Rozdział 9 Naleśniki

249 23 1
                                    

Nie spiesznie otworzyłam oczy. Gdy to zrobiłam zobaczyłam biały sufit. Podniosłam się do pozycji siedzącej i syknęłam z bólu. Dotknęłam szyi i poczułam że mam na niej opatrunek.
- Cudownie- powiedziałam pod nosem.
Starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i ostrożnie zdjęłam opatrunek. Moja szyja jest cała spuchnięta i mam na niej mnóstwo siniaków. Wyszłam z łazienki i weszłam do kuchni. Tu zastałam Andego próbującego zrobić naleśniki.
- Co ty tu robisz? Powinnaś leżeć- powiedział gdy tylko mnie zauważył.
Wzruszyłam jedynie ramionami i usiadłam na stołku barowym przy blacie. Andy zaprzestał prób zrobienia naleśników i podszedł do mnie. Nie chętnie na niego spojrzałam, zauważył tę niechęć.
- Przepraszam za wczoraj, nie chciałem aby to się tak skończyło. Po prostu czasem nad sobą nie panuje...
- Rozumiem i nie mam ci tego za złe-przerwałam mu.
- Na prawdę? -jego oczy rozbłysły.
- Tak, rozumiem że nie jest ci łatwo nad tym zapanować.
- Mówisz że wszytko ok ale traktujesz mnie...
- Oschle, obojętnie?
- Tak.
- Dziwisz mi się?! Porwałeś mnie i wywiozłeś nie wiadomo gdzie, bo co polubiłeś mnie, a twoja ,,druga " strona zarzyczyła sobie mieć mnie na wyłączność?!! - wykrzyczałam to co chodzi mi po głowie- Jak mogę Cię traktować? W moich oczach jesteś potworem! Ale wiesz co? Ja nie jestem lepsza, pozwalam ci traktować mnie tak jak tylko chcesz...
Kilka łez spłynęło po moich policzkach, przeraziłam się gdy zobaczyłam że są czerwone. Szybko wyszłam z kuchni i nawet zamknięte drzwi nie były dla mnie przeszkodą. Wyszłam z domu i krzyknęłam na całe gardło. Upadłam na kolana, a kilka kul energii wystrzeliło do góry z moich dłoni. Zaczęłam bujać się w tył i w przód uspokajając się. Już po chwili moje łzy stały się normalne. W pewnej chwili poczułam mocne ramiona obejmujące mnie. Wtuliłam się w jego koszulkę i przez chwilę szlochałam.
- Przepraszam, tak bardzo przepraszam- szeptał.- Zrobię wszytko co tylko chcesz.
- Chcę wrócić do domu.
- Akurat jego nie mogą spełnić, jeszcze nie teraz- powiedział ledwo słyszalnie.
- Mam ochotę na naleśniki-powiedziałam ze śmiechem.
- Nie umiem robić naleśników.
- Nauczę Cię.
- Dobrze.
Pocałował mnie w czoło i mógł wstać. Szybko się ogarnęłam, a gdy tylko weszłam do kuchni zaczęłam mu wszytko tłumaczyć. Okazał się jednak topornym uczniem, nawet nie próbował się skupić i cały czas gapił się na mój tyłek.
- Andy słuchasz mnie?
- Nie.
- W takim razie nie dostaniesz naleśników.
- Dlaczego mi to robisz?
- Bo jesteś nie grzeczny.
- No proszeeeee.
- Nie.
Odwróciłam się aby włączyć gaz. Usłyszałam jak do mnie podchodzi ale go zignorowałam. W pewnej chwili otoczył mnie biała chmura mąki.
- Andy! -pisnęłam.
Odwróciłam się do niego i zobaczyłam jego uśmiech. Na pewno wyglądam świetnie cała w mące.
- Idioto!
- To za to że nie chcesz mi dać naleśników.
Prychnęłam i odwróciłam się aby wyłączyć kuchenkę. Chwyciłam torebkę mąki i sypnęłan nią w niego. Gdy się odsunął zrzucił miskę z ciastem na naleśniki.
- Będziesz musiał kupić mąkę- zaśmiałam się widząc jego zdziwioną minę.
- A naleśników i tak nie mamy -przyznał smutno.
- Kiedy indziej je zrobimy.
- Jeśli tylko będziesz chciała. Dobrze- zatarł dłonie- teraz idź się umyć, a ja posprzątam.
Pocałowałam go w policzek i skocznym krokiem poszłam do łazienki. Brudne ubrania włożyłam i pralki i weszłam pod strumień gorącej wody. Dostałam gęsiej skórki i na chwilę zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Po ponad pół godzinie wyszłam z zaparowanej łazienki otulona puchowym ręcznikiem.
- Masz może ochotę na kanapki zzzzzz...
Zawiesił się gdy mnie zobaczył.
- Z czym?-spytałam słodko.

W tym samym czasie gdzieś na pustkowiu

- Liu nie wiem czy to dobry pomysł- Jacob jęknął po raz kolejny.
- Musimy ją znaleźć- powiedziałem twardo.
- Przecież nawet nie wiemy gdzie ona może być.
- Za to my wiemy.
Z drzew przed nami wyszli Jinxx, Jack i Ashley.
- Jak nas znaleźliście?
- Cały czas was obserwowałam- z jednego z drzew zaskoczyła Hope.
- Mówiłem że ją widziałem? Mówiłem -teraz będzie mnie tym męczył.
- No mówiłeś- przyznałem nie chętnie. - Więc gdzie mamy szukać?
- Jedno miejsce już sprawdziliśmy do drugiego jest trochę daleko.
- A dokładniej?
- W okolicach Holandii.
- A trzecie miejsce?
- Monako.
- Krótko mówiąc nigdzie blisko-podsumowałem.
- No przed nami długa droga.
Szybko omówiliśmy wstępny plan i ruszyliśmy w dalszą drogę. Zatrzymaliśmy się dopiero w nie dużym miasteczku. Jeden z mieszkańców był na tyle miły że za małą opłatą przenocował nas w swoim domu. Żadne z nas nie potrafiło podtrzymać rozmowy więc poszliśmy spać. Nie wiem dlaczego ale coś mi mówi że coś tu nie gra. Problem w tym że nie mam najmniejszego pojęcia co.
- Liu- usłyszałam gdy zasnąłem.- Liu to ja Angela. Wasza mama się o was martwi, gdzie jesteście?
- Nie jestem całkowicie powinny, z tego co wiem to w jakimś miasteczku na wschodzie. Po drodze spotkaliśmy Hope i chłopaków. Powiedzieli że Andy może być gdzieś w okolicach Hiszpanii, idziemy tam.
- Dobrze, gdyby coś się działo skontaktuj się ze mną.
- Będę pamiętał.
- Jeszcze jedno, uważajcie na siebie.
- Dobrze, do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Zapadła cisza. Ja tak jak pozostali spałem spokojnym i twardy snem, ale bez snów.

Szczęście AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz