Rozdział 8

13K 826 16
                                    

To co? Skoro zaniedbywałam was tyle czasu to może kolejny rozdzialik? Jak będzie się podobał to może napiszę coś jeszcze w tym tygodniu xD
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Al*

Byłem w środku kłótni z Septhem, kiedy przerwał nam niepochamowany wybuch śmiechu. Nie był dostatecznie głośny, żeby wszyscy go usłyszeli, ale no cóż – nasze uszy nie pomagają w ignorowaniu takich rzeczy.

Gdy tylko zobaczyłem kto się śmieje, wiedziałem, że jestem tego powodem.

Mer zwijała się teraz na krześle ze śmiechu i nie zapowiadało się na to, że przestanie. Ruszyłem, więc do niej, żeby jej troszkę dopiec. Po za tym moja rozmowa z Septhem równie dobrze mogła być dla niej wygłoszona przez mikrofon. Wyszłoby na to samo.

Nie zawracałem sobie głowy skradaniem, czy czymkolwiek innym. Po prostu podszedłem do jej stolika, usiadłem na wolnym krześle i odezwałem się z wyrzutem

- Nie ładnie, tak się śmiać z własnego brata – udawałem obrażonego

- Oczywiście, że ładnie. – parsknęła jeszcze głośniej – szczególnie jak brat tak bardzo się stara rozśmieszyć siostrzyczkę. Jak można wtedy pozostać obojętnym – opanowała się na tyle by na mnie spojrzeć z kpiną w oczach.

Westchnąłem teatralnie, za co oberwałem delikatnego kuksańca w bok.

Nagle podszedł do nas wkurwiony Septh. Nie miałem pojęcia, jakim cudem tego nie zauważyłem. Obejrzałem się na Mer, która siedziała luźno na krześle, obserwując tylko poczynania potencjalnego przeciwnika. Wiedziałem, że musi tak podchodzić do każdej potencjalnej konfrontacji, żeby nie ujawnić swojej tożsamości.

- Co tu się wyprawia? – w jego głosie było słychać wzbierający warkot. Dawno nie widziałem go tak wkurzonego.

- Nic, co mogłoby wywołać taką reakcję – Mer popatrzyła na niego twardo – Nie życzę sobie, żebyś mówił do mnie takim tonem – była spokojna, co jeszcze bardziej rozzłościło mojego alfę.

- Nie zachowuj się jak ktoś ważny – warknął – dopiero, co się tu przeniosłaś i już zachowujesz się jakbyś była tutaj jakąś królową – widać było, że sam się nakręca.

- To, że jestem pewna siebie i nie daję sobą pomiatać lub rządzić, nie znaczy, że uważam się za królową. Żal mi wszystkich twoich przyjaciół, jeśli muszą cały czas być ulegli i ci się spowiadać z tego co robią – wiedziałem, że przegięła, ale ona nie mogła zrobić inaczej, bo nie byłaby sobą. Postanawiała być spokojna, a przy okazji prowokowała drugą osobę, która zazwyczaj była wilkołakiem.

Teraz też, sam jej charakter i usposobienie prowokowało Septha.

Widać było, że powoli traci nad sobą panowanie.

- Nikt mi się nie musi spowiadać – wycharczał przez zaciśnięte zęby

- Tak? – zapytała szyderczo – A, przed chwilą chciałeś, żeby Al. Wytłumaczył ci co się tu dzieje – miała tutaj punkt. Wiedza, że Mer ma rację, frustrowała Septha jeszcze bardziej. Jego ręce zaczęły drżeć, co nie było dobrym znakiem.

- Chyba jest winien kumplowi jakieś wyjaśnienia? – tu spojrzał na mnie wymownie.

- Oczywiście – uśmiechnęła się promiennie, ale i sztucznie.

Wstała od razu i już odchodząc rzuciła do nas

-Ja, już muszę iść, żeby jeszcze salę znaleźć – zaczęła się oddalać, kiedy była może w połowie, Septh jakby wyrwał się z transu, zrozumiawszy, że ona się oddala

- Gdzie idziesz teraz po tym jak mi pyskowałaś? Tchórzysz? – to były jego najmniej rozważne słowa skierowane do tej dziewczyny. Ale ona, ku mojemu zaskoczeniu nie rzuciła się na niego tylko spokojnie odwróciła i popatrzyła na niego i warknęła tak nisko, że tylko ja to usłyszałem. Nie robiła nic więcej, ale nagle jakoś wszystkim przestało się wydawać, że ucieka.

Wtedy usłyszałem jej głos mentalny, którego tak mi brakowało przez te wszystkie lata.

~Zostawię to dzisiaj w spokoju, bo ten idiota jeszcze się tu przemieni, a tego nikt nie chce. Ale, niech uważa. Kolejnego razu może nie być~ wyczułem w jej głosie mieszankę gniewu i irytacji, mieszankę, która była gotowa wybuchnąć w każdej chwili. Ja lub ktokolwiek inny, już dawno byłby w wilczej formie.

~Pamiętaj~ przytaknąłem jej, skinieniem głowy.

Gdy wychodziła, nie mogłem się nadziwić jej silnej woli. Nie znałem jej od tej strony. Gdy ostatni raz ją widziałem, wdawała się w bójkę, ze znacznie błahszych powodów.

Nagle uderzył mnie i Septha swąd spalonej skóry, który zauważyliśmy dopiero teraz.

~Co to za zapach?~ alfa był zmieszany, wynikiem tej rozmowy i szybko zmienił temat.

~Nie mam pojęcia~ odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

~Najprawdopodobniej jego źródłem jest Elesmera~ odezwał się Not, który podszedł do nas od tyłu.

~Czemu tak myślisz?~ spytałem szybko. Popatrzył na mnie trochę zdziwiony moim zachowaniem, ale odpowiedział

~Gdy wpadła na Georga, to też towarzyszył temu taki zapach. Widziałem też jakiś błysk na jej nadgarstku, ale nie jestem pewny co to mogło być~ wzruszył ramionami na znak, że więcej nie wie.

Szybko kojarząc fakty, dotarło do mnie, że pewnie nie panuje nad sobą tak dobrze jak to na pierwszy rzut oka wygląda. Zrozumiawszy to, rzuciłem się w pogoń za moją siostrą. Ledwo pamiętałem, aby nie biec za szybko, żeby ograniczać się do limitów ludzkich.

~Al! Do jasnej cholery! Co jest?! Czemu za nią biegniesz? Kim ona jest?~ Septh miał dość i domagał się odpowiedzi. Zorientowałem się, że jest gotów pobiec za mną i przy okazji zobaczyć coś czego nie powinien.

- Cholera – warknąłem pod nosem.

~Jest moją jedyną żyjącą rodziną! Moją młodszą siostrą, której nie widziałem od 5 lat!~ wykrzyknąłem to przez łączę, a później dodałem ~Dlatego, wszyscy won od niej! Nikt nie jest mi od niej droższy~

Wyczułem szok watachy i oniemiałego Septha, ale w tej chwili nie liczyło się to dla mnie, bo nie wiedziałem co się dzieje z Mer.

Srebrna wilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz