Rozdział 32: Ślad Przeszłości

19 1 0
                                    

- Była szlachcianką z Serinu, półtora roku temu uciekła z domu - pewnie rozpoczął Wren. Nie dane mu było jednak dokończyć.

- I tu, brachu, częściowo mijasz się z prawdą - młodszy królewicz wydął wargi z pogardą - więc wiesz może również co robiła ten cały czas, gdy była poza domem? Otóż, wyobraź sobie, podróże były tylko przykrywką dla jej prawdziwej działalności. Jak najbardziej przestępczej. Należała przez ten rok do gildii różnego rodzaju bandytów i prostytutek tutaj, w Astrze. Nie słyszałeś może o zamachu na tutejszego króla żebraków? I o całej następującej po tym rewolucji w naszym półświatku? Niezły był wtedy bałagan. A sprawcy? Nic o nich nie wiadomo. Kto zarządzał całą przestępczością później? To jest akurat wiadome. Tylko kto usadził nowego „króla" na tronie? I tutaj w całą sprawę wkracza twoja ukochana. Wyobraź sobie, że to wszystko jej sprawka. Cały ten burdel, niebezpieczeństwo na ulicach, ginący ludzie w mrocznych zaułkach - robota jednej niespełna piętnastoletniej dziewki. Nikt nie ma pojęcia jak tego dokonała całkiem sama. Następnie ta Lilli rządziła swoim władcą wyjętych spod prawa rabusi. Wybrała go dobrowolnie i, dobrowolnie również, mogła go od ich polityki odsunąć. Podobno spajało ich coś więcej niż jedność interesów. I nie, nie był to, jak zapewne myślałeś, zwykły romans. Łączyły ich najprawdziwsze więzy krwi. Późnej coś zaszło i dziewczyna odeszła zachowawszy swój honor i dumę. Żaden człowiek z nią niezwiązany nie znał jej prawdziwego imienia. Mogłeś słyszeć plotki o krwiożerczym Orionie. To była właśnie ona. I, jak sam bardzo dobrze wiesz, naprawdę nie była taka okrutna. Życie ją do tego zmusiło.

Wren zapatrzył się w swoje dłonie, jakby ujrzał w nich coś naprawdę ciekawego. Ale on po prostu bardzo intensywnie myślał. O swojej ukochanej. Że też nie mógł usłyszeć tego z jej własnych ust. Już zresztą nie usłyszy. Nie dostanie drugiej szansy, aby ją przytulić i porozmawiać na spokojnie. Wiedział, że umierała samotnie, zabita przez kogoś, kto nie powinien być wrogiem. Na pewno wtedy czuła się opuszczona, daleko na południu, Eliza opowiedziała królewiczowi o okolicznościach. Nie miał wątpliwości, że myślała o nim, gdy wydawała swój ostatni oddech. Pamiętał, miał tego dnia, siódmego października, straszny koszmar. Już wtedy chwyciły go złe przeczucia.

Teraz cierpienie nie było tylko uczuciem jednej osoby. Cała komnata przepełniła się gęstą i lepką atmosferą smutku, żalu i śmierci. Nawet zwykle rozkojarzony i rozbawiony młodszy królewicz miał poczucie bólu swojego brata.

- A ty skąd to niby wiesz? - spytał po dłuższej chwili ciszy Wren słabym głosem, w którym brzmiał wyrzut. - Dlaczego mam ci wierzyć?

- Mówisz to tak jakby jej śmierć była moją winą - zdegustowany Albrecht skrzywił się - pamiętaj, że zabiła ją ta cała twoja Eliza. A uwierzyć mi musisz, jestem twoim bratem - uśmiechnął się i szturchnął starszego brata w bok. Młodzieniec kaszlnął i również przykrył swój smutek nikłym grymasem niby - radości. - poza tym moje źródła są sprawdzone. Otóż posłuchaj, zainteresowałem się tą twoją dziewczyną znacznie wcześniej niż ty ją w ogóle spotkałeś. Zawsze intrygowały mnie takie postacie. Sławne, a jednak pozostające w cieniu i bez tożsamości. - spojrzał na następcę tronu z nieukrywanym zainteresowaniem w oczach - no, a pracował dla mnie cały wywiad naszego kraju.

- I dowiedziałeś się tylko tego? - sarkastycznie odezwał się Wren nie przestając się krzywić w parodii uśmiechu - słabo... ja na przykład zacząłbym od znalezienia sobie żony - nie chciał w to uwierzyć, ale wracał mu dobry humor i optymizm - uwierz mi szpiedzy nadają się do tego wspaniale. W ten sposób tata poznał mamę. Mówię ci, po prostu związek jak z bajki - w tej chwili roześmieli się obaj szczerze, gdyż doskonale wiedzieli, że rodzice nie byli zbyt zgodnym małżeństwem.

- Taaa...? - z ironią spytał młodszy królewicz - masz coś może do mamy? - rzucił zaczepkę

- A nawet jeśli to co? Nic mi nie zrobisz smarkaczu - uśmiech szczęścia nie znikał z jego twarzy. Braterska bójka na żarty była w sam raz, aby rozładować złą energię w dobry sposób.

- No to podejdź tutaj i spróbuj być taki odważny! - Albrecht wstał wypiął pierś w prowokacji




Tam, gdzie rosną róże ~ KorektaWhere stories live. Discover now