12. Nie mogę się poddać, bo chcę by nasza zgoda wciąż trwała

163 19 3
                                    

Wyjazd zbliżał się już coraz większymi krokami. Wszyscy opowiadali o tym co ze sobą zabiorą oraz o tym jak dużo będą imprezować. Szczerze też miałam zamiar trochę się wyszaleć, ale nie odpowiadałam o tym całymi dniami.

Kiedy jednak przyszedł dzień przed wyjazdem, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Chodziłam, krzątałam się po domu. Byłam dosłownie wszędzie.

O dwudziestej oficjalnie włożyłam wszystkie rzeczy do walizki i plecaka. Najpierw jednak sporo czasu spędziłam przed lustrem. Wiedziałam, że mam taki talent, iż gubię wszystko marzenia, motywacje, cele, telefon, pieniądze, ale tego pieprzonego tłuszczu z brzucha nadal nie udało mi się zgubić.

Obudziłam się w środku nocy. Spojrzałam na telefon. Była druga piętnaście. Mogłam spać jeszcze ponad trzy godziny. Lecz zamiast pójść spać, zaczęłam czytać durną książkę o miłości. Zrobiłam się senna dopiero wtedy gdy trzeba było wstać. Naładowana byłam adrenaliną, więc to ze mną nie wygrało.

Śniadanie zjadłam na siłę, ponieważ mama siedziała na przeciwko mnie przy stole. W mojej głowie krążyło tyle emocji, że nawet nie pomyślałabym o tym, aby coś zjeść.

Tata podrzucił mnie na miejsce zbiórki. Wyjęłam swoją granatową wazlikę z samochodu i poszłam w kierunku koleżanek. Usiadłam na schodach i zaczęłam z nimi rozmawiać.

Chwilę potem przyjęchał nasz autokar. Wszyscy wpakowali się w pośpiechu i ruszyliśmy w drogę. Podróż minęła w miarę sprawnie. Zaczęliśmy zwiedzać miasto. Było niesamowicie gorąco.

Dopiero wieczorem przyjechaliśmy do ośrodka. Zjedliśmy obiadokolację i praktycznie mieliśmy już w sumie czas wolny, ale nasza opiekunka postanowiła aby wszyscy przeszli się na spacer.

Potem już był czas wolny. Razem z koleżankami postanowiłyśmy na chwilę odwiedzić parę innych osób. Każda z naszej trójki myślała, że inna ma klucz. Okazało się po godzinie, że został zatrzaśnięty w pokoju.

Nie przejęłam się tym. Miałam telefon i ładowarkę, więc poszłam nawiedzać innych. Weszłam do pokoju Jane i Jessiki. Przyjęły mnie miło i z uśmiechem.

Siedziałam tam cały czas, nie przejęłam się tym, że do pokoju nie mam dostępy. Co prawda w ciasnych jeansach nie było mi wygodnie. Potem zrobiło się jednak zimno, a miałam jedynie koszulkę na krótki rękaw:

- Widzę, że Ci zimno. Na krześle jest bluza, weź ją! - powiedziała Jessika, podając mi granatową bluzę. Założyłam ją na siebie.

Było mi o wiele cieplej. Bluza pachniała bardzo ładnie, ale sama nie wiedziałam czym. Męskimi perfumami?

W środku nocy do pokoju przyszli chłopcy. Był tam też Niall. Gdy siedzieliśmy na podłodze, rozmawiając, powiedział:

- OOO! Diana masz moją bluzę.

Zrobiłam się cała czerwona na policzkach ze wstydu.

- Już ci ją oddaję.

- Nie musisz. Jak Ci zimno to możesz ją nosić.

Starałam się tego nie okazywać, ale zrobiło mi się ciepło w serduszku. W końcu zaliczyłam jeden z celów życia - miałam na sobie bluzę bae. Co prawda, nie dał mi jej sam, bo wzięłam ją niewiedząc, ale był to goal życia. Miałam wtedy ochotę, wyjść na pole i na cały głos zacząć krzyczeć "WYGRAŁAM ŻYCIE LUDZIE". Niestety nie było tam żadnego pola, więc ogarniczyłam się do napisania "Wygrałam życie" na Twitterze.

What a feeling || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz