Dzień zaczął się pracowicie. Oczywiście każdy się tak zaczynał, ale ten był szczególny, między innymi dlatego, że wypadał dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. Wszyscy byli niezwykle zajęci, poczynając od Maryse, krzątającej się po kuchni, przez Clary i Jace'a- ustawiających stoły, a kończąc na Magnusie, który próbował na wszelkie sposoby przystroić Instytut. Magicznymi sposobami i nie tylko.
-Jemioła w tym miejscu to doskonały pomysł!- Czarownik wyrzucił ręce w górze, w geście wzburzenia.
-Nie sądzę, aby każdy wchodzący do środka gość, od razu chciał się całować.- Powiedział spokojnie Alec, trzymający ich niebieskiego synka na rękach i lekko nim potrząsając.- Spróbuj w kącie.
-Wtedy nikt jej nie zobaczy!
-A czy nie o to chodzi?
Do Nowego Jorku mieli przybyć niemal wszyscy przyjaciele rodzinny. Penhallowie oraz Blackthornowie, te dwa rody zawsze były tu mile widziane. Została uprzątnięta cała biblioteka, gdzie jako największe pomieszczenie, miała odbyć się jutro kolacja.
***
Simon obudził się u boku Izzy. Na chwilę jakby zapomniał, czemu tu jest. Chciał wstać, ale uniemożliwił mu to pulsujący ból w klatce piersiowej. Opadł z sykiem na poduszki, co zbudziło Isabelle.
-Dobrze się czujesz?- Zapytała ze smętnym uśmiechem.
-Nie powiedziałbym- Simon wziął kilka głębokich wdechów.- Powiedziałbym, że fatalnie, ale ty tu jesteś, więc wytrzymuje.
-Dasz radę wstać? Dzisiaj jest Wigilia i wolałabym, byś spędził ją z nami, a nie leżąc w łóżku.
-Nie mam pojęcia, ale postaram się szybko wrócić do formy.
-Wierzę w ciebie.
Cmoknęła go w nos i wyszła. Simon został sam w pomieszczeniu, nie wiedział czym się zająć. Był jeszcze zbyt słaby, aby móc się chociażby przejść, lecz jednocześnie zbyt żywy by leżeć bezczynnie w łóżku.
Sięgnął po telefon w chwili gdy do pokoju weszła Clary z burzą rudych loków.
-Hej, jak się czujesz?- Zapytała z uśmiechem.
-Chyba... Dobrze.- Skłamał i spróbował się podciągnąć do pozycji siedzącej.- Stanowczo za dużo czasu przebywam w tym pokoju.- Zauważył.
-Rzeczywiście...- Spuścił wzrok.- Będziesz uczestniczył w kolacji?
Chłopaka delikatnie zaczęło irytować, że wszyscy zadają te same pytania, ale z drugiej strony było mu również miło, iż się o niego martwią.
-Chyba tak. Nie wiem.
-Przeszkodziłam ci w czymś wchodząc tutaj?
-Nie, no co ty Clary. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, nigdy mi nie przeszkodzisz.
-No właśnie. Oboje jesteśmy tak zafrasowani, że nie spędzamy sami ze sobą czasu. Zazwyczaj ty jesteś z Izzy, a ja Jace'm. Alec i Magnus też się od nas oddzielili, zastanawiam się tylko, kiedy to się stało?
-Oh, Clary...- Mimo bólu Simon poczuł, że przyjaciółka potrzebuje odrobiny miłości. Wstał i ją przytulił.- To nieprawda. Nadal się przyjaźnimy. Patrz.- Podniósł swój palec, na którym zawsze nosił pierścień faerie.- Pamiętasz? Mogłaś równie dobrze podarować go Magnusowi, on prawdopodobnie przydałby się na coś więcej niż ja, a jednak to mnie wybrałaś.
-Nie wybrałabym nikogo innego.
-No właśnie, na tym polega przyjaźń.
-Obiecuję, że postaram się wszystkich nas zintegrować- powiedziała Clary.- Są święta. To chyba doskonała okazja, nie sądzisz?
CZYTASZ
Mniej i bardziej pojeBANE historie
De TodoJedno strzałowe opowiadania o bohaterach serii Dary Anioła