Rozdział 3 Jesteś pijany

386 40 2
                                    

Po woli otworzyłam oczy i się przeciągnęłam. Wokół siebie wyczułam cudowny zapach wanilia i jakieś perfumy. Przez chwilę patrzyłam się w sufit, aż nagle dostałam olśnienia. Przecież ja zasnęłam w tym klubie. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam. Jestem w jakiejś sypialni, na przeciwko mnie są drzwi. Są tu jeszcze drugie, ale nie interesuje mnie do czego prowadzą. Małe biurko z górą różnych papierów, duża szafa i kilka małych szafek. Zdjęłam z siebie kołdrę i wstałam. Okazało się że jestem w czyjejś za dużej koszulce. Ona też tak cudownie pachnie. Podeszła do drzwi i nacisnęłam klamkę. Drzwi ustąpiły. Wystawiłam głowę, przede mną jest długi korytarz, na końcu niego są schody. Weszła z powrotem do pokoju i się chwilę zastanowiłam. Czyj to jest zapach? Andy! Nie, to nie możliwe. A może jednak, przecież to on tak cudownie wczoraj pachniał. Usłyszałam kroki na korytarzu. Usiadłam na łóżku i zakryłam się kordurą. Do pokoju wszedł nie kto inny jak Andy, ma ze sobą tacę z jedzeniem. Nie zauważył że nie śpię, jest bardziej zajęty tym aby być cicho i nie wywalić tego co niesie. Gdy zamknął drzwi spojrzał w moim kierunku, od razu się uśmiechnął.
- Już nie śpisz? -zdziwił się.
- Jak widać. Co ja tu robię? W ogóle gdzie ja jestem?
- A więc jesteś w moim domu, jesteś tu bo zasnęłaś w tamtym klubie, a ja nie chciałem aby coś ci się stało.
- Dlaczego?
- Polubiłem Cię.
Wywróciłam oczami. Mój żołądek głośno zaburczał, no tak nie jadłam nic od wczoraj od jakiejś osiemnastej.
- Głodna?
- Trochę.
Podszedł do mnie i postawił tace na której są naleśniki. Musiałam powstrzymać ślinienie się. On usiadł obok mnie i patrzył jak jem. Nie przejęłam się tym, do czasu.
- Mógł byś przestać?
- Mógł bym, ale nie przestanę.
Zaczął lustrować mnie całą i oblizał usta, zapomniałam że jestem jedynie w jego koszulce.
- Dlaczego jestem w twojej koszulce?
- W tamtych ubraniach nie wygodnie by ci się spało i nie mogłem się podtrzymać przed zobaczeniem Cię w samej bieliźnie.
Pokazałam mu środkowy palec.
- I wiesz co? To co zobaczyłem bardzo mi się spodobało.
Zamknęłam oczy aby się uspokoić.
- Ja będę już szła.
Stwierdziłam i się podniosłam. W pewnej chwili poczułam mocny uścisk na nadgarstku. Spojrzałam na niego.
- Nie chcesz swoich ubrań?
- Oczywiście że chce.
-Poczekaj tu.
Pociągnął mnie przez co upadłam na łóżko. On wstał i na chwilę zniknął za drzwiami. Usiadłam po turecku na łóżku i czekam na niego. Wrócił po chwili niosąc w rękach moje rzeczy i jakąś torbę która wydaje mi się dziwnie znajoma.
- To moja torba?
- Pomyślałem że może będziesz chciała ubrać się w coś innego.
- Ale... eh, nie ważne.
Spojrzałam na niego znacząco ale on ciągle stoi w tym samym miejscu.
- Mógł byś z łaski swojej wyjść?
-Dlaczego przecież widziałem Cię w samej bieliźnie?
- Po prostu stąd wyjdź-westchnęłam.
- Ok, ok.
Posłał mi ostatni uśmiech i wyszedł. Szybko przebrałam się w swoje czarne rurki, czarną bluzkę i swoją skórzaną kurtkę, do tego ulubione trampki. Wyszłam z pokoju i wpadłam na Andego okazało się stoi tuż przy drzwiach.
- Dzięki za... wszytko, ale ja już idę.
- Przecież nie musisz iść.
-Muszę.
- Nie, musisz. Wiem że chcesz mieć kilka ,,dni wolności ".
- To nie twój interes.
- Może i nie ale nie chce aby coś ci się stało.
- Dlaczego?
Wzruszył jedynie ramionami i bez słowa wziął moją torbę. Zaczął iść korytarzem, a ja za nim.
- Oddaj mi moją torbę.
- To choć ze mną na śniadanie.
Spróbowałam odebrać mu moją torbę ale skutecznie mi to uniemożliwił.
- Przecież dopiero jadłam.
- Ale ja nie.
Spróbowałam znowu, z tym samym efektem. Gdybym chciała już dawno by ją miała ale coś mówiło mi żeby tego nie robić.
- A więc?
- Nie odpuścisz?
- Nie -uśmiechnął się głupio.
Nie wiedzieć czemu wydał mi się teraz słodki.
- Niech ci będzie.
Uśmiechnął się szeroko, ja też się uśmiechnęłam.
- Słodko się uśmiechasz.
- Em dzięki.
Spuściłam głowę zawstydzona.
- Chodźmy już- powiedziałam.
- Ok- usłyszałam jego cichy śmiech.
Postawił moją torbę w przedpokoju i poszedł dalej.
- Nie zamierzam tu wracać.
- I nie chcesz się czegoś o mnie dowiedzieć- powiedział z sarkazmem.
- O co ci chodzi?
- Po prostu chce miło spędzić z tobą dzień.
- Nie wytrzymam z tobą cały dzień.
- Jest łatwy sposób aby to sprawdzić.
- Jesteś strasznie uparty.
- Po prostu lubię dostawać to czego chcę- i ten szeroki uśmiech. - Idziemy?
- Tak.
Wyszliśmy z jego domu, okazał się on nie dużą willą, o ile coś takiego istnieje. Szliśmy po woli obok siebie, nie rozmawialiśmy.
W pewnej chwili wziął mnie za rękę.
- Co ty wyprawiasz?-warknęłam.
- Patrz na dziewczyny które nas mijają.
Zrobiłam to. Każda ładna dziewczyna która nas minęła rzucała mi mordercze spojrzenie, a na niego patrzyła z  pożądaniem.
- Uwielbiam patrzeć jak dostają chcicy.
- Sadysta.
- Może trochę. Jesteśmy.
Zatrzymaliśmy się kawiarni u Jeffa. Usiedliśmy przy jednym ze stolików na dworze, po chwili przyszła kelnerka.
- Dla mnie tosty z bekonem i kawa z mlekiem, a dla mojej dziewczyny...
- Też kawa z mlekiem.
Odeszła od nas przesadnie kręcąc biodrami.
- Dlaczego nazwałeś mnie swoją dziewczyną?
- Już ustaliliśmy że jestem sadystą.
Uśmiechnął się jak jakiś psychol na co wybuchłam śmiechem. Widzę jak jego oczy błyszczą. Kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie i wypinając cycki dała rachunek Andemu.
- Więc... co chcesz o mnie wiedzieć?
- Czym się zajmujesz?
- Chwilowo nie mam pracy, ale mam kilka ciekawych ofert. Związane są głównie z muzyką. A ty czym się zajmujesz?
- Nie pracuje i jak na razie nie zamierzam pracować. Jesteś człowiekiem?
- Skąd to pytanie?
- Nie odpowiedziałeś.
- Tak jestem człowiekiem.
- Wierzysz w istoty magiczne?
- A nie uznasz mnie za wariata?
- Nie.
- A takim razie tak, wierzę.
- Dlaczego?
- Miałem, mam kumpla który jest zmiennokrztałtnym. A ty dlaczego wierzysz?
- Przyjaciółka mojej jest elfką. Dlaczego Cię tak interesuje?
- Wydajesz się być inna od tych wszystkich pustych lasek. Podobam ci się?
-Szczerze?
- Oczywiście.
Chwilę się zastanowiłam.
- Tak.
- Serio? -przytaknęłam.
- Wiesz co się stało z moją wczorajszą towarzyszką?
- Chłopaki zabrali ją do siebie. Długo tu zostaniesz?
- Góra tydzień. Dlaczego pytasz?
- Chce zaproponować ci darmowy nocleg. Zgodzisz się?
- Gdzie jest haczyk?
- Nie ma.
- Muszę się zastanowić. Długo tu mieszkasz, nigdy wcześniej cię tu nie widziałam ?
- Jakiś miesiąc. Potrzebowałem uciec od zgiełku miasta. A ty co tu robisz?
- Mieszkam z rodzinką poza miastem, potrzebowałam trochę od nich odpocząć. Uważasz że jestem ładna?
-Uważam że jesteś piękna-poczułam że się rumienię na jego słowa- no co? Sama spytałaś.

Szczęście AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz