Challenge

110 6 3
                                    

Kluczem otworzyłam cicho drzwi od pokoju i tak samo weszłam do środka. Byłam pewna, że Magda i Jacek spali pijani. Jednak myliłam się. Ledwo zamknęłam drzwi za sobą, gdy przyjaciółka doskoczyła do mnie.

— No i jak?! — zapiszczała, niczym rozhisteryzowana nastolatka, która dowiedziała o się o koncercie swojego idola w kraju.

— Jezu, dziewczyno. — Jacek, z lekko zamglonymi oczami, spojrzał najpierw na mnie, a po chwili na zegarek. — Gdzieś Ty była?

— Na spacerze. — zachichotałam, zdejmując kurtkę i szalik.

— Tyle czasu?! — to pytanie zadali jednocześnie.

— No bo... Byliśmy za miastem. — teraz się śmiałam. Zarówno z ich min, jak i wspomnienia miło spędzonego czasu z Harrym.

Chciałam wziąć piżamę i iść umyć się, ale Magda zastąpiła mi drogę.

— O nie, moja droga. Najpierw wyspowiadasz się nam jak na spowiedzi, co i jak. Wszyściutko.

— A mogę iść najpierw się umyć? — posłałam jej błagalne spojrzenie. - Bo padam.

- No dobra— zgodziła się łaskawym tonem blondynka. — Ale szybko!

Chwyciłam za piżamę i weszłam do łazienki. Podeszłam do lustra i najpierw zmyłam makijaż. Gdy dotknęłam moich ust palcami, od razu przypomniał mi się pocałunek. I natychmiast zrobiło mi się gorąco.

Umyłam się szybko, po czym wyszłam z łazienki. Usiadłam na łóżku i na widok podekscytowania moich przyjaciół, wybuchłam śmiechem.

— Wyglądacie jak dzieci, które czekają na prezenty. — stwierdziłam, rzucając swoje ubrania na krzesło, a następnie kładąc się do łóżka.

— Oj, mów! — Jacek wzniósł oczy ku górze. — Opowiadaj!

Zaczęłam więc opowiadać moim przyjaciołom o najlepszym wieczorze mojego życia. Z racji tej, że wiedzieli o mnie wszystko, nie pominęłam żadnego szczegółu.

— Całowaliście się?! — zapiszczała znowu Magda, zaś Jacek dołączył do niej.

— Boże. — zaśmiałam się, zakrywając twarz. Co za wariaci.

— I jak?

— Eee... No... Super było. — bąknęłam, zaś na moich ustach znów pojawił się leciutki uśmiech.

— No, stara. Nie poznaje cię. —  Jacek pokiwał przecząco głową. - Spacer z nowo poznanym chłopakiem w środku nocy, całujesz się z nim... Co ta Irlandia z tobą zrobiła!

Zaczęliśmy się śmiać we trójkę.

— A wziął od Ciebie numer telefonu? Albo Ty od niego? — zapytała Magda.

Gdy pokiwałam przecząco głową, zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia i krzyknęła:

— Dlaczego?!

— No bo... — westchnęłam ciężko. — Powiedzmy, że... Należymy do dwóch różnych światów.

— Co? Jak to? —  posłali mi zdezorientowane spojrzenia, a Jacek parsknął dodatkowo śmiechem:

— Co? Jest księciem?

— Idiota. — walnęłam go w ramię. — Nie. Harry... Prowadzą z ojcem korporację.

— I dlatego nie wzięłaś od niego numeru telefonu?! Meila?! Cokolwiek?!

— Nie daruje ci tego. — westchnęła ciężko Magda, kładąc się ze zrezygnowaniem na łóżku.

— Skoro on sam nie chciał numeru ode mnie, to po co miałam się narzucać? — mruknęłam, bawiąc się nerwowo palcami. — A zresztą, pewnie ma wokół siebie wiele atrakcyjniejszych kobiet...

— I dlatego spacerowałby z Tobą całą noc? — przerwał mi Jacek, znowu prychając. — Przepraszam Wera, ale pieprzysz. Być może spotkałaś faceta swoich marzeń, a wymyślasz jakieś pierdoły, bo przestraszyłaś się jego... Wysokiego statusu społecznego.

— Możemy iść spać? — westchnęłam. Szczerze, to już nie miałam ochoty na rozmowę z moimi przyjaciółmi. Może dlatego, że w głębi ducha przyznałam rację Jackowi. I zaczynałam żałować, że nie poprosiłam Harry'ego o numer telefonu. — Spać mi się chce.

Harry's P.O.V.

Kretyn.

Idiota.

Debil.

Tylko tak mogłem o sobie mówić w tamtym.

Jak mogłem nie wziąć od Veronici numeru telefonu?!

Westchnąłem cicho i przetarłem dłońmi zmęczoną twarz. Siedziałem już w samolocie do Strasburga. Praktycznie od dwudziestu czterech godzin nie spałem.

Ale warto było.

To był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Ile bym dał, żeby go powtórzyć. Zwłaszcza ten pocałunek.

To było dziwne. Żadna kobieta nie podziałała na mnie, tak jak ta nieśmiała brunetka z Polski.

Chociaż... Może ten brak numeru to był znak? Ciekawe, jakby rodzice zareagowali na Veronice? Amelia pochodziła z arystokrackiej rodziny, więc bez problemu ją zaakceptowali. Zresztą, Michel nie był następcą tronu, dlatego nie miał tak przesrane jak ja. Mama może jeszcze by brunetkę zaakceptowała ale ojciec?

Mój ojciec nie był despotyczną i oschłą osobą. Ale jeśli chodziło o królewskie sprawy, to czasami było z nim ciężko.

Zamknąłem oczy i przed nimi od razu stanął mi obraz Veronici. Jej śliczny uśmiech, błyszczące oczy koloru szarego, śmiech, rumieńce na twarzy gdy ją komplementowałem albo gdy była zmieszana, tym co wymsknęło jej się...

Jednym słowem - chodzący ideał.

Po godzinie byłem już w Strasburgu. Patrick czekał na mnie tuż przy wyjściu z terminalu.

— Cześć, Patrick.

— Witam, wasza wysokość. — wysoki, postawny szatyn kiwnął głową. — Jak pobyt w Irlandii?

— Udany, dziękuję.

Mężczyzna znów kiwnął głową i wziął ode mnie podręczną torbę. Gdy zmierzaliśmy w stronę głównego wejścia, minęliśmy grupkę młodych dziewcząt. Od razu dobiegł mnie ich szczebiot:

— Patrzcie, to on!

— Boże, jaki przystojny!

Uśmiechnąłem się leciutko pod nosem. Po minucie wsiadłem do samochodu. Przez okno dostrzegłem, jak dziewczyny stały w wejściu i nadal zachwycały się tym, że mnie widziały.

Zupełnie przeciwieństwo Veronici. 

Zastanawiałem się, jakby brunetka zareagowała na wiadomość o moim królewskim pochodzeniu? Uciekłaby z krzykiem? Przestraszyła się? Nadal czułem się źle z tym, że ją oszukałem. 

Westchnąłem ciężko.

Ojciec z babcią od małego mnie uczyli, że mam myśleć racjonalnie i kierować się raczej rozumem. Mama zaś twierdziła, że oprócz tego uczucia są najważniejsze. Żeby nic nie robić wbrew sobie.

Wiem, co mówił mój rozum i co podpowiada moje serce.

Dlaczego miałem nie połączyć tych dwóch uczuć naraz?

— Patrick. — odezwałem się, gdy do głowy wpadł mi jakże wspaniały plan.

— Tak, wasza wysokość?

— Mogę ci ufać?

Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony przez przednie lusterko.

— Oczywiście.

— Czy twój przyjaciel nadal posiada agencję detektywistyczną?









Prince and meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz