— Przepraszam! — pisnęłam po angielsku.
Uniosłam głowę, chcąc ujrzeć twarz swojej „ofiary" i na moment zatkało mnie.
Wszystko przez to, że osoba na którą wpadłam, to był mężczyzna. I to niesamowicie przystojny. Brązowe włosy ułożone w artystyczny nieład, zakręcały się lekko na końcach, tworząc urocze loki. Pełne malinowe usta były lekko rozchylone, zaś w hipnotyzujących, zielonych oczach zamiast gniewu malowało się ...zaskoczenie?
— Ja... Nie chciałam — w końcu ocknęłam się, przestając z zachwytem analizować wygląd nieznajomego.
— Wszystko w porządku?
O rany. Jaki on miał cudowny głos. Niski, z delikatną chrypką. Taka mieszanka tonów zawsze mi się podobała. Dodatkowo, słychać w nim było obcy akcent. Francuski?
Mężczyzna wciąż patrzył się na mnie uważnie, czekając na odpowiedź z mojej strony. Od razu zarumieniłam się.
— Ja... Tak, tak — zaczęłam jąkać się głupio. — Zagapiłam się i... Przepraszam.
Czując, jak rumieńce na mojej twarzy robią się coraz większe, odeszłam jak najszybciej w stronę baru. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mężczyzna cały czas trzymał mnie za ramiona. Nic dziwnego, że była sama skoro tak reagowałam na mężczyzn.
Ale ten głos. Jego oczy.
Odwróciłam się, żeby jeszcze raz spojrzeć na mężczyznę, ale nie dostrzegłam go.
Sapiąc głośno, podeszłam w końcu do baru. Młody mężczyzna o blond kolorze włosów, który stał za ladą, uśmiechnął się do mnie.
— Co dla ciebie?
— Eee... Jakąś butelkę wódki? — uśmiechnęłam się lekko, opierając o blat baru.
— A może whiskey? — mężczyzna zaśmiał się. — W końcu dzień świętego Patryka, trzeba podtrzymywać tradycję.
— Niech będzie. — zaśmiałam się również.
— Bushmills może być?
— Może. — pokiwałam twierdząco głową, chociaż zupełnie nie miałam pojęcia, co to jest za marka. Gdyby mój ojciec tu był, zapewne zacząłby wywód o tej marce.
Po zapłaceniu, zaczęłam iść z powrotem do miejsca, gdzie zostawiłam moich przyjaciół. Już z daleka dostrzegłam, że przy stoliku obok siedzi... mężczyzna, na którego wpadłam kilka minut wcześniej!
Gdy się zbliżyłam, zauważył mnie. Na jego twarzy najpierw pojawiło się zaskoczenie, które zastąpił lekki, uroczy uśmiech. Odwzajemniłam go i zestresowana natychmiast spuściłam głowę, czując jak znowu policzki zaczynały mnie palić.
Zapowiadał się interesujący wieczór.
Harry's P.O.V.
Mieliście kiedyś taką sytuację, że spotkaliście kogoś zupełnie przypadkiem i ta osoba zdążyła wam namącić w głowie za pierwszym spojrzeniem?
Ja nie.
Do tamtej pory.
Do momentu, gdy wysoka brunetka wpadła na mnie, gdy wracałem z ubikacji. Gdy zmieszana przepraszała mnie i tłumaczyła się, że nie chciała. A ja trzymałem ją w ramionach i przyglądałem się jej szarym tęczówkom. Tak pięknych oczu chyba nigdy nie widziałem. Do moich nozdrzy natychmiast dobiegł delikatny zapach jej perfum.