Rozdział 18 Rusz się

219 22 0
                                    

Gdy wracaliśmy do ,,domu" znaleźliśmy zranioną papużkę.
Wzięłam ją ze sobą.
- Lucy -usłyszałam cichy głos.
- Kto mówi?
- To ja Jeff.
Spojrzałam na ptaka trzymanego w dłoniach, przygląda mi się.
- Ja się tu dostałeś?
- Przypłynąłem razem z wami... przepraszam że się nie odzywałem ale musiałem coś sprawdzić.
- Rozumiem. Kontaktowałeś się z moją mamą?
- Próbowałem ale coś mnie blokuje.
- Mnie od nie dawna też. Jakoś udało mi się z nią rano porozmawiać ale później wszytko się urwało.
- Zrobił ci coś złego? -spytał zmartwiony.
- Nic...
- Mi możesz powiedzieć.
- Wiem, ale nie wiem jak to określić. Podejrzewam że nie długo się przekonasz.
- To coś bardzo złego?
- Nie bardzo.
Doszliśmy do domku. Andy otworzył mi drzwi i wpuścił przodem. Posłałam mu słaby uśmiech. Skierwałam się do kuchni. Andy w tym samym czasie poszedł do łazienki po apteczkę. Delikantie opatrzyłam skrzydło Jeffa i zabandarzowałam. Pomachał skrzydłem sprawdzając czy może nim ruszać.
- Wypuszczamy go?
- Jeszcze nie, teraz jest łatwą zdobyczą dla drapieżników. Niech zamieszka tu przez kilka dni.
- Dobrze.
Na chwilę wyszedł z kuchni aby wrócić z klatką.
- Lepiej będzie go w niej trzymać aby nic sobie nie zrobił skacząc z wysoka, albo wlazł gdzieś między nogi.
- Postaw ją gdzieś, za chwilę go w niej schowam.
Pogłaskałam Jeffa po główne, co mu się chyba spodobało bo zamknął oczy. Zaśmiałam się cicho kontynuując. Wiem że Andy patrzy na mnie, nie wiem czy zadowolony że w końcu się uśmiecham czy zły że to nie z jego powodu. Wzięłam Jeffa ostrożnie do rąk i zaniosłam go do klatki którą Andy postawił w salonie przy kanapie.
- Co chcesz robić?
- Nie wiem -wzruszyłam ramionami.
- Może obejrzymy jakiś film, zrobię popcorn i wogule.
- Okej.
Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. W końcu trafiłam na jakiś film Fantasy który dopiero się zaczyna. Andy zrobił popcorn i usiadł nie daleko mnie. Dzieli nas jedynie szklana miska z popcornem. Oglądaliśmy w cieszy. Co jakiś czas czuje jak obserwuje mnie kątem oka.
Mamo daj mi siłę.

Angela

- Jakieś wieści od chłopców? -spytała Viki patrząc mi w oczy.
- Niestety.
Jej oczy jeszcze bardziej posmutniały. Przytuliłam ją.
- Na pewno nic im nie jest, pewnie są zajęci -szeptałam aby ją pocieszyć.
- Skąd ta pewność?! Nie mamy najmniejszego pojęcia gdzie oni ani Lucy są.
- Robimy wszytko co w naszej...
- Jakoś nie widać! Całymi dniami obmyślacie jakiś plan, nic nie robicie!
- Viki, kochanie uspokój się- znikąd pojawił się Jece.
Przytulił ją do siebie, ona zaczęła płakać w jego ramię. Szeptał jej coś na ucho i kołysał na boki. Wyszłam z kuchni i opadłam na kanapę. Schowałam twarz w dłoniach i powstrzymałam łzy. Poczułam jak miejsce obok mnie ugina się, po chwili oplotły mnie silne ramiona. Po zapachu perfum poznałam że to Dante.
- Co ja mam zrobić? - spytałam cicho.
- Walcz. Pamiętam jak moja mała siostrzyczka walczyła o to co dla niej ważne. Co się zmieniło?
- Nie wiem jak...
- Na pewno nie powinnaś siedzieć i urzalać się nad swoim losem- powiedział sarkastycznie. - Gdzie mam iść?
- Sprawdzaj każdy trop, teraz wyglądasz jakbyś się już poddała.
- Wiesz że tak nie jest.
- Udowodnij mi to.

Jego słowa zadziałały na mnie jak płachta na byka. Poderwałam się ze swojego miejsca i zebrałam wszystkich w słonie gdzie rozłożyłam mapę świata. Po jakichś pięciu minutach wszyscy w końcu zebrali się w salonie.
- Po co mnie obudziłaś? -spytał Sanu.
- Ty się jeszcze pytasz?! Moja córka została porwana, synowie Viki i Jeca są nie wiadomo gdzie. A ty masz jeszcze czelność pytać się dlaczego Cię obudziłam?!
Spuścił głowę i nic nie powiedział. Otrząsnęłam się i spojrzałam na mapę.
- Tu byli ostatnim razem- wskazałam miejsce na obrzeżach Meksyku. - Lucy powiedziała mi że płynęli na wschód i są na wyspie. Nie płynęli długo najwyżej dwa dni. W tamtym obrębie są tylko dwie wyspy -wskazałam je- nie warto będzie się rozdzielać, wtedy będziemy mieli przewagę i wszytko będzie wyglądało groźniej.
- Pokaż mi te wyspy- Jece stanął obok mnie, wskazałam mu je- Ta- wskazał tą wysuniętą bardziej na zachód - to wyspa smoków, a ta- wskazał drugą- należy do mojego znajomego, handlarza. Jest tam dużo tropikalnych, rzadkich owoców -spojrzałam na niego wymownie- Jeśli chodzi o tą pierwszą można powiedzieć że należy do mnie. Jeśli będzie trzeba poproszę moich poddanych aby nam pomogli.
- To nie będzie potrzebne, podejrzewam że jest tam sam.
- Kiedy wyruszamy? -spytał Magnus.
- Jak najszybciej.
Po pół godzinie wszyscy byli gotowi. Wzięliśmy potrzebną broń i wyruszyliśmy. Dante jakimś sposobem załatwił nam statek, który czekał na nas w najbliższym porcie.
- O to chodziło siostra- Dante klepnął mnie w ramię.
- Dziękuję braciszku.
Przytuliłam go. Ktoś go zawołał więc podszedł gdzieś w głąb statku. Poczułam silne ramiona przytulające mnie od tyłu.
- Jak się czujesz? -spytał Ryle.
- Dobrze, chyba.
- Rozumiem.
Przez chwilę patrzyliśmy jak pozostali chodzą po pokładzie.
- Każdy z nich wie co ma robić, szkoda że ja nie.
- Nie prawda, wiesz co masz robić tylko nie masz możliwości. Pokręciłam przecząco głową.
- Angela, jesteś aniołem- zaczął- do tego upadłym co daje ci więcej możliwość bo nie powstrzymują Cię żadne głupie zasady. Zabijałaś już nie raz, potrafisz o siebie zadbać. Nic nie jest wstanie cię powstrzymać, nawet to że nasza córka jest po drugiej stronie globu. Po prostu musisz w siebie uwierzyć. Okej?
- Okej.

,, Warto mieć przy sobie kogoś, kto bez względu na wszytko usiądzie przy tobie, złapie za Cię za rękę i powie: ,,Nie bój się, jestem przy tobie. ""

Wiem że rozdział późno, ale jakoś nie mogłam napisać tego rozdziału. Od razu mówię że nie wiem kiedy dodam następny, ponieważ przyszły tydzień też mam zawalony i moja wena mnie opuszcza. Tak więc do zobaczenia w następnym, kiedyś.

Angela

Szczęście AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz