Słońce zachodzi powoli. Jego światło wciąż razi oczy. Jednak samotny jeździec na karym koniu nie mruży oczu. Na jego głowie spoczywa antracytowy kaptur peleryny, osłaniając młodą, piękną twarz. Wierzchowiec idzie stępa powoli zagłębiając się w las. Człowiek rozgląda się powoli i skręca w prawo, pod górę. Koń stawia kopyta na kamiennych stopniach wyrzeźbionych przez matkę naturę.
Jeździec rozchyla kłujące gałęzie, które nagle znajdują się na ich drodze. Zeskakuje na ziemię i rozkulbacza wierzchowca. Rozpakowuje niezbędne rzeczy i zabiera się do rozpalania ognia w miejscu otoczonym gładkimi kamieniami, lecz po chwili rezygnuje. Siada w pobliżu i mocniej otula się płaszczem. Z sakwy wyjmuje kawałek ciemnego chleba i jabłko. Posila się szybko, kładzie na ziemi i przykrywa derką. Układa głowę na siodle, które zastępuje poduszkę podczas takich podróży. Rozgwieżdżone niebo jest, zdaje się, tuż nad nim, na wyciągnięcie ręki. Człowiek zamyka oczy i kuli się pod cienkim okryciem.
Nie dany jest mu jednak długi odpoczynek. Już po chwili, w mdłym świetle zmierzchu, rozlega się tętent kilku koni. Podróżny szybko zrywa się i kulbaczy wierzchowca. Spakowany już, zaciera ślady, wskakuje na siodło. Zwierzę parska głośno. Człowiek próbuje wyjrzeć za wysokie krzaki głogu, przejrzeć kolczaste gałęzie na wylot. Dostrzega scenę dziwną.
Siwy koń otwiera pochód. Tuż za nim, w niewielkiej odległości, cwałują trzy inne, ciemniejszej maści. Gonią go - przebiega przez myśl zakapturzonego wędrowca. W ciągu chwili podejmuje decyzję. Wielokrotnie brał już udział w pogoniach, obławach i polowaniach. W której grupie? Znacznie częściej w tej, która powoli, acz nieubłaganie, popadała w tarapaty i uciekała.
Człowiek wskakuje na karego ogiera i popędza go do szybkiej jazdy. Koń mało co nie połamie nóg na kamieniach stoku, lecz mimo to słucha swego pana.
Wypadają na trakt. Jeździec w kapturze zrównuje się ze ścigającymi i kalkuluje. Trzech zbrojnych - długie dwuręczne miecze, hełmy, pełne zbroje. Rycerze - uświadamia sobie nagle, lecz już nie daje rady odczytać godeł, gdyż ci najwyraźniej orientują się, że ktoś usiłuje utrudnić im robotę. Są skonsternowani i nie wiedzą na czym się skupić. Człowiek wykorzystuje to i zatrzymuje ich wierzchowce, wjeżdżając między nie i zagradzając drogę. Spłoszone zwierzęta wytracają pęd. Wędrowiec staje twarzą w twarz z rycerzami.
Wszyscy zastygają w bezruchu.
Nagle jeden z nich, najwyższy, z sumiastym jasnym wąsem, podjeżdża zdecydowanie w stronę karego konia i błyskawicznym ruchem zrzuca mu z głowy kaptur. Mężczyzna głośno wciąga powietrze, a później rechocze. Bo widzi twarz młodą, o delikatnych rysach i dużych oczach. Ma przed sobą dziewczynę, może szesnastoletnią. Spod zrzuconego kaptura rozsypują się długie czarne loki, niedbale zaczesane do tyłu. Patrzy wprost w zjadliwie zielone oczy, lecz szybko odwraca wzrok, bo nie jest w stanie znieść tego diabelnego spojrzenia.
- Myślałem, że to kolejny przestępca lub zdrajca - mówi odwracając się do drugiego, ciemnowłosego - ale przynajmniej się zabawimy, prawda, dzieweczko? - tu zwraca się do zastygłej w bezruchu dziewczyny.
- Nie wydaje mi się - stwierdza ona, lewą dłonią sięgając do czegoś przy swoim prawym, niewidocznym boku. W ułamku sekundy wyciąga miecz i zamachuje się na wąsacza. Ten odbija cios stalową rękawicą, lecz ręka mu drętwieje. Udaje mu się zadać cios, gdy dziewczyna atakuje trzeciego rycerza. Uderza ją pięścią w twarz, aż jej głowa odskakuje do tyłu.
Lecz staje się coś niewyobrażalnego. Jego dłoń zaczyna płonąć żywym ogniem, tak samo jak zaciśnięta prawa pięść dziewczyny, ale ona tego nie zauważa, wpatrzona w miecz. Pierwszy z rycerzy krzyczy, wyje z bólu. Szesnastolatka widząc to, odruchowo wyciąga rękę w stronę ciemnowłosego mężczyzny obok. Płomienie znikają z jej dłoni. W stronę rycerza strzela błyskawica, paraliżuje jego ruchy na sekundę. Sekundę, która wystarczy na wzięcie przez dziewczynę zamachu i precyzyjne cięcie w tętnice szyjną. Krew chlusta na napierśnik, na którym widnieje czarna róża. Trzeci rycerz zrywa konia do cwału, lecz jego ruchy stają się powolne, aż w końcu zastyga w miejscu razem z wierzchowcem. Po chwili słychać chrupnięcie i mężczyzna zwala się z konia z szyją wygiętą pod nienaturalnym kątem.
YOU ARE READING
Tam, gdzie rosną róże ~ Korekta
FantasyBajkowa historia umieszczona w zupełnie NIEbajkowym świecie. Tu ludzie mają realne problemy, krwawe wojny, rasizm i dyskryminację. Witamy w królestwach północy, państwach o utartych szlakach i wytyczonych zasadach. I w takiej właśnie sytuacji świat...