja opiekunka. Merlin Grot. Wysoka brunetka z niebieskimi oczami. Była piękną kobietą. Nie tylko na zewnątrz, ale również wewnątrz. Miała dobre serce i zawsze chętnie tu pomagała. Dlatego teraz ja jestem "jej dzieckiem".

-Mam świetne wieści!

-Zamieniam się w słuch. - i usiadlam przy stole opierając głowę o dłoń. Patrzylam na moją opiekunke, czekając, aż wreszcie coś powie.

-Dzisiaj dzwoniła do mnie pewna kobieta i... - tu zrobiła pauze, a ja zesztywnialam. - i ona chce Cię adoptować, Nicola.

-Co? Nie... ja nie mogę... ja... - jakalam się. Podniosłam tyłek z krzesła i chodziłam po kuchni jak nakrecona. - Oliver... David... Boże, Oliver i David. Oni się przecież pozabijaja. Ja nie mogę im tego zrobić. Ja... ja nie... nie zostawię ich. Nie mogę ich teraz... nie mogę ich teraz zostawić...

-Nicola, skarbie. - pani Grot podeszła do mnie i położyła swoje dłonie na moich ramionach, patrząc prosto w oczy. Uspokoilam swój potok słów i spojrzalam w jej oczy.

-Chłopcy sobie poradzą. Są już duzi. Nie możesz się o nich wiecznie martwić. Wiem, że są Twoimi kolegami, ale...

-Przyjaciółmi. Nie, oni nie są przyjaciółmi. Są rodziną. - przerwalam jej. To, co powiedziała nie było zgodne z prawdą. Oliver i David byli nie tylko przyjaciółmi. Byli moją najbliższą rodziną, którą straciłam. Teraz miałabym ich opuścic? Tak nagle?

-Przyjaciółmi. Niech będzie. Pamiętaj, że są od Ciebie starsi. Są mądrzejsi niż Ci się wydaje, kochanie. Wyluzuj, jak wy to mówicie. - parsknelam śmiechem. - Korzystaj z życia, Nicola. Możesz ich przecież zawsze odwiedzić.

-Tak, ale to nie to samo. Nie będę z nimi spędzała każdej wolnej chwili. Każdego weekendu. Nie będziemy mogli sobie robić Wieczoru Filmowego w czwartki...

-Fakt. Ale z tego co wiem, to pani Styles ma starszego od Ciebie syna. Myślę, że się zaprzyjaznicie. - usmiechnela się z nadzieją. Nie mogłam jej zawieść. Westchnelam przeciagale. Niech jej będzie...

-Gdzie mieszkają? - zapytałam po chwili. Wypadałoby wiedzieć ile muszę jechać, żeby się spotkać z moimi pingwinkami.

-Cóż, wydaje mi się, że to nie jest...

-Chcę wiedzieć gdzie mnie zabiera.

-Nicola, to jest... to jest w Los Angeles. - poczułam, jakby ktoś mnie uderzył patelnia po głowie. Wytrzeszczylam oczy ze zdziwienia. Słucham?!

-Przecież to przeszło 550 kilometrów.

-Wiem, ale...

-Nie pojadę.

-Nicola...

-Zapomnij! - krzyknelam. Odwróciłam się na piecie i ruszyłam w stronę pokoju. Wparowalam do środka nie zważając na śpiącego obok Olivera. Rzucilam się na łóżko i schowałam głowę w poduszkę. Nagle poczułam kogoś brzuch na moich plecach. No nie! Oliver ułożył się na mnie wygodnie i chyba miał zamiar spać. Zaczęłam szlochac. Prawdopodobnie już nie będę się z nim droczyć za tydzień. Może wcześniej.

-Hej, Niki. Przepraszam, ja... - mówił szybko, schodząc ze mnie. Odwróciłam się do chłopaka, który siedział po turecku naprzeciwko mnie. Po buzi ciekły mi łzy a oczy przybrały czerwony kolor, podobnie jak policzki. Oliver patrzył się na mnie i wycieral kciukiem kolejne samotne łzy, a mnie zechciało się krzyczeć. Krzyczeć tak głośno i przeraźliwie, że to pieprzone Los Angeles by go słyszało.

-Przepraszam. Nie powinnam. Rozkelilam się jak małe dziecko. - powiedziałam i usmiechnelam się lekko, wycierajac swoje emocje z policzkow.

-Powiesz mi chociaż co się stało? - zapytał łagodnie. Pokrecilam głową. Dowie się w swoim czasie, ale może lepiej wcześniej ode mnie, niż później od kogoś przypadkowego?

-Proszę. - szepnął, przesuwając się jeszcze.

-Dzisiaj wolała mnie pani Grot. Mówiła, że ma dla mnie świetne wieści. I wiesz co mi powiedziała? - nie czekając na jego odpowiedź, kontynuowałam. - Że dzwoniła jakaś kobieta, i chce mnie. Rozumiesz? Chce mnie adoptować! - krzyknęłam ostatnie zdanie i podnioslam się z łóżka. Chodziłam w tę i z powrotem, trzymając się za brodę. To mój taki tik, kiedy jestem zdenerwowana.

-To świetnie, Nicola! Masz szansę się stąd wyrwać!

-A kto powiedział, że chcę?

-Dlaczego by nie chcieć? Mieszkanie w Domu Dziecka to piekło dla wszystkich. Chyba, że trafiasz tutaj. Ale to szczegół. Skorzystaj z okazji, dziewczyno!

-Czy wy nie rozumiecie, że ja nie chcę? Nie mogę was teraz zostawić. Nie w stanie, jakim właśnie teraz jesteś z Davidem, rozumiesz?

-Niki, my sobie poradzimy, okej? Nie martw się nami.

-Ale wy... wy jesteście dla mnie jak...

-Wiem. Jak rodzina. Ale teraz masz szansę na nowa, lepsza rodzinę.

-Nikt nie jest ważniejszy i lepszy niż wy.

-Wiem skarbie. Ale nie możesz podejmować decyzji patrząc na nas. Proszę Niki. - powiedział łagodnie zbliżając się do mnie.

-Oliver, co Ty robisz? - zapytałam zdezorientowana.

-Jeśli powiesz żeby przestał, przestanę. - mruknął, prawie dotykając swoimi ustami moich, patrząc głęboko w oczy. Przeniósł wzrok na moje usta. Co on... nie skończyłam nawet myśli, kiedy jego usta przywarly do moich. Przez chwilę nic nie robiłam. Nie wiedziałam co. Mój pierwszy pocałunek a ja... nie zaslugiwalam na niego. Oddalam go po chwili. Oliver położył dłonie na moich policzkach, pogłębiając go. Oparłam swoje o jego kark. Sklamalabym mówiąc, że mi się nie podobało. Bo było to najlepsze uczucie, jakie kiedykolwiek miałam okazję doświadczyć. Wtem uświadomiłam sobie jedną rzecz. Jeśli ja i Oliver to coś więcej to...

Nie mogę przecież wyjechać.

Momentalnie oderwałam się od chłopaka. Patrzył na mnie zdezorientowany.

-Niki, ja...

-Nie tłumacz się. Ja nie mogę. Jeśli mam wyjechać to Ty i ja nie mo... nie możemy, rozumiesz? A związek na odległość...

-Nicola. Wcale nie chcę Cię jakkolwiek nakłaniać do tego, żebyś wyjechała. Chce żebyś była szczęśliwa, okej? - pokiwalam głową. - Więc idź pakuje walizki. I... nie płacz, mała. - spojrzał mi w oczy i podniósł mój podbrudek, żebym na niego popatrzyla. Jego wzrok był ciepły, głęboki, wręcz magnetyczny. Troska byla w nich wymalowana. Martwił się, wiem. Nie wiem ile wpatrywalisny się w swoje oczy. Na pewno było to dłużej niż 5 minut. Cudowne uczucie. Potem Oliver przytulił mnie do siebie. Słyszałam jego bijace serce przy moim uchu. Równy oddech. Jego dłonie na moich plecach.

-Slyszalas coś w nocy? - zapytał nagle. O matko...sklamac? Powiedzieć prawdę? Chyba jeszcze nigdy nie byłam w takiej kropce. Nie nie nie
Nie może się dowiedzieć, że cokolwiek słyszałam. Nie chce żeby czuł się jakoś źle w moim towarzystwie.

-To znaczy co?

-A dobra, nie ważne.

-Powiedz, proszę.

-Boże, Nikola... - zrobił przerwę.

-Jestem tak cholernie beznadziejnie w Tobie zakochany, że to mnie przeraża, rozumiesz?

-C-co...?

-Matko, Niki. Kocham Cię, do cholery!

-MicalHoord-

Podpisano: Nikt ważnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz