W moim domu dawno nie było takich porządków, jak w dniu poprzedzającym wizytę Harry'ego. Mama, gdy tylko dowiedziała się o tym, że brunet ma się pojawić u nas, od razu nakazała posprzątać cały dom od góry do dołu. A na moje stwierdzenie, że nie ma takiej potrzeby, moja rodzicielka kazała mi siedzieć cicho. To były jej jedyne słowa skierowane w moim kierunku tego dnia. Tata zaś w ogóle nie odezwał się do mnie.
— Kluczyki od samochodu są... — mruknęłam, sprawdzając kieszenie mojej torby.
Miałam akurat wychodzić z domu, kiedy rozległ się mój telefon. To był Adam.
— Czołem, kłamczucho. — wzniosłam oczy ku górze, gdy usłyszałam jego pełen wyrzutów głos. — Powiedz mi, o której przywozisz tego swojego chłoptasia?
— O szesnastej. Po co pytasz? — zapytałam, jednak zanim mój brat odpowiedział mi, zawołałam: — Nawet nie waż się przyjeżdżać!
— Czemu? Chyba mamy prawo z Erykiem wiedzieć, z kim spotyka się nasza siostra.
Zanim znowu zaprotestowałam, Adam rzucił krótkie „Do zobaczenia!", po czym rozłączył się.
— Szlag by to — mruknęłam i westchnęłam cicho.
Nie uśmiechała mi się wizyta tych dwóch kretynów. Owszem, kochałam ich i zawsze mieliśmy dobry kontakt ze sobą. Jednak nie chciałam, aby Harry czuł się przytłoczony ich towarzystwem.
Korzystając z tego, że miałam jeszcze chwilę czasu do wyjścia, weszłam do kuchni. Od rana mama szalała przy garach, chcąc jak najlepiej przygotować swoje popisowe dania. Zaś tata siedział przy stole i sprawdzał prace swoich studentów.
— Eryk i Adam chcą przyjechać — oznajmiłam, przygryzając dolną wargę.
Mama rzuciła mi przelotne spojrzenie. Wzruszyła ramionami i mrucząc „To dobrze.", wróciła do gotowania. Spojrzałam na ojca, który zachowywał się tak, jakbym nie istniała.
Moim rodzice nie lubili, jak ich ktoś okłamywał. Szczególnie, jeśli któreś z nas to robiło. Owszem, drobne kłamstewka uchodziły nam. Ale mój przypadek to już była poważniejsza sprawa. Na sto procent byłam pewna, że pewnie pomyśleli o tym, że im nie ufam. A to nie była prawda.
Może i było ciężko, ale przynajmniej wreszcie miałam czyste sumienie.
Westchnęłam cicho i rzucając:
— Na razie.
Wyszłam z domu.
— Jak ci debile będą gadać jakieś głupoty, to nie słuchaj ich. Kocham ich, ale czasami to mam ochotę zamordować tą dwójkę. Mama jak coś, to będzie ich strofowała, więc...
— Zatrzymaj się — rozkazał nagle Harry, przerywając tym samym mój wywód.
Od kilkunastu minut jechaliśmy spod hotelu samochodem ojca, który pożyczyłam od niego. Od kilkunastu minut brunet wysłuchiwał mnie w kompletnej ciszy, co mnie dodatkowo denerwowało. Bowiem ja byłam kłębkiem nerwów, zaś on wydawał się być bardzo rozluźniony. A powinno być odwrotnie!
— Co się stało? — spojrzałam zaniepokojona na Harry'ego, gdy zatrzymałam auto na poboczu.
Brunet złapał mnie za dłoń i przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu.
— Zwykle masz zimne dłonie — odezwał się w końcu. — A teraz masz gorące. Wiesz, co to oznacza?
— Nie — pokiwałam przecząco głową.