Rozdział 28

264 26 2
                                    

Tydzień później

Już wszytko gotowe. Każdy wie co ma robić krok po kroku. Mamy pewność że każda z broni działa i jest dobrze naostrzona. Jeśli wszytko się uda już po 20 minutach będzie p wszystkim.
- Gotowi? -pytam.
- Tak- odpowiadają mi zgodnie.
- Tato?
- Wszystko gotowe.
Mój ojciec musiał wrócić do siebie i tam zorganizować naszą pomoc.
- Jece czeka już na miejscu- informuje mnie Magnus.
- Dobrze.
Wychodzimy na dwór. Część z nas staje w kole, a pozostali w środku. Po chwili stoimy przed wielkim zamkiem. Jece od razu pojawia się obok nas.
- W środku jest kilka osób, nie jestem w stanie powiedzieć ile dokładnie.
- Przynajmniej wiemy że zamek nie jest pusty -mówi cicho Ryle.
-Czas na drugą część planu.
Ci którzy mogą wlatują na dach, część idzie z innej strony. Ja, Ryle, Lucy, Jece, Magnus, Sanu, Wiktor i Emmet wchodzimy głównym wejściem. Oprócz szczęku otwieranych drzwi nie słuchać nic. Bardzo powoli, rozgląfając się wchodzimy do środka. Wszytko wskazuje na to że ktoś tu jest. Dzielimy się na trzy grupy. Wiktor, Sany i Emmet idą na prawo, Lucy, Jece i Magnus na lewo, a ja z Rylem na schody w górę. Trafimy na długi korytarz, tylko na samym jego końcu są drzwi. Gdy do nich podchodzimy chwilę słucham czy ktoś za nimi jest. Nic nie słyszę. Próbuje je otworzyć, ustępują mi. Po wejściu do środka widzę wielką kałużę krwi. Nim podchodzę do osoby leżącej na środku sprawdzamy czy ktoś jeszcze tu jest. Oprócz ciała niczego ani nikogo tu nie ma, dosłownie. Podchodzę do ciała. Trup leży na brzuchu, odwracam go nogą. Ciało jest już miękkie co oznacza że leży tu jakiś czas. Moim oczom ukazuje się Mersin. Patrzę na Ryla. On przez chwilę przygląda się ciału po czym patrzy na mnie.
- Coś jest nie tak- informuje wszystkich.
Wychodzimy z pokoju i wychodzimy na korytarz. Idąc nim widzę cień przy schodach. Przyspieszam. Na schodach nikogo nie ma za to na środku cholu leży kolejne ciało. Sprawdziwszy czy nikogo nie ma w pobliżu podchodzimy do ciała. Wokół niego dopiero tworzy się kałuża krwi co oznacza że dopiero zginął. On leży na plecach. To Ashley. Skąd wiem? Lucy pokazała mi ich w swoich wspomnieniach. Obok nas pojawiają się pozostali. Wszyscy patrzą zdziwieni na ciało. Jedyne co nam zostało do sprawdzenia to drzwi za schodami i wyższe pietro. Idziemy w kierunku drzwi.
- Góra czysta- słyszę Gilberta.
Przekazuje to pozostałym. Magnus otwiera drzwi i odsuwa się na bok. Tu też jest korytarz tylko że nie oświetlony. Magnus posyła kulę światła która go oświetla i zatrzymuje się na końcu. Na końcu korytarza znajdują się schody w dół. Idąc nimi zaczynamy czuć straszny smród. Nim docieramy do końca ja wiem co to jest. Po znalezieniu włącznika światła widzimy trzy zmasakrowane ciała wiszące na ścianach. Są do nich przyczepione za pomocą różnej wielości noży.
- Jezu- mówi cicho Lucy.
- Nie patrz- mówię przytulać ją do siebie.
Wiem że nie łatwo jest patrzeć na ciała ludzi których się zna nawet tych za którymi się nie przepada. Jece podaje Lucy kopertę z jej imiennie.
- Chodźmy stąd -mówi Emmet.
Nikt nie zaprzecza i wychodzimy z tego pomieszczenia tortur.
- Co tam jest? -pyta Gilbert który zszedł na dół.
- Ciała- tylko tyle mówię.
Dziwnie się czuje. Coś tu jest nie tak.
- Co się tam stało? -spytał mój ojciec.
- W tym rzecz że nic.
Wszyscy pojawili się obok nas zdziwieni. Czegoś takiego nikt się nie spodziewał.

Lucy

Po powrocie do domu poszłam do swojego pokoju. To wszystko jest tak dziwne. Dopiero po chwili przypomniałam sobie o kopercie którą ściskam w rękach. Drżącymi dłońmi otworzyłam ją.

Drogą Lucy,
Chciałem cię za wszytko przeprosić. Nie wiem co się stało ale wszystko pamiętam w przeciwieństwie do pozostałych. Nie mam pojęcia co się stało, ale wiem że to twoja sprawka.
To ja ich zabiłem, nie chce aby coś ci się stało. Na prawdę żałuję tego co się stało lub co miało się stać, to jest za bardzo pokręcone.
Wiedz że nigdy cię nie zapomnę,

kocham Cię aniołku
Andy

Jeszcze raz przeczytałam cały list ciągle nie wierząc w to co jest w nim napisane. Usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko schowałam kartkę pod poduszkę.
- Proszę.
Do pokoju wszedł mój tata. Zamknął drzwi i usiadł obok mnie na łóżku.
- Wszystko w pożądku?
- Chyba tak. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
Przytulił mnie i pogłaskał po plecach.
- Jesteś silna, prędzej czy później uporasz się z tym.
- Wiem.
- Pamiętaj że w każdej chwili możesz się do nas zwrócić.
- Dobrze tato.

Jakiś czas później

Minęło już kilka miesięcy od tamtej akcji. Jest lato, upały w tym roku dają popalić. Chłopcy znaleźli na to sposób, oblewają się wodą. Gdyby oblewali tylko siebie nie było by w tym nic złego, niestety gdy chciałam się poopalać oni oblali się wiadrem z lodowatą wodą. Niestety mój biustonosz nie jest przewidziany aby w nim pływać i teraz biegnę do swojego pokoju aby żaden nie zobaczył za dużo. Zapamiętać: Nigdy nie opalaj się w zwykłym biustonoszu gdy mieszkasz z bandą idiotów.
Gdy weszłam do pokoju zdziwiło mnie że okna są zasłonięte, nie przypominam sobie abym to robiła.
- Jest tu ktoś?
- Tak- usłyszałam cichy głos za mną.
Zaskoczona odskoczyłam i odwróciłam się. W każdej chwili byłam gotowa do ataku.
- Lucy- usłyszałam znajomy głos.
- Andy?

Wyszedł z cienia, a ja odsunęłam się jeszcze do tyłu. Spojrzał na mnie smutno. Nie wytrzymałam i rzuciłam się na niego przytuliłam go. Zaskoczony dopiero po chwili oddał uścisk zdwojoną mocą. Odsunęłam się od niego trochę i przyjrzałam się mu.
- Kocham Cię- szepnął.
- Kocham Cię.

Koniec

W ten oto sposób kończymy te historie. Od razu mówię że trzeciej części nie będzie, tą ledwo dociągnęłam do końca.

Szczęście AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz