Rozdział 25 Druga szansa

215 24 1
                                    

Lucy

Ostatnie co pamiętam to okropny ból w okolicach serca i uczucie spadania. Umarłam. Ale jak mogłam umrzeć sporo teraz o tym wszystkim myślę. Czy to jakieś przejście przed pójściem dalej?
- Nie.
Usłyszałam czyjś głos. Z trudem otworzyłam oczy.
- No dalej wstawaj.
Podniosłam się do pozycji siedzącej. Z zaskoczeniem zauważyłam że jestem na łące.
- No dalej ruszaj się, nie mamy całego wieku... chociaż? A mniejsza.
Z łatwością wstałam i dopiero teraz zauważyłam na oko 20 letniego mężczyznę o ciemnych ale nie czarnych włosach i szarych oczach stojącego jakieś 5 metrów przede mną.
- Kim jesteś? Gdzie jestem? Dlaczego nie umarłam? Co z moją rodziną?
- Powoli mała. Po kolei jestem Andre- zaczął wymieniać- jesteś w czymś pomiędzy życiem, a śmiercią.
- Czyli umarłam?
- Zabili Cię. Daj mi dokończyć. Na czym skończyłem?
- Umarłam ale jednak nie.
-Aaa umarłaś ale mój władca postanowił dać ci jeszcze jedną szansę. A twoja rodzina... no cóż nie żyją.
Łzy zebrały się w moich oczach ale je powstrzymałam.
- Spokojnie. Jeszcze możesz wszystko naprawić, a dokładniej zacząć od początku.
- Chwila. Kim jest twój władca?
- No on jest władcą wszystkich aniołów i ojcem twojej matki. Chcesz coś jeszcze wiedzieć?
- Czego jeszcze nie wiem o swojej rodzinie?
- Może usiądź.
- Ale na czym...?
W tej samej chwili za nim pojawił się fotel w którym usiadł. Obejrzałam się i zobaczyłam taki sam za sobą. Usiadłam w nim i z wyczekiwaniem spojrzałam na niego. Wziął głęboki wdech i zaczął mówić, a ja nawet nie śmiałam mu przerwać.
- To wszytko -powiedział kończąc swój monolog.
Jeszcze przez chwilę patrzyłam na niego analizując to co powiedział.
- Rozumiem że to dla Ciebie trudne ale chyba powinnaś już wracać.
- Chyba tak.
- Zrozum że oni ukrywali to dla twojego dobra.
- Nie wielu rodziców może się pochwalić tym że są seryjnymi mordercami- powiedziałam z przekąsem.
- Zachowujesz się zupełnie jak matka.
- Możliwe. Chyba miałeś dużo czasu żeby ją poznać.
Wzruszył jedynie ramionami.
- Chce już tam wracać.
- Dobrze. A jeszcze jedno, w sumie nie jedno. Po pierwsze nie mów nikomu że mnie spotkałaś, że w ogóle tu byłaś, albo wiesz coś o przyszłości. Po drugie masz pół roku aż was zaatakują. Musisz obmyślić dobry plan, więcej szans nie będziesz miała.
- Rozumiem.
Gestem ręki rozkazał mi wstać.
- Może zaboleć.
Skinęłam mu głową, a wtedy otworzyła mnie ciemność. Poczułam straszny ból na prawnym przedramienia jakby ktoś wycinał mi tam jakichś kształt. Gdy chciałam spojrzeć na to miejsce rozległ się straszny pisk. Zamknęłam mocno oczy i zasłoniłam uszy jakby to miało mi jaki kolwiek sposób pomóc. Po chwili wszytko ucichło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że jestem w swoim pokoju. Szybko wstałam i rozejrzałam się po nim. Wszytko jest tak jak zapamiętałam, tak jak powinno być.
- Już wstałaś? -usłyszałam.
Odwróciłam się i zobaczyłam mamę. Podbiegłam do niej i mocno przytuliłam.
- Wszytko w pożądku?
- Tak, w jak najlepszym.
W moich oczach pojawiły się łzy, kilka razy zamrugałam aby nie pozwolić im wypłynąć i się zdradzić.
- Idziemy na śniadanie? -spytała moja mama gdy się od niej odsunęłam.
- Tak- odpowiedziałam szybko.
Nic coś jeszcze powiedziała ja już byłam na schodach. Weszłam do kuchni z trochę za dużym impetem przez co wszyscy obecni spojrzeli na mnie.
- Widzę że ktoś obudził się w dobrym humorze- powiedział 5 z przekąsem.
- A żebyś wiedział.
Usiadłam na swoim miejscu i zabrałam się do jedzenia kanapek.
- I tylko tyle powiesz? -spytał zdziwiony Sanu.
- A co mam jeszcze powiedzieć? -spytałam z pełnymi ustami.
- No wiesz, wczoraj chodziłaś cały dzień zła za to że nie pozwalamy ci jeździć do miasta- powiedział mój tata.
- Nie wracajmy do tego, w nocy wszytko sobie przmyślałam i wiem że macie rację.
- Na prawdę?
- Tak, co w tym dziwnego?
- Nic, nic.
Spojrzał na mnie jakoś dziwnie. Zignorowałam to i wróciłam do cieszenia się że znowu tu jestem.
- Co wy na to aby później pójść nad jezioro?-spytał Will.
- W sumie, czemu nie- odpowiedział ciągle zamyślony Ryle.
- Super- ucieszyli się wszyscy.
Po zjedzeniu śniadania poszłam do swojej sypialni i przebrałam się w czerwony strój kąpielowy na który założyłam czarną zwiewną sukienkę. Andemu by się spodobała. Nie myśl o takich rzeczach. Zeszłam na dół gdzie czekało już kilka osób. Usiadłam na schodku i wstawiłam twarz do słońca ciesząc się nim. Coś miękkiego otarło się o moją nogę. Spojrzałam tam i zobaczyła ciemno brązowego kota o szarych oczach. Miałam wrażenie że jest w stanie przeczytać każdą moją myśl. Wskoczył mi na kolana i zamruczał. Zaczęłam go głaskać.
- Co tu robisz malutki? -spytałam jakby mógł mi odpowiedzieć.
Obok mnie pojawiła się moja mama gdy zobaczyła kota zmarszczyła brwi ale odpuściła sobie jakiekolwiek pytania. Kot zszedł z moich nóg, a ja wstałam. Otrzepałam tył swojej sukienki i ruszyłam za pozostałymi. Zauważyłam że kot szedł obok mnie. Doszliśmy do jeziora. Chłopcy od razu wskoczyli do wody. Przez chwilę patrzyłam jak ochlapują się wodą i poddtapiają. Dołączyłam do nich. Przez chwilę zapomniałam o wszystkim co się wydarzyło i miało wydarzyć. Znów byłam tamtą Lucy, bez mętliku w sercu i umyśle.

,,A kiedy zapytali ją o imię chłopaka, który ją zranił, oraz o imię tego, którego bardzo kocha, głos jej się załamał.
Dlaczego?
Bo bolało ją to, że na oba musiała odpowiedzieć tak samo. "

Troszkę mi to zajęło ale oto jest nowy rozdział. Przpradzam że tak długo czekaliście ale ostatnio wena mnie opuściła i nie ma zamiaru wracać.
Do następnego
Angela

Szczęście AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz