„Z twoją miłością nikt nie może ściągnąć mnie w dół."-Rozdział 21

34 5 0
                                    

Potrzebowałam pomyśleć. Musiałam na nowo zebrać myśli i zastanowić się, gdzie popełniłam błąd, że nie byli w stanie mi uwierzyć. Wtedy nie wymagałam więcej empatii od nich, a od samej siebie. To ja musiałam jeszcze bardziej poczuć się jak oni i pomyśleć co bym zrobiła w ich sytuacji. Udałam się do mojej oazy spokoju. Mimo tego, że przez ten park przechodziło dziennie mnóstwo osób, zawsze czułam się tam samotna, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Pamiętam tą drogę do parku, nie była taka jak zawsze. Tego dnia po moich policzkach płynęły łzy, sama nie wiedziałam dlaczego. Czułam wzrok ludzi na swojej twarzy, tak bardzo chciałam już usiąść na mojej ukochanej ławce. Była trochę jak moja matka, o wszystkim jej opowiadałam, gdy na niej siedziałam czułam bezpieczeństwo i ciepło tak jakbym siedziała na kolanach mamy. Wydawało mi się, jakby te myśli, które powstawały na tej ławce kierowały się prosto do mamy, do nieba. Tak jakby ona była w pewnym stopniu zależna od tego co się ze mną dalej stanie. Pamiętam, że w pewnym momencie tej drogi naprzeciwko mnie ujrzałam moi dawnych przyjaciół, wprawdzie wiedziałam, że jeśli ktoś jest twoim przyjacielem to robisz wszystko aby był nim jak najdłużej, ale ja musiałam zakończyć tą przyjaźń, aby stać znowu zwykłą dziewczyną, która przynajmniej starała się uśmiechać. Gdy mnie minęli jedynie co zrobili to zaśmiali się donośnie. W ich oczach byłam skończona, słabsza przez to że udało mi się rzucić nałogi. Wtedy łzy zaczęli spływać po moich policzkach nieustającymi strumieniami, zadawałam sobie pytania na które nikt chyba nie był w stanie mi odpowiedzieć. Szybko przybiegłam do mojej ławki, ale coś było nie tak. Ławka była zajęta przez nieznanego mi chłopaka na którego wpadał chcą jak najszybciej usiąść. Mimo tej niezręcznej sytuacji, czułam się bezpiecznie gdy trzymał moje ręce abym nie upadła. Miałam wrażenie jakbyśmy się znali, ale nigdy w życiu go nie widziałam. Gdy opanowałam sie na tyle aby nogi mi się nie plątały, a ręce były zrównoważone, zapytałam go co tutaj robi, wytracając, że to moja ukochana ławka. On jednak odrzekł, ze to jest jego ulubiona ławka i, że musi cos przemyśleć, ale dodał też, że jeśli chcę możemy pomyśleć razem. Poczułam się wyjątkowo, w końcu ktoś był dla mnie miły, ktoś kto nie znał mojej historii, więc mogłam być dla niego po prostu nową sobą i oceniał mnie jedynie po tym jaka byłam w danej chwili. Usiadłam przy nim i zaczęłam ponownie płakać, byłam dość wrażliwa, a zwłaszcza tego dnia. Wszystko mi się przypomniało. Przed oczami miałam całe moje życie, wszystko co doprowadziło mnie do tego jaka byłam wtedy i że nie miałam nikogo. Wtedy on uniósł moją twarz i lekko objął mą dłoń, a ja nadal czułam jakby był osobą którą bardzo dobrze znam, wydawał mi się w jakiś sposób podobny do mnie. Następnie powiedział: „Widzę, że ci ciężko, mi też nie jest łatwo, ale myślę, że jeśli opowiesz mi swoją historię, będzie nam łatwiej zrozumieć siebie nawzajem." Nie mogłam zrozumieć tego uczucia, ale po prostu nie bałam się mu powiedzieć kim byłam i co mnie trapiło, był dla mnie taki bliski, nie wiem czemu. Po paru chwilach on wiedział o mnie wszystko, a ja on nim. Najwspanialsze było to, że w zupełności nie przeszkadzała mu moja przeszłość, patrzył na mnie z takim spokojem, a ja tak bardzo byłam ciekawa co o mnie myśli. Miał bardzo podobną historie do mojej, więc przy sobie czuliśmy się zupełnie nadzy, bez jakichkolwiek tajemnic. Nie wiedziałam, że ten dzień mógł zakończyć się uśmiechem na mojej twarzy. Przez chwile panowała cisza, ale nie była ona w żaden sposób niezręczna. Z nim nawet cisza była najpiękniejszą z rozmów. Milczenie przerwał pocałunek. Nawet nie wiem jak to się stało, ale wtedy się nad tym nie zastanawiałam. Po prostu przytuliłam go i tak bardzo nie chciałam go opuszczać. Umówiliśmy się, że zawsze będziemy widywać się tutaj o tej samej porze. Sama nie wiem jak to się stało, ale nikt z nas nie musiał pytać się o to czy od dziś stajemy się parą. Dla nas to było oczywiste. Czuliśmy się przy sobie jak dwie bratnie dusze i już nigdy nie chcieliśmy się rozdzielać. Postanowiliśmy, że zdamy maturę, każdy w swoim liceum, a później wyjedziemy, tak bardzo chcieliśmy opuścić to miasto, odciąć się od tych ludzi, którzy nie chcą na mnie patrzeć. Byliśmy dla siebie stworzeni, byłam tego pewna.

Polish teacher's confession.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz