„Upokorzenie."-Rozdział 15

31 4 0
                                    


Byłam pewna, że zrobiłam słusznie. Myślałam wtedy, że przecież mu się należało za to, ze nas oszukał, że nie mówił prawdy, chciałam go upokorzyć aby inni dowiedzieli się co ukrywał. Zgrałam zdjęcia na płytę, która włożyłam do szkolnego DVD stojącego w głównym korytarzu. W ten sposób każdy mógł dokładnie przyjrzeć się zdjęciom na dużym telewizorze, które wciąż się powtarzały. Nikt nie wiedział, że ujawniłam je ja, ale myślę, że wtedy nikt nie szukał autora zdjęć. Wszyscy, zaczęli dyskutować na temat tej sytuacji i jak mogliśmy zobaczyć nie do końca perfekcyjnego przewodniczącego, lecz to nie były zwykle rozmowy. Uczniowie, a także nauczyciele domagali się wyjaśnień na zaistniały temat. W końcu w pewien sposób poczułam jakąś więź, coś na zasadzie łączności z innymi uczniami. Oni czuli się tak samo oszukani jak ja, szukali odpowiedzi na pytanie: „Dlatego się nie przyznał?". Z jednej strony chcieliśmy go zrozumieć, a z drugiej, cokolwiek by powiedział, jakiejkolwiek metody na odwrócenie tego wszystkiego by użył nic i tak by nie zmienił. W oczach ludzi był już przegrany, nie liczyło się jego żadne słowo. Gdy zobaczył te zdjęcia wpadł w panikę, jego wyraz twarzy mówił: „Nikt miał nie wiedzieć". Jednak jakoś szczególnie nie odwołał się do tego, a raczej my nie daliśmy mu dojść do głosu. Stracił wszystko: posadę, uznanie, wielbicielki, kolegów, a nawet najbliższych przyjaciół którzy nic o tym nie wiedzieli. Było też dużo osób, które odwróciły się od niego nie przez kłamstwo, ale przez sam fakt że jego matka była uzależniona, czego teraz nie mogę zrozumieć. Teraz jest to dla mnie nie do pojęcia jak człowiek może odwrócić się od drugiego człowieka tylko przez to kim są jego rodzice. W tamtych czasach byłam jednak inna, zdecydowanie mniej myślałam i wręcz nakłaniałam ludzi do tego aby się od niego odwrócili. Dostałam to co chciałam. Po chwili nie musiałam już nawet nic mówić, a ludzie sami wytykali go palcami i rzucali drażniącymi zdaniami opierającymi się na tych: „Lepiej ratuj swoją matkę, a nie nas, ona bardziej tego potrzebuje. Może kiedy odwiedzimy twoją matkę, przecież twierdzisz, że jesteśmy na takim samym poziomie jak ona, może zaproś ją tutaj." Dużo czasu nie potrzebowaliśmy aby podupadł i nie miał ochoty nic robić, tym razem to on był ofiarą, jednak nie tylko moją lub mojej grupy, a całej szkoły i nauczycieli również. Zaczęliśmy wojnę od zdjęć, później nie ważne było co robił lub co powiedział. Był prześladowany na każdym kroku, później już bez bliżej określonej przyczyny, jednak ciągle w naszych umysłach siedziała ta sytuacja gdzie nie chciał nic powiedzieć o swojej rodzinie ani o tym dlaczego tak bardzo chciał naprawić nas, a nie zaczął od swojego domu. Wydawało mi się, że już w pełni jest przegrany, że już nie może być z nim gorzej, wiedziałam, że to ja wykreowałam tą całą sytuacje jednak nie czułam się winna i myślę, że przy tylu osobach, które wciąż go dręczyły i doprowadzały do tego ze stał się inny, jakiś obcy z samym sobą, on nie zauważył w tym mojej głównej winy. Może wydawać wam się to dziwne, ale nerdem nie musi być osoba która na inny kolor skory, inny kolor włosów, inaczej się ubiera, czy też na przykład jest niepełnosprawna. W moim przypadku były to osoby które wyróżniały się charakterem, sposobem bycia i tym czym zawinili, przez co inni tak bardzo ich znienawidzili. Krzysiek, był już w tak bardzo odsunięty od reszty społeczności szkolnej, że nic nie mogło tego zmienić. Wtedy nie czułam nic poza pustką, moje życie toczyło się dalej tak jak zawsze, chciałbym też powiedzieć, że nic się nie zmieniło, ale skłamałabym. Czułam jakby przybyła mi osoba, którą stworzyłam aby inni, w tym ja traktowali ją gorzej, ale nie było mi z tym źle po prostu miałam jedynie choć trochę świadomości tego co uczyniłam.


Polish teacher's confession.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz