CHAPTER 5

68 8 0
                                    

Justin POVs

Co się ze mną, kurwa, dzieje?! Czemu zgodziłem się przyjść do jej domu? Totalnie mnie już pojebało, czy co?! Ale w sumie ona ma trochę racji...rana jest dość poważna.

Cholerny Steve i jego jebane Unholys! Zajebie ich wszystkich przy najbliżej okazji! To przez tego frajera taraz tutaj siedze i robie Bóg wie co. Gdybym tylko nie dał się dźgąć temu idiocie! Ale zagrał nieczysto, skuwiel, tylko dlatego udało mu się mu zranić. Następnym razem też zagram nie czysto, a wtedy...

Pieprzyć co będzie wtedy! Co ja mam zrobić teraz?! Ta dziewczyna, Lilly właśnie wyszła sama w ciemną noc do sklepu, przecież coś jej się może do cholery stać! Czemu ja się nią wogóle przejmuje? Czemu ona przejmuje się mną?!

Jej świat jest zupełnie inny od mojego. Czemu ja z nią rozmawiam? staję się miekki? Przyznaję się bez bicia, suka mi się podoba. Ja chyba też jej wpadłem w oko. I to wszystko? Nie, kurwa, dobrze Justin wiesz, że to nie to cię tu trzyma. Ona się ciebie nie boi, nie widzi w tobie potwora. A wszycy inni widzą, taka jest prawda. To nie pozwala ci jej zostawić. Nie znasz jej długo, ale pierwszy raz widzisz kogoś takiego. Ufasz jej? Ona się tobą zajeła, bezinteresownie ci pomogła, chociaż wie kim jesteś!

Dosyć kurwa!

Muszę za nią iść, nie wybaczę sobie jeśli coś jej się stanie. Zostawiłem Sammyiego w domu i poszedłem w stronę sklepu. Szedłem wolno, rana na boku nie dawała mi spokoju. Nigdzie nie widziałem Lilly. Może za bardzo się przejmuję? Zamyślony wlokłem się wolno, aż nie usłyszałem cichego krzyku i salwy śmiechu.

Lilly POVs

Właśnie wyszłam ze sklepu, gdy nagle pojawili się oni. Ich ogromne sylwetki wyłoniły się z mroku. Było ich trzech. Trzech ogromnych skinów, patrzących na siebie porozumiewawczo. Cicho krzyknęłam co wywołało u nich salwę śmiechu.

-Co słychać, ślicznotko?

-Taka młoda laska nie powinna sama chodzić o takiej porze.

-Słuchaj malutka, może powinniśmy się tobą zająć?

Zbliżali się do mnie. I znów to uczucie, paraliżujący strach który nie pozwala się poruszyć. Byli coraz bliżej, już zacieśniali krąg. Byłam bez szans, zacisnęłam powieki, czekając na najgorsze...

-Stać szmaty! - ostry głos przeciął powietrze.

-Tylko ją tknij palcem a rozerwę cię na strzępy.

CREEPER || j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz