Rozdział 5

1.3K 97 1
                                    

-Czego chcesz?! – Krzyknęłam głośniej i groźniej jeszcze raz, ignorując ból promieniujący od mojego nadgarstka i tłum, który ku mnie zmierzał. Sam jeszcze mocniej ścisnął mój nadgarstek i usłyszałam chrzęst łamanej kości. Z bólu aż krzyknęłam.

-Dlaczego tu jesteś?! – zapytał Sam.

-Nie rozumiem o co ci chodzi? – zapytałam jakby nigdy nic, nadal ignorując kość.

-Oh... Ty doskonale wiesz o co mi chodzi!

Nagle Sam puścił mój nadgarstek, a ja popatrzyłam po sali zdezorientowana. Sam do tyłu głowy miał przystawioną lufę pistoletu, który należał do strażnika. Po chwili strażnik się cofnął i ostro ostrzegł chłopaka, że jak jeszcze raz coś takiego odwali to wyląduje na tydzień w izolatce. Potem szarpnął mnie za ramię i zaczął ciągnąć zapewne w stronę medyka. Idąc przez salę zorientowałam się, że wszyscy siedzą przy swoich ławkach i nikt nawet nie zwrócił uwagi na scenę rozgrywającą się przy moim stole. Zdziwiona jeszcze raz na nich spojrzałam. Tak... Wszyscy byli skupieni na swojej szarej papce... Super! To znaczy, że z bólu miałam przez chwilę halucynacje. No po prostu kurwa zajebiście! Zajebię tą sukę Mandy, tych gnoi Sama i Asha! Zapłacą mi za to....


By marzycielka543


WięzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz