Rozdział 17

10.2K 628 19
                                    


*Elesmera*

Kurwa. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie mam przy sobie żadnej broni, a nikt nie będzie czekał prawie 10 minut, aż raczę zdjąć całe srebro. Nienawidziłam walczyć bez broni, dlatego nie myśląc wiele zrzuciłam z siebie koszulkę i zerwałam bransoletki z moich przedramion. Owinęłam je wokół swoich pięści i tak przygotowana obudziłam swoją wilczycę, która niecierpliwie czekała na walkę.

- Al, trzymaj się mnie i się przemień. Nie dasz sobie rady bez przemiany. – popatrzyłam na niego zmartwiona.

- Dobrze. – popatrzył na mnie. Zdawał sobie sprawę jak to się może skończyć. Zdjął spodnie i koszulkę, a potem stał już przede mną jako wilk.

~ Dobrze. Oni za chwilę tu będą. Muszę oszacować ile ich jest~ powiedziałam do niego, a sama skupiłam się na swoim otoczeniu i rozszerzyłam swoje zmysły. W sekundę, zbladłam. Wyczułam ok. 50 wilkołaków. Nie byłby to dla mnie żaden problem gdyby nie Al...

Zaczęłam gorączkowo myśleć jak mam go uratować.

W tej chwili przypomniałam sobie o samochodzie czekającym przy wejściu do lasu. Szybko wepchnęłam bransoletki do kieszeni i złapałam brata w pół. Ruszyłam najszybciej jak mogłam.

~ Mer! Co ty wyprawiasz?~ był zdziwiony, ale widząc mój wyraz twarzy – zrozumiał. ~ Jest aż tak źle?~ spytał cicho.

~ Tak. Dlatego musisz jak najszybciej się stąd wydostać. ~ mój głos był pewny. Musiało mi się udać, nie było innej opcji. ~Zmień się z powrotem. Wejdziesz mi na barana. Muszę mieć obie ręce wolne.~ mówiąc to zerwałam jednym ruchem wszystkie bransoletki z torsu i rąk, tak żeby żadna go nie zraniła.

Akurat jak mój brat znalazł się na moich plecach, na swojej drodze zobaczyłam trzy wilki.

~ Trzymaj się!~ nakazałam Alowi i rzuciłam się na pierwszego.

Jedną ręką wyciągnęłam przed siebie, aby zablokować jego atak, a drugą sięgnęłam po schowane w kieszeni bransoletki. Chwyciłam je i przywaliłam mu w kark, na co zaskomlał po spotkaniu pierwszego stopnia ze srebrem.

Przed atakiem na kolejnego zdążyłam złapać srebro w obie dłonie. Pochyliłam się w biegu do przodu i wbiegłam pomiędzy dwa pozostałe wilki wymierzając im ciosy w brzuchy. Padły od razu, a ja przyśpieszyłam jak najbardziej mogłam w ludzkiej postaci, bo już czułam resztę wrogów pędzących za mną.

Nie miałam teraz, tak jak w wilczej postaci, dużej przewagi nad nimi co do szybkości z jaką biegłam. Tak więc siedzieli mi na ogonie.

Gdy tylko dobiegłam do samochodu, otworzyłam drzwi od strony kierowcy i wrzuciłam tam swojego brata razem z jego spodniami, które miałam przewiązane w pasie.

Spojrzał na mnie, nie rozumiejąc.

~ Masz tam kluczyki. Zabieraj się stąd!~ rozkazałam mu.

~ Nie ma mowy. Nie zostawię cię samej!~ sprzeczał się.

~ Nie mam czasu na te pierdoły. Doskonale wiesz, że mi pomożesz tylko jeśli pojedziesz!~ zatrzasnęłam drzwi i odwróciłam się do wilkołaków, w sam raz żeby odeprzeć atak...

*Al*

Wiedziałem, że ma rację, ale widok jak jest atakowana przez taką ilość wilków mi nie pomagał. Gdyby było ich mniej nie miałaby, żadnego problemu...

Z osłupienia wyrwało mnie walnięcie w szybę.

- RUSZAJ!! – wykrzyknęła. Wtedy właśnie zobaczyłem, że jestem dla niej w tej chwili ciężarem, bo musi walczyć ochraniając mnie przy okazji. Chcąc, czy nie chcąc odpaliłem silnik i odjechałem. Ostatnie co zobaczyłem to moja siostra, która wpadła w furię i atakowała wszystkich po kolei...

*Elesmera*

Gdy tylko mój brat zniknął, przestałam zamartwiać się o cokolwiek i rzuciłam się w wir walki. Starałam się atakować szybko i wykańczać przeciwników jednym ciosem co było łatwiejsze dzięki srebru. Kolejną ważną rzeczą było to, że nie mogłam zostać w jednym miejscu nawet na chwilę, bo to dałoby im okazje do okrążenia mnie, a wtedy byłabym w czarnej dupie.

Tak więc rozdawałam wszystkim na około moje sierpowe oraz czasem kopniaki (teraz już wiecie czemu zawsze chodzę w glanach, które są podkute. Nie wyobrażam sobie walki w pantofelkach...). Kiedy zostało ich już 15 miałam porządną zadyszkę. Dawno nie byłam tak zmęczona, choć często zdarzało mi się ćwiczyć z srebrem na sobie. Wiedziałam, że jest źle.

Rzucili się na mnie wszyscy na raz. Wybroniłam się i powaliłam kolejnych 3, ale zarobiłam rany po pazurach na żebrach. Zaczęła lać się z nich krew, ale nie pozwoliłam sobie na rozproszenie i atakowałam dalej.

Po 30 minutach wszyscy moi przeciwnicy leżeli pojękując, a ja z ranami na żebrach, plecach, nogach, rękach, w sumie to wszędzie... ledwo stałam, przez utratę krwi.

Zdarłam z siebie spodnie, a później resztę srebra i puściłam te ze swoich dłoni, które nawiasem mówiąc krwawiły. Od razu poczułam się trochę lepiej, a poczułam się jeszcze lepiej jak zmieniłam się w swoją wilczą postać.

Mimo swoich ran musiałam zabić ich wszystkich, nikt z ich watachy nie mógł się dowiedzieć co tu miało miejsce.

Na szczęście nie mogli dowiadywać się tego na bieżąco, bo sama moja osoba zakłócała wszystkie rozmowy w obrębie sfor i tylko jeśli chciałam mogłam zniwelować ten efekt. Tak więc normalnie robię to, żeby wszystko działało normalnie, ale kiedy walczę jest to bardzo przydatne.

Powlokłam się więc do leżących i bez żadnych wyrzutów zabijałam wszystkich po kolei. Nie mogłam żadnego wziąć ze sobą, więc nie miałam szansy na więcej informacji.

Gdy skończyłam, sprawdziłam gdzie jestem i ruszyłam do domu. Bolało mnie wszystko, ale wiedziałam, że w domu będę bezpieczna. Tylko tam mogłam w spokoju wylizać rany.

Dowlokłam się do domu i weszłam do łazienki na dole. Położyłam się pod prysznicem i wylizałam swoje rany. Później zemdlałam...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ktoś mi powie, kiedy moje opowiadanie znalazło się na 2 miejscu w "o wilkołakach"? (i mogłby przy okazji wyjaśnić jakim cudem...)

Srebrna wilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz