— Odwróć się, proszę.
— Harry... Spadaj — jęknęła zrezygnowanym głosem Veronica, zasłaniając się poduszką.
Zaśmiałem się krótko.
— Oj, skarbie. Tylko jedno zdjęcie — posłałem brunetce błagalne spojrzenie, które zawsze na nią działało.
— Ale czemu akurat teraz chcesz zrobić nam zdjęcie? — mruknęła. — Jak leżymy razem w łóżku i jestem nieogarnięta?
— Bo wtedy jesteś jeszcze piękniejsza niż zwykle — stwierdziłem ze śmiechem i nachyliłem się, by musnąć ją delikatnie w usta. — No, to robimy!
Wspomnienia związane z Veronicą towarzyszyły mi każdego dnia, o każdej porze i godzinie. Nie było chwil abym nie myślał o wspólnie spędzonych dniach i nocach z brunetką. Tak jak teraz, gdy oglądałem nasze wspólne zdjęcie, na którym obydwoje robiliśmy głupie miny.
Westchnąłem ciężko i kładąc telefon obok siebie na ławce, schowałem twarz w dłoniach. Po chwili trwania w takiej pozycji usłyszałem niespodziewanie głos dziadka nad sobą:
— Można dosiąść się?
Zaskoczony spojrzałem na niego. Z lekkim uśmiechem oczekiwał odpowiedzi z mojej strony.
— Pewnie — pokiwałem twierdząco głową.
Gdy dziadek usiadł obok, chwycił za mój telefon i spojrzał na wyświetlacz.
— To ona? — zapytał z uniesioną prawą brwią.
Gdy znów przytaknąłem, dodał:
— Bardzo ładna.
— Nie masz od babci zakazu rozmawiania ze mną? — chrząknąłem, zabierając telefon z jego dłoni.
— To, że dostałeś burę od niej, to dobrze. Należało...
— Nie powiedziałem Veronice, że ją kocham — przerwałem dziadkowi cichym głosem. Nie zważając na jego zaskoczenie kontynuowałem: — Nie mówiłem jej tego bo... Nie chciałem żeby myślała, że ją okłamywałem również w tej kwestii.
— Źle zrobiłeś — stwierdził dziadek po chwili ciszy. — Gdyby wiedziała o tym, może teraz łatwiej byłoby ci ją odzyskać. I siedząc tutaj jak kołek i użalając się nad sobą, tym bardziej tego nie zrobisz.
— To co mam robić?! — zdenerwowany wstałem z ławki i zacząłem kręcić się w kółko. — Nie odbiera ode mnie telefonów. Nie odpowiada na wiadomości.
— Leć do niej.
— Jej ojciec zaraz mnie wywali z domu.
— Skąd wiesz?
— Od początku za mną nie przepada — wzruszyłem ramionami.
Dziadek zastanowił się chwilę i chciał znowu odezwać, kiedy usłyszałem za sobą głos Patricka:
— Książę.
Odwróciłem się w jego kierunku. Na całe szczęście ojciec nie kazał go zwolnić, gdy dowiedział się o jego współuczestnictwie w moich kłamstwach. Już tyle lat był moim osobistym ochroniarzem, że bez niego czułbym się jak bezbronne dziecko.
–- Tak?
–- Wybacz, Wasza Wysokość — Patrick ukłonił się w kierunku dziadka. — Ale książę ma spotkanie.
— Rozumiem — dziadek pokiwał twierdząco głową i wstał z ławki. Zbliżył się do mnie i ułożył dłonie na moich ramionach.
— Pamiętaj. Geroux i Ansbachowie to silne rody. Nawet z kobietami potrafimy dać sobie radę — staruszek uśmiechnął się rozbawiony.