Lucy
Ostatnie co pamiętam to okropny ból w okolicach serca i uczucie spadania. Umarłam. Ale jak mogłam umrzeć sporo teraz o tym wszystkim myślę. Czy to jakieś przejście przed pójściem dalej?
- Nie.
Usłyszałam czyjś głos. Z trudem otworzyłam oczy.
- No dalej wstawaj.
Podniosłam się do pozycji siedzącej. Z zaskoczeniem zauważyłam że jestem na łące.
- No dalej ruszaj się, nie mamy całego wieku... chociaż? A mniejsza.
Z łatwością wstałam i dopiero teraz zauważyłam na oko 20 letniego mężczyznę o ciemnych ale nie czarnych włosach i szarych oczach stojącego jakieś 5 metrów przede mną.
- Kim jesteś? Gdzie jestem? Dlaczego nie umarłam? Co z moją rodziną?
- Powoli mała. Po kolei jestem Andre- zaczął wymieniać- jesteś w czymś pomiędzy życiem, a śmiercią.
- Czyli umarłam?
- Zabili Cię. Daj mi dokończyć. Na czym skończyłem?
- Umarłam ale jednak nie.
-Aaa umarłaś ale mój władca postanowił dać ci jeszcze jedną szansę. A twoja rodzina... no cóż nie żyją.
Łzy zebrały się w moich oczach ale je powstrzymałam.
- Spokojnie. Jeszcze możesz wszystko naprawić, a dokładniej zacząć od początku.
- Chwila. Kim jest twój władca?
- No on jest władcą wszystkich aniołów i ojcem twojej matki. Chcesz coś jeszcze wiedzieć?
- Czego jeszcze nie wiem o swojej rodzinie?
- Może usiądź.
- Ale na czym...?
W tej samej chwili za nim pojawił się fotel w którym usiadł. Obejrzałam się i zobaczyłam taki sam za sobą. Usiadłam w nim i z wyczekiwaniem spojrzałam na niego. Wziął głęboki wdech i zaczął mówić, a ja nawet nie śmiałam mu przerwać.
- To wszytko -powiedział kończąc swój monolog.
Jeszcze przez chwilę patrzyłam na niego analizując to co powiedział.
- Rozumiem że to dla Ciebie trudne ale chyba powinnaś już wracać.
- Chyba tak.
- Zrozum że oni ukrywali to dla twojego dobra.
- Nie wielu rodziców może się pochwalić tym że są seryjnymi mordercami- powiedziałam z przekąsem.
- Zachowujesz się zupełnie jak matka.
- Możliwe. Chyba miałeś dużo czasu żeby ją poznać.
Wzruszył jedynie ramionami.
- Chce już tam wracać.
- Dobrze. A jeszcze jedno, w sumie nie jedno. Po pierwsze nie mów nikomu że mnie spotkałaś, że w ogóle tu byłaś, albo wiesz coś o przyszłości. Po drugie masz pół roku aż was zaatakują. Musisz obmyślić dobry plan, więcej szans nie będziesz miała.
- Rozumiem.
Gestem ręki rozkazał mi wstać.
- Może zaboleć.
Skinęłam mu głową, a wtedy otworzyła mnie ciemność. Poczułam straszny ból na prawnym przedramienia jakby ktoś wycinał mi tam jakichś kształt. Gdy chciałam spojrzeć na to miejsce rozległ się straszny pisk. Zamknęłam mocno oczy i zasłoniłam uszy jakby to miało mi jaki kolwiek sposób pomóc. Po chwili wszytko ucichło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że jestem w swoim pokoju. Szybko wstałam i rozejrzałam się po nim. Wszytko jest tak jak zapamiętałam, tak jak powinno być.
- Już wstałaś? -usłyszałam.
Odwróciłam się i zobaczyłam mamę. Podbiegłam do niej i mocno przytuliłam.
- Wszytko w pożądku?
- Tak, w jak najlepszym.
W moich oczach pojawiły się łzy, kilka razy zamrugałam aby nie pozwolić im wypłynąć i się zdradzić.
- Idziemy na śniadanie? -spytała moja mama gdy się od niej odsunęłam.
- Tak- odpowiedziałam szybko.
Nic coś jeszcze powiedziała ja już byłam na schodach. Weszłam do kuchni z trochę za dużym impetem przez co wszyscy obecni spojrzeli na mnie.
- Widzę że ktoś obudził się w dobrym humorze- powiedział 5 z przekąsem.
- A żebyś wiedział.
Usiadłam na swoim miejscu i zabrałam się do jedzenia kanapek.
- I tylko tyle powiesz? -spytał zdziwiony Sanu.
- A co mam jeszcze powiedzieć? -spytałam z pełnymi ustami.
- No wiesz, wczoraj chodziłaś cały dzień zła za to że nie pozwalamy ci jeździć do miasta- powiedział mój tata.
- Nie wracajmy do tego, w nocy wszytko sobie przmyślałam i wiem że macie rację.
- Na prawdę?
- Tak, co w tym dziwnego?
- Nic, nic.
Spojrzał na mnie jakoś dziwnie. Zignorowałam to i wróciłam do cieszenia się że znowu tu jestem.
- Co wy na to aby później pójść nad jezioro?-spytał Will.
- W sumie, czemu nie- odpowiedział ciągle zamyślony Ryle.
- Super- ucieszyli się wszyscy.
Po zjedzeniu śniadania poszłam do swojej sypialni i przebrałam się w czerwony strój kąpielowy na który założyłam czarną zwiewną sukienkę. Andemu by się spodobała. Nie myśl o takich rzeczach. Zeszłam na dół gdzie czekało już kilka osób. Usiadłam na schodku i wstawiłam twarz do słońca ciesząc się nim. Coś miękkiego otarło się o moją nogę. Spojrzałam tam i zobaczyła ciemno brązowego kota o szarych oczach. Miałam wrażenie że jest w stanie przeczytać każdą moją myśl. Wskoczył mi na kolana i zamruczał. Zaczęłam go głaskać.
- Co tu robisz malutki? -spytałam jakby mógł mi odpowiedzieć.
Obok mnie pojawiła się moja mama gdy zobaczyła kota zmarszczyła brwi ale odpuściła sobie jakiekolwiek pytania. Kot zszedł z moich nóg, a ja wstałam. Otrzepałam tył swojej sukienki i ruszyłam za pozostałymi. Zauważyłam że kot szedł obok mnie. Doszliśmy do jeziora. Chłopcy od razu wskoczyli do wody. Przez chwilę patrzyłam jak ochlapują się wodą i poddtapiają. Dołączyłam do nich. Przez chwilę zapomniałam o wszystkim co się wydarzyło i miało wydarzyć. Znów byłam tamtą Lucy, bez mętliku w sercu i umyśle.,,A kiedy zapytali ją o imię chłopaka, który ją zranił, oraz o imię tego, którego bardzo kocha, głos jej się załamał.
Dlaczego?
Bo bolało ją to, że na oba musiała odpowiedzieć tak samo. "Troszkę mi to zajęło ale oto jest nowy rozdział. Przpradzam że tak długo czekaliście ale ostatnio wena mnie opuściła i nie ma zamiaru wracać.
Do następnego
Angela
CZYTASZ
Szczęście Anioła
PrzygodoweZ kobietą jest z bronią, niebezpiecznie się nią bawić. Druga część Anioła Śmierci