(XI) Dla naszego dobra...

1.1K 47 5
                                    


-Jace!

-Co się stało?- zapytał Herondale, wchodząc do kuchni. W rękach trzymał miecz seraficki, którego rękojeść właśnie polerował. Miał na sobie rozpiętą do połowy koszulę i dresowe spodnie. W słabym świetle wpadającym do kuchni wyglądał bardzo przystojnie.

  Sebastian uśmiechnął się. Białe włosy opadały mu na twarz w nieładzie. Dopiero wyszedł spod prysznica. Na biodrach miał przewiązany ręcznik.

-Co ty tam znowu wyczyniasz? Ten nóż jest idealnie czysty- powiedział, wskazując na broń trzymaną przez Jace'a. Chłopak, zmieszany, odłożył miecz na blat stołu.

-Czego chcesz?

-Oj, nie tak niegrzecznie- leniwy uśmiech nie znikał z twarzy Sebastiana.- Chciałbym cię tylko zapytać, czy nie masz ochoty na spacer po Dubaju.

-To teraz jesteśmy w Dubaju? Zresztą, nieważne. Od kiedy tak lubisz spacery?- zdziwił się Jace.- Dopiero co mówiłeś, że tylko baby lubią tak bezcelowo łazić.

-Oh, ten będzie miał cel- powiedział Sebastian spokojnie. -Poza tym, mam dla ciebie małą niespodziankę. Chcesz ją dostać teraz, czy potem?

-Teraz- odparł Jace bez wahania.

-Oczywiście. Ty nie lubisz czekać. - Sebastian wytarł ręcznikiem włosy.- Mój kochany, niecierpliwy chłoptaś.

Jace nie zmienił wyrazu twarzy. Nie było w jego stylu się rumienić, nie był jak Alec.
Sebastian wolnym krokiem wyszedł z kuchni i po chwili wrócił, trzymając coś w ramionach.

Kogoś.

Drobną, rudowłosą dziewczynę z runami na rękach i szyi. W stroju bojowym. Nocną Łowczynię.

Clary.

Jace gwałtownie wciągnął powietrze. Po tym, co zaszło między nim a Sebastianem nie chciał myśleć o tej dziewczynie. Odeszła w niepamięć, jak niechciane wspomnienie z dzieciństwa.
Co ona tu robi?

-Zapewne myślisz teraz, skąd wziąłem naszą kochaną Clarissę- powiedział Sebastian.-Odpowiedź jest prosta: sama tu przyszła. Zostawiłem jej wskazówkę, jak tu dotrzeć, i dotarła. Musi naprawdę cię kochać. Albo mnie- roześmiał się.-Kto by pomyślał.

Clary, zwisająca z jego ramion powoli odzyskiwała przytomność. Otworzyła oczy i gdy zobaczyła Sebastiana, krzyknęła z przerażenia. Chciała mu się wyrwać, ale bez problemu ją utrzymał, mocniej oplatając ją ramionami.

-Też się cieszę, że cię widzę, siostrzyczko- powiedział ironicznie.

Jace poczuł, że jego mięśnie sztywnieją. Clary wlepiła w niego spojrzenie swoich  zielonych oczu, jakby chciała krzyknąć "ratunku!". Herondale nie poruszył się jednak.

-No, nie chcesz jej pomóc?- zapytał Sebastian, obserwując twarz Jace'a.- Twoja wielka miłość do niej nagle zniknęła?

-Wiesz, że już nic do niej nie czuję- powiedział wolno, nie dając po sobie znać, że kłamie.- Powtarzałem to tyle razy. Ona nic dla mnie nie znaczy...

-Jace!- pisnęła Clary. Sebastian zasłonił jej usta dłonią. Próbowała coś krzyczeć, ale była skutecznie zagłuszana.

-I bardzo dobrze- mruknął Sebastian. - Bo mam wielką ochotę pozbawić ją życia.

Jace nie dał rady powstrzymać warknięcia, które wydobyło się z jego gardła. Sebastian popatrzył na niego z rozbawieniem.

-O, czyli jednak. Tak jak myślałem. To dziewczę nie jest ci tak obojętne, jak się zarzekasz. W takim razie przykro mi. Nie zmienię decyzji. Szkoda, że będziesz cierpiał. Oh, może jeszcze się popłaczesz?

Jace zacisnął dłonie w pięści, jakby chciał go uderzyć. Wiedział jednak, że gdyby coś takiego zrobił, byłby martwy. To dawało Sebastianowi satysfakcję.

-To co, pomożesz mi?

-Nie.- Odparł twardo. Po raz pierwszy odmówił czegoś Sebastianowi. Białowłosy wyglądał na zaskoczonego. Odchrząknął.

-Clarisso, musimy poważnie porozmawiać z twoim chłopczykiem- powiedział do dziewczyny. Sięgnął do jednej z szafek, wyciągnął drut i związał nim nadgarstki i kostki Clary. Usadził ją na krześle.-Tylko spróbuj się stąd ruszyć. Pożałujesz. A ty, za mną- skinął na Jace'a.

Gdy znaleźli się na korytarzu,  Sebastian przyparł go do ściany.

-Co to miało być?- warknął.- Dlaczego stanąłeś w jej obronie? Przecież mówiłeś, że tylko ja się dla ciebie liczę! Powtarzałeś mi to codziennie! A teraz nagle kochasz tą głupią dziewczynę?!

Jace zebrał w sobie siłę i odepchnął Sebastiana tak mocno, że ten zatoczył się do tylu. Uniósł dumnie głowę.

-Nie zabijesz niewinnej osoby. To niehonorowe. 

-Wiesz, ile mnie obchodzi honor- powiedział Sebastian. Jego głos ociekał jadem.- Dużo bardziej obchodzisz mnie ty. I właśnie dlatego chcę zabić tę jędzę, nie rozumiesz? Żeby nie stawała na drodze pomiędzy mną a tobą. Bo cię kocham.

Jace prychnął pogardliwie.

-Ty nie kochasz nikogo. Najwyżej samego siebie i swoje idee. Chcesz mieć rozrywkę z zabicia własnej siostry? To okrutne. Jak cały ty. Nie wierzę ci.

Sebastian wyglądał, jakby ktoś go uderzył w brzuch. Jace nigdy nie widział u niego tak zbolałego wyrazu twarzy.

-Dlaczego mi nie wierzysz?- zapytał. Głos jakby mu się łamał.- Nie okłamałem cię, ani razu. Chciałem od początku być z tobą szczery. Mówiłem samą prawdę. A to, że cię kocham, było najprawdziwszą z wszystkich prawd.

Patrząc w jego czarne oczy, Jace nie był mu w stanie zarzucić, że kłamie. Sebastian podszedł do niego i przytulił jak małego szczeniaczka. Zrobił to z delikatnością zarezerwowaną wyłącznie dla niego. Jace również go objął.

-Chciałem o niej zapomnieć- wyznał- ale to było zbyt trudne. Nie mogłem. Bo ja... Też cię kocham. Ale Clary jakby mnie opanowała. Niełatwo zapomnieć pierwszą miłość.

-Dlatego dla naszego dobra po prostu się jej pozbędziemy- powiedział Sebastian, wodząc palcami po karku Jace'a.- Tak będzie lepiej.

-Będzie- potwierdził Herondale. Dotknął policzka Sebastiana, równie bladego co jego włosy, i delikatnie go pocałował. Białowłosy mruknął z zadowoleniem, wpijając się w jego wargi. Oplótł Jace'a ramionami tak mocno, że ten poczuł, jakby tracił oddech.

Po chwili Sebastian oderwał się od niego.

-Chodźmy. Clarissa pewnie sie niepokoi. Trzeba położyć temu kres. 

Wrócili do kuchni. Clary nadal siedziała na krześle, bezskutecznie usiłując wyswobodzić się z więzów. Sebastian powiedział coś na ucho Jace'owi. Ten skinął i wolno podszedł do dziewczyny.

-Clary- szepnął.- To...  Przykro mi. To tylko dla naszego dobra.- I wyciągnął zza pleców nóż.

*_*_*_*_*_*_*_*
Był już w moim wykonaniu paring Clary x Sebastian, więc pora na Jace x Sebastian. (W ten drugi głęboko wierzę)
Tak moim zdaniem powinno się zakończyć "Miasto zagubionych dusz". Dziwne pomysły rządzą.

Jesteś chora. Moje shipy przynajmniej egzystują (patrz: Waywood).
/Papajwaffe

Mniej i bardziej pojeBANE historieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz