Rozdział 4

722 61 1
                                    

Witam z powrotem :) Tak bardzo przepraszam za tak długo nic nie wstawiałam no ale czasu nie miałam . Szkoła średnia to nie przelewki . A więc zapraszam na kolejny rozdział :)

Po lekcjach udałam się do domu . Mimo że piechotą zajmowało mi to jakieś 20 minut, to postanowiłam pójść skrótem przez las. Poczułam podmuch zimnego powietrza i mimo cieplutkiej parki, przebiegł mnie dreszcz zimna. Oznaczało to tylko ze dzisiaj faktycznie spadnie śnieg. Spojrzałam na piękne niebieskie niebo. Gdyby nie minusowa temperatura, pomyśleć można by było ze to piękny letni dzień. Po jakiś 5 minutach marszu zagłębiłam się w lesie. Przymknęłam oczy i wsłuchałam się w dźwięki natury . Jakiś ptak zaćwierkał, sarna prychnęła w niezadowoleniu. Wzięłam głęboki oddech. Czułam cudowny zapach żywicy, orzeźwiający zapach chłodnego powietrza. Tak zatraciłam się w naturze że nie zwróciłam uwagi że zmieniłam kierunek. Byłam parę metrów od wodospadu za którym ukryta była moja polana. Znalazłam ja kiedy byłam mała i bawiłam się w chowanego z bratem . Jedynie ja wiem o jej istnieniu . Podeszłam do wodospadu . Huk wody zagłuszał wszystko. Przecisnęłam się między 2 półkami skalnymi. Po chwili byłam już po drugiej stronie kaskad wody, w korytarzu skalnym. Szłam przed siebie i po chwili nie było słychać już wody. Po kolejnych krokach znajdowałam się na polanie. Byłam już w tym miejscu tyle razy a mimo to urok i piękność tego miejsca szokuje mnie za każdym razem. Polana nie jest duża wokół niej są drzewa krzaki itp. Kwiaty znajdujące się na polanie są w najróżniejszych kolorach . Zaczynając od czerwonego kończąc na niebieskim . Cała polane otaczają skały . To tak jakby ktoś zrobił dziurę w górze i wsadzil tam mały raj . Podeszłam do małej skrzynki . Wyciągnęłam z tam tąd koc i udałam się na środek polany. Położyłam się na kocu i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Było mi tak cudownie. Niebo zaczęło zmieniać swój kolor na indygo i księżyc na niebie stał się wyraźny. Nagle zaczął pruszyć śnieg .Poczułam przyjemne mrowienie na całym ciele. Jeszcze trochę i się przemienię. Jeszcze trochę i w końcu będę wolna. Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu . Spojrzałam na wyświetlacz . Mama.
-Hej mamo- przywitałam się
-Violet skarbie gdzie jesteś ? -spytała z zdenerwowaniem w głosie .
-No w lesie. Spoko plecak gdzieś zostawię i wrócę po niego nad ranem.. -zaczęłam tłumaczyć lecz mama mi przerwała .
-NIE ! Musisz wrócić do domu. Nie możesz spełnić tej pełni na dworze. Spędzisz jeszcze tą w piwnicy -krzyknęła przestraszona. W normalnych okolicznościach zdziwiła bym się zachowaniem mamy lecz księżyc tylko podsycał moją złość
-O nie ! Nie będziecie mnie trzymać w tej klitce. Mam tego dość !Mam prawie 17 lat ! Krzyknęłam do słuchawki .
-No właśnie ! I na dodatek jesteś alfa. To nie bezbieczne skarbie . Błagam cie..
-Nie ! Nie mam zamiaru spędzać pełni w tej piwnicy . Do zobaczenia rano -warknęłam w słuchawkę .
Czy oni tego naprawdę nie rozumieją ?! W chwili gdy odłożyłam telefon poczułam skurcze na całym ciele. Zaczęło się. Ściągnęłam z siebie ubrania i czekałam . Poczułam mocny skurcz i po chwili byłam już pokryta futrem. Szczeknęłam szczęśliwa i jak z procy wystrzeliłam do przodu . Kiedy byłam już kawałek od wodospadu zawyłam szczęśliwa . Od północy usłyszałam wycie mojej matki. Dlatego też zaczęłam uciekać . Biegłam przed siebie najszybciej jak tylko umiałam. Biegłam nie zwracając uwagę na nic. Za późno zdałam sobie sprawę nie rozpoznaje zapachów wokół mnie. Ani drzew. Cały las wyglądał mi obco . No świetnie -pomyślałam -Zgubiłam się

Rozdział nieco krótszy niż zawsze :) Na zdjęciu kawałek polany którą opisywałam. No I jak zawsze w razie jakich kolwiek błędów pisać. Mam nadzieje ze się podobało . :)

Polar WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz