(X) Kaczuszki puchate.

969 84 31
                                    

  Jace'a oraz Clary z zimna szczypały nosy. Spacerowali po Central Parku już od dobrej godziny, podziwiając piękno przyrody, a bynajmniej tak mówiła dziewczyna.

  Skręcili w kolejną alejkę, również zasypaną, i również pozbawioną wszelkiej roślinności. Jace'owi coraz bardziej nie podobał się ten pomysł, i z pewnością już dawno by zrezygnował, gdyby nie to, iż Nocna Łowczyni obiecała mu nagrodę u zwieńczenia dnia. Dziewczyna powiedziała to niezwykle ogólnikowo, przez co Jace nie był w stanie określić jakiego rodzaju mógłby być ten prezent.

  Na jednej z ławek zauważyli Magnusa wraz z Alekiem, podeszli więc by się przywitać.

-Cóż za niezwykłe spotkanie!- wyparował Magnus wstając by uścisnąć im dłonie.

-Faktycznie, co tutaj robicie? Jest straszny ziąb!- zapytał Jace.

-Właśnie miałem zapytać was o to samo.

-Clary obiecała mi niespodziankę i nie mogłem się nie zgodzić.

-Rzeczywiście, przyparła cię do muru- mruknął Alec, lecz nie złośliwe

-My już pójdziemy dalej, życzymy miłej niedzieli- odparła grzecznie dziewczyna i pociągnęła swojego chłopaka dalej, w głąb parku.

-Dlaczego to zrobiłaś? Miałem nadzieję, że Magnus mógłby mi załatwić gorącą czekoladę. Oh, co ja bym w tej chwili dał za kubek gorącej czekolady!- powiedział z lekką urazą.

Dziewczyna zachichotała.

-Uwierz, że to co dostaniesz przebije najlepszą gorącą czekoladę jaką Magnus mógłby wyczarować.

-Obyś się nie mylila- westchnął blondyn.

  Miejsce przeznaczenia nie znajdowało się daleko od nich. Doszli tam w ciągu następnych siedmiu minut i zasiedli na najbliższej ławce przy stawie.

-Gdzie jest ta niespodzianka?

-Poczekaj- zaśmiała się.- Już nie długo.

  Oparła głowę o ramię chłopaka, a on sam wypuścił powietrze z płuc i zmierzył okolicę wzrokiem. Stwierdził, że nie ma w niej nic ciekawego. Wszystko było pokryte śniegiem, a staw do połowy skuty lodem po środku niego pływały, o zgrozo, kaczki.

-Clary... może wrócimy do Instytutu- zaczął niepewnie.

-Dlaczego?- Nicna Łowczyni otworzyła oczy i spojrzała w stronę, w którą patrzył Jace.

-Nie mów mi, że nadal masz ten irracjonalny lęk przed kaczkami- wywróciła oczami.

-On jest w pełni uzasadniony!- oburzył się.- Kto wie do czego mogą się posunąć, by zdobyć władzę nad światem!

-Wątpię, żeby właśnie na tym zależało kaczkom.

  Nagle podszedł do nich starszy mężczyzna z klatką w ręku. Nie była zbyt duża, wielkością dorównywała może słoikowi po korniszonach.

  Clarissa podziękowała i odwróciła się z powrotem do swojego chłopaka.

-Co to jest?- zapytał z rezerwą.

-Zobaczysz, wracajmy do Instytutu.

-Więc twierdzisz, że szliśmy taki kawał, w taką pogodę, abyś mogła odebrać klatkę i nawet mi nie pokazać co jest w środku?

-Emm... w twoich ustach to nie brzmi za dobrze.

-Bo tak nie jest!

-Wracajmy- powiedziała wstając i odchodząc w drogę powrotną. Jace'owi nie pozostało nic innego jak iść za nią.

Mniej i bardziej pojeBANE historieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz