Rozdział 20 Jestem blisko

242 23 0
                                    

Lucy

Obudziłam się zwinięta w kłębek na kanapie, ktoś był na tyle miły że przykrył mnie kocykiem. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam. Jeff znów jest w swojej klatce i śpi. Andy siedzi w fotelu na przeciwko mnie i obserwuje każdy mój ruch. Strasznie bolą mnie plecy od spania na kanapie. Wróć Andy siedzi w fotelu na przeciwko mnie i obserwuje każdy mój ruch. Usiadłam prosto i przeszyłam go wzrokiem. Ciężko było mi określić jakiego koloru są jego oczu.
- Lucy- powiedział bardzo cicho, myślałam że się przesłyszałam- Moja mała Lucy.
- Nie jestem twoja- powiedziałam wściekła.
Gwałtownie podniósł się i zbliżył do mnie. Też wstałam, już chciałam zacząć na niego krzyczeć gdy złączył nasze usta. Próbowałam go odepchnąć ale gdy jego ręką znalazła się na moim biodrze stało się to nie możliwe. Nie oddałam pocałunku. Dopiero po dłuższej chwili odsunął się ode mnie. Wymierzyłam mu policzek ale tuż złapał moją rękę. Dopiero teraz zobaczyłam że jego oczy w połowie są srebrne, a w połowie niebieskie.
- Puść mnie- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Spokojnie piękna.
Jego głos jest zachrypnięty i powinien sprawić że nogi się pode mną ugną. No chyba nie. Mocno szarpnęłam ręką
- Mam dość czekania aniołku.
- Żartujesz sobie ze mnie?!
Znów mnie pocałował, znów próbowałam go odepchnąć ale na marne.
- Przestań!
Szybkim ruchem przewiesił mnie sobie przez ramię i zaniusł do sypialni. Szarpałam się i biłam go po plecach, on jednak wydawał się tego nie zauważać. Zamknął drzwi na klucz jakby bał się że ktoś tu wejdzie albo że ucieknę. Z niespodziewaną delikatnością położył mnie na łóżku. Zawisł nade mną uniemożliwiając mi ruch.
- Aniołku, pozwól mi dać ci chwilę przyjemności.
- Nigdy!
Wezbrała we mnie złość. Znów mnie pocałował. Jego lewa ręką wsunęła się pod moją bluzkę i zaczęła jeździć po moim brzuchu. Zrobiło mi się niesamowicie przyjemnie. Rozluźniłam się. Co ty robisz!? Przymknęłam oczy, oddając się przyjemności. Przestań! Zdjął ze mnie bluzkę. W tej własnej chwili oprzytomniałam.
- Przestań!
Odepchnęłam go od siebie, był zaskoczony przez co łatwo mi to przyszło.
- Lucy, proszę.
Znowu próbował mnie pocałować, odepchnęłam go.
- Andy, nie!!
Zmarszczył brwi ale zszedł ze mnie. Szybko założyłam bluzkę i wstałam. Gdy byłam przy drzwiach, znowu poczułam jego dłonie na sobie. Złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.
- Andy- powiedziałam już lekko zdenerwowana.
- Aniele.
- Andy.
- Aniele.
- Andy- prowadziłam przez zaciśnięte zęby.
- Aniele.
Wyrwałam się mu i wyszłam z sypialni. Nie wiele myśląc wyszłam na zewnątrz i poszłam na plażę. Usiadłam pod jednym z drzew i wsłuchałam się w szum morza. Pogrążyłam się we własnych myślach. Czy oni mnie znajdą? Jak długo będę musiała go powstrzymywać? Czy ma jakieś szczególne plany co do mnie o których nie wiem? Co z Liu i Jackobem? Moje szczęście opuściło mnie? Czy moja nadzieja jest słuszna?
Poczułam miękki materiał na ramionach.
- Chcesz się przeziębić? Nie powinnaś siedzieć na zimnym piasku.
Jego głos przywrócił mnie do rzeczywistości. Kucnął przede mną i spojrzał mi w oczy.
- Lucy, ja... chciałem Cię przeprosić. Nie wiem co zrobiłem ale przepraszam na pewno zachowałem się jak debil. - Okej- wymusiłam uśmiech.
Czy powinnam mu ciągle wybaczać?

***

Liu

Przetrzymują nas w piwnicy który swoją drogą wygląd jak loch. Obaj jesteśmy związani tymi cholernymi sznurami które nie pozwalają nam wykonać najmniejszego ruchu. Nie rozmawiamy, nie wiem dlaczego. Chyba dlatego że ja próbuje się skontaktować z Angelą, a on nad czymś myśli.
- Liu- powiedział cicho -jak myślisz co nam zrobią?
Odpowiedziałem dopiero po chwili.
- Nie wiem. To wariaci, są zdolni do wszystkiego.
Usłyszeliśmy szczęk zamka i ciężkie kroki. W drzwiach zobaczyłem sylwetkę Nadziei. Zapaliła żarówkę wiszącą przy suficie oślepiając mnie na chwilę. Gdy przed oczami nie miałem już czarnych plam spojrzałem na nią wściekle.

- Oj nie spinaj się tak dzieciaku, już nie długo.

Uśmiechnęła się złowieszczo i odwiązała mi ręce abym mógł zjeść. Odsunęła się w cień i z nie ukrywaną pogardą obserwowała jak obaj jemy suchy chleb i popijamy go wodą. Dobrze że chociaż dają nam coś do jedzenia. Gdy skończyliśmy znowu nas związała. Próbowaliśmy uciekać ale oni jakby wszytko przewidzieli. W końcu sobie odpuściliśmy.

- Możesz nam powiedzieć jedną rzecz? - spytał Jackob gdy miała już wychodzić.

- Tylko szybko.

- Po co?

- Co, po co?

- Po co ta cała szopka z przyjaźnią, nie mogliście nas tak po prostu zabrać ze środka ulicy i mieć wszytko gdzieś?

- Takie rozkazy - powiedziała tylko i wyszła.

- Coś mi tu śmierdzi - stwierdził opierając się ,,wygodnie" na krześle.

- Wiem. Pytanie co.

Spojrzałem w spleśniały sufit i dopiero teraz zauważyłem że zapomniała zgasić światło. Przypadek? Raczej nie.


Angela

- Mam dość czekania - prawie krzyknęłam.

- Nie tylko ty - powiedziała smętnie Viki.

Wszyscy jesteśmy wykończeni, ale nikt no prawie nikt nie może zasnąć. Wszyscy zebraliśmy się w kajucie kapitana i doskonalimy nasz plan działania. Moje nerwy są już na krawędzi. Mam momenty że chcę wyskoczyć przez burtę i płynąć przed siebie, albo odlecieć w nikomu nie znanym kierunku. Teraz mam ochotę krzyczeć na całe gardło. To bezsilność. Wiem że się powtarzam ale to mnie wykańcza, po woli jednak skutecznie jak trucizna. Krąży w moich żyłach wraz z obiegiem krwi, niby nic, a jeśli nic nie znajdę antidotum to mnie zabije. Płynę po to antidotum i chyba tylko to trzyma mnie przy zdrowych zmysłach. Ktoś z dużym impentem otworzył drzwi zwracając naszą uwagę.

- Widać wyspę - powiedział Dante z uśmiechem.


,,Każda przeżyta chwila ma swoje znaczenie, bo bez niej nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy."


Witam, wiem że troszkę mnie nie było ale już wróciłam. Mam pomysły na następne rozdziały więc powinny być w miarę regularnie. Nie obiecuję że będą dwa tygodniowo bo mam dużo nauki ale postaram się chociaż jeden na tydzień dodawać. Zobaczę jak będzie z moją weną i czasem.

Zostaw coś po sobie

Do zobaczenia w następnym
Angela

Szczęście AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz