CHAPTER 4

71 5 0
                                    

Oszalałam, to pewne. Przyszłam z kryminalistą do domu. Cudownie. Co ja robiłam? Pomagałam. Ale żeby pomóc Creeperowi? Musiałam być szalona. Ale ten chłopak... Na początku się upierał, nie chciał sobie pomóc za żadne skarby! Pozer. Ale udało mi się go namówić. Grał nie poruszonego, że niby nic mu nie jest. Ale jeszcze troche i pewnie straciłby przytomność, tam było tyle krwi. Po co ja to robie?

-Dlaczego to robisz? - spytał Creeper gdy wskazałam mu krzesło w kuchni.
- Jeśli ściągnełaś mnie tu by wezwać policje, to od razu ci mówie, nie boje się glin, mała suko.

-Nie bądź już taki podejrzliwy. Chce ci pomóc. Jesteś ranny. - powiedziałam z troską w głosnie. Czemu ja się o niego troszcze? Co się ze mną dzieje?!

-Lepiej uważaj, mała. Jeden fałszywy ruch i po tobie. - groźnie rzucał Creeper.

-Pokaż co ci się stało... - Chłopak, nie protestując odsłonił ranę na jego boku.

- Nie ciekawie to wygląda. I ciągle sączy sie krew. Ale coś na to poradzimy. - zaczęłam obmywać jego boskie ciało z krwi.

- Kto ci to zrobił?

-Nie twój zasrany interes, suko. - odpowiedział szorstko. Jednak chwilę później opuścił głowę. - Przepraszam.

-Słucham? - spytałam zaskoczona, on powiedział "przepraszam"? Bez dodania "suko"? Niemożliwe!

-Ugh, nic... Nie wiem co kombinujesz, bo to nie jest normalne żebyś mi pomagała. Powinnaś była ucieć. A ty mi pomagasz. - zaczał nerwowo Creeper. - I chodź jest to podejrzane. To cię, kurwa, przepraszam. I dziękuje.

-Nie ma za co... - dodałam powoli, nie wierzac w to co słyszę. Creeper zauważył moją zdziwioną minę. Cicho się zaśmiał, jednak nie tak, jak wtedy przy Mike'u. Teraz był to uroczy, przyjazny uśmiech.

-Hej, mała, masz minę jakbym powiedział coś nieziemskiego. A ja tylko podziękowałem. Aż tak bardzo na ciebie działam?

Nic nie odpowiedziałam ponieważ zaczełam robić się czerwona. Czemu on jest tak cholernie przystojny?!

-Jak masz na imię? - spytałam by szybko zmienić temat. Już prawie skończyłam oczyszczać jego ranę. Nagle Creeper złapał mnie delikatnie za talię i posadził sobie na kolanie tak, że patrzyłam prosto w jego ciepłe oczy.

-Naprawdę chcesz wiedzieć? - spytał patrząc prosto w oczy uwodzicielskim wrokiem. Kiwnęłam potwierdzająco głową. - Od teraz możesz czuć się wyjądkowa. Bedziesz pierwszą osobą z poza Armor King, która będzie znać moje imie. Czekałam w napieciu i naprawdę poczułam się wyjądkowo. Byłam pierwszą osobą której Creeper zaufał. Czułam, że to spotkanie będzie początkiem czegoś nowego.

- Justin Bieber. - powiedział Creeper. - A ty, ślicznoko?

-Lilly Jackson. - odpowidziałam czując że znów się rumnienie. Czy my ze sobą flirtujemy? Mike nie będzie zachwycony.

- Powiedz mi, jesteś sama w domu? To pytanie wzbudziło we mnie mieszane uczucia.

- Tak. - odpowiedziałam niepewnie. Jego byste oczy ujrzały moją niepewność błyskawicznie.

-Ale spokojnie, mała, nic się nie bój. Wykazałaś się odwagą zapraszając mnie do domu. Albo szaleństwem.

Ten chłopak był dla mnie wielką tajemnicą. Jeszcze 5 minut temu wyzywał mnie od suk, a teraz rozmawiamy sobie jak dobrzy znajomi.

-Muszę iść do sklepu po bandaż. - odparłam sucho. Justin zmarszczył ciemne brwi.

-Chcesz wyjść teraz? - spytał, sprawdzając godzinę na swoim Iphone. - Jest późno. A okolica nie jest bezpieczna, wierz mi.

-Sklep jest na roku ulicy. Będe z powrotem na jakieś 7 minut. - wyjaśniłam, zbierając się do wyjścia.

- Zostawiam Cię tutaj z Sammym, badź grzeczny i nie ruszaj się, bo twoja rana ciągle krwawi.

-Nie wiem czy to dobry pomysł... - zaczął Justin ale nie dokończył bo już szybko szłam w stronę sklepu.

CREEPER || j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz