Chłopak odwrócił się w moją stronę i zobaczyłam niewielką koronę na jego prawym barku.
Jednak on skupił się na swoim lewym boku. Przypomniał mi się tamten wieczór. Tyle się od tamtego czasu zmieniło. Memento Mori - taki napis widniał na jego boku, niestety był on przecięty na pół i zwarty kilkoma szwami. O ironio.
Justin
Włożyłem koszulkę z powrotem na siebie. Niewiem czemu, ale byłem dumny ze swoich tatuaży. Lubiłem się nimi chwalić. Lilly siedziała zamyślona od chwili gdy zobaczyła mój rozcięty w pół i pozszywany bok z napisem Memento Mori. Czasem życie lubi sobie robić jaja.
-Kto ci to zrobił? - spytała cicho, patrząc mi w oczy.
Kiedy tak patrzyła na mnie, tymi swoimi niebieskimi oczkami, aż robiło mi się cieplej na sercu. Roman miała rację, Lilly mnie zmienia. Na lepsze. Łagodzi moją duszę.
- Prawie w każdym mieście i okolicach jest jakiś gang. W Mabeltown nie jesteśmy sami. Armor Kings są tutaj panami, to pewne, ale jest jeszcze jedna grupa - Unhollys. Skurwysynów jest dużo, to można im przyznać. Mają też trochę kasy, ale nie są tak zrzyci jak nasza ekipa. Już nie raz z nami zaczynali, ale zawsze wracają z podkulonymi ogonami. Najgorszy w tym składzie jest Doug Huffson - ich lider, pojeb jakich na tej ziemi mało. To właśnie on, ten nędzny skurwysyn, pchął mnie nożem. Obiecałem sobie, że się na nim zemszczę i ten kawał gówna zobaczy co to ból.
-Dlaczego z tym nie skończysz?
Nie... ona znów zadaje mi to pytanie.Najbardziej ze wszystkich tego nienawidze najbardziej.
-Ponieważ... - co ja właściwie chce powiedzieć? - ...to jestem ja. Armor Kings to moje życie. Nie mogę tego zostawić tak o sobie. Kiedyś, bardzo dawno temu, podjąłem taką decyzję.
Znałem jej skutki. I teraz tak wygląda moje życie. Co z tego że może chciałbym robić co innego?
Wybrałem życie kryminalisty i muszę z tym żyć.
Roman, Marcus, Marco, Robert, nie mam nikgo poza nimi. Taka była prawda, smutna, ale prawda. Marcus i Marco Edverta, bracia którzy zostali zabrani przez pomoc społeczną od ich matki-dziwki, która parę dni później została zajebana przez swojego alfonsa.
Robert, były żołnież służb specjalnych, został stamtąd wyjebany przez uzależnienie od prochów. I Roman, nasz lider, ma 31 lat i tylko chuj wie kim była i skąd pochodzi. I to jest jedyna garsta ludzi która naprawdę mnie zna. Chyba że...
- Masz mnie. - powiedziała to bardzo pewnie i wyraźnie. Kurwa, aż zabolało mnie serce. Czy ona mówi prawdę? Jeśli tak...
Lilly
Tak, dobrze powiedziałam. Zakochałam się w tym chłopaku. Teraz już to czuję, on też to wie. Jest zupełnie inny niż wtedy gdy go poznałam. Pragnę go już na zawsze.
-Hej, Lilly dasz mi swój numer? Bo wiesz, jakbym chciał pogadać to żebym nie musiał wbijac przez okno.
Mówiąc to uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni spodni Iphona 5.5!
Przecież on wyszedł jakiś miesiąc temu...
-O co chodzi? Coś nie tak z moim telefonem? - spytał i zaczął go oglądać z każdej strony szukając wady.
-Nie, po prostu...nieważne.
-Ważne. Powiedz.
-Nie, to nic. Po prostu ten model wyszedł niecały miesiąc temu, ale zapomniałam że... - zawiesiłam się bo nie chciałam tego ciągnąć.
-Oh, mała nic się nie martw. Kiedy już będziesz żyć ze mną w pełni, nie takimi rzeczmi będę cię zaskakiwał.
Wymieniliśmy się numerami jak zwykła para nastolatków.
Czemu Creeper nie może być jak zwyczajny chłopak ze szkoły?
Wtedy wszystko byłoby takie proste! Powoli zaczeliśmy zbierać się do wyjścia. Chłopcy właśnie wrócili. Kiedy wyszłam z magazynu na podjeździe zobaczyłam wielke obce auto.
-Widzisz Lilly, ja jeżdrze moim malutkim Fisker Karmą, podczas gdy tutaj stoi ten mini monster truck. To samochód Romana. Range Rover Autobiography Ultimate Edition - powiedział Justin klepiąc lekko maskę tego olbrzymiego wozu. - To najdroższy wózek w naszej ekipie. Jeździmy nim na akcje. Skurwysyny spierdalają na sam widok. To co to cacko ma w środku, to jest po prostu kosmos! Kosmos na kółkach!
CZYTASZ
CREEPER || j.b
FanfictionLilly Jackson wraz ze swoim przyjacielem Michael'em Clifford'em, wprowadzają się do Mableton. Nastolatkowie szybko odnajdują się w nowym otoczeniu, pomimo, że byli dręczeni w porzedniej szkole i żyli w ciągłym strachu. Niestety, ich spokojne i uporz...