Pokazałbym ci, ale Roman, za nic nie daje mi nawet potrzymać kluczyków, bo niby "zawsze rozpierdalam samochody "
Justin obszedł wielkie auto i otworzył mi drzwi do swojego FK. Wsiedliśmy i kiedy Justin zaczął już jechać, zauważyłam że nie jedziemy w kierunku mojego domu.
-Mój dom jest w tamtą stronę...
-Wiem mała. Mamy jeszcze trochę czasu, a napewno jesteś głodna po całym dniu w szkole, więc zabieram cię na kolację.
Justin zabrał mnie do małej, lecz przytulnej knajpy z daleka od centrum. Usiedliśmy przy stoliku na końcu lokalu. Po chwili zjawiła się przy nas kelnerka. Tylko raz spojrzała na Creepera i od razu dostała wypieków na twarzy. W duchu pocieszyłam się że nie tylko ja tak reaguję na jego nieziemską urodę.
-Co Państu podać? - spytała dziewczyna, próbując ochłonąć. Justin spojrzał na mnie pytająco.
-Ja poproszę kurczaka z frytkami. - odpowiedziałam.
-Kurczak z frytkami? No ok. Dla mnie to samo. - powiedział Justin. Ah, te męskie decyzje.
-Podać coś do picia?
-Dwie cole. - wyrzucił sucho Creeper i machnięciem ręki odprawił dziewczyne.
-Justin... - syknęłam na niego, upominając go. -Przecież ona tu pracuje, dlaczego byłeś taki nie miły?
-Nie miły? - prychnął Justin.
-Tak. Nie powiedziałeś ani razu "proszę", "dziękuje " i jeszcze ten gest ręką. To nie było fajne.
-Nie fajne, mówisz? Chyba nie wiesz, jaki mogę być "nie fajny" dla suki.
Nawet nie drążyłam dalej tego tematu, myślę że nie tylko ja będę się teraz uczyć. Creeperowi też przyda się lekcja " jak nie być chujem " .
Po paru minutach kelnerka przyniosła nasze zamówienie.
-Długo. - wyrzucił z siebie Justin.
Zpiorunowałam go wzrokiem. Uśmiechął się do mnie, potem do kelnerki i wycedził przez zęby.
- Dziękuję. Miałam ochotę wstać i zabić mu brawo. Kelnerka wydukała coś w rodzaju "proszę smacznego " i odeszła cała czerwona.
Zabrałam się za jedzenie, byłam naprawdę głodna. Justin wręcz przeciwnie, podczas gdy ja kończyłam już kurczaka, on beznamiętnie żuł powoli trzecią frytkę. To ze mną jest coś nie tak czy z nim? Kiedy sięgnął po czwartą frytkę, nagle zastygł w bezruchu. Jego wzrok był silnie skupiony na czymś co widział przez okno. Już chciałam obrócić głowę by zobaczyć co go nie pokoi ale Justin widząc moje zamiary syknął cicho.
-Nie obracaj się, Lilly. - sięgnął po Menu i usiłował się nim zasłonić. - Cholera.
-Co się dzieje, Justin? - nie wiedziałam co robić i miałam taką ochotę się obrócić.
-Udawaj że nic się nie dzieje. - w oczach Justina dostrzegłam nie pokój.
To nie był strach, w żadym wypadku. Bardziej zmartwienie.
-Justin...
-Shhh! To może nas nie zauważy i sobie pójdzie!
-Kto?
-Doug Huffson, kurwa!
Doug?! Lider Unhollys, który rozciął Creeperowi bok?! Teraz? Mogło być gorzej?!
-Nie, kurwa, nie. - zajęczał cicho Justin. - Nie odwracaj się, proszę. Ta nędzna kurwa tu idzie.
Justin odłożył kartę menu na stolik i westchnął. Poczułam jak ktoś za mną staje.
-No proszę...Taka piękna dama w towarzystwie takiego śmiecia jak Creeper?
Jego głos był bardzo niski i pociągający.
-Huffson, szmato, masz jakiś interes czy szukasz kogoś żeby ci obił twoją nieogoloną mordę? - to był głos tego Justina, którego lubie najmniej, taki sam jak wtedy gdy pobił Michaela.
-Jesteś zwykłym gówniarzem Creeper. Ta popierdolona dziwka - Roman - przygarnęła twoją żałosną dupę, skleiła Armor Kings z bandy popaprańców i teraz zbija gruby hajs z frejerów Mabeltown. Bez kasy, jesteś nikim.
Justin zacinął szczękę że aż prawie zazgrzytały mu zęby. Pięści zwinęły się tak, że kostki zaczęły robić się białe.
-Doug, wiem że jesteś chujem, ale jesteśmy w miejscu publicznym, jest teraz tutaj wiele osób a w pobliżu może kręcić się policja. Nie chce zbędnych kłopotów, jeśli chcesz, możemy wyjść i zajebie cię na tyłach tego budynku.
Przeciwnik Justina zaśmiał się głośno. Zbyt głośno. I prosto w twarz Creepera. Chłopakowi tylko lekko drgnął koncik ust. Potem zaczeło się piekło.
Pięść Biebera niczym błyskawica uderzyła w szczękę Huffsona nim ten jeszcze przestał się śmiać. Poderwałam się i spojrzałam na mężczyznę. Wierzcie mi lub nie, ale wyglądał jak Mark Anthony.
Tylko że teraz zatoczył się do tyłu i z trudem złapał równowagę. Wszyscy w knajpie się na nas patrzyli. Z ust Douga ciekła krew. Justin też zauważył, że cała sala się na nas gapi, jednak teraz był chyba zbyt wściekły żeby myśleć rozsądnie.-To wszystko, Creeper? - rzucił z pogardą mężczyna stając na nogi. Justin lekko się uśmiechął i mogłabym przysiadź, że widziałam błysk w jego orzechowych oczach, które przybrały teraz ciemną barwę. Był w swoim żywiole. Chłopak, z prędkościa pioruna, wypchął Douga poza lokal, wprost na prawie pusty parking. Wybiegłam za nim.
-Ostatnio zagrałeś bardzo nie czysto, skurwielu. - powiedział Justin zbliżając się do przeciwnika.
-I co mi zrobisz, mała kurwo? - Huffson otrzepywał się z kurzu.
Justin zamachnął się na niego niby od góry, kiedy mężczyna się na to nabrał, chłopak obdarował go kopniakiem w splot słoneczny. Mężczyna padł na plecy tuż pod jego stopami. Justin uśmiechął się szyderczo.
-Mam cię. - rzucił krótko, po czym coś zawirowało mu w ręce i z głuchym mlaśnięciem zatopiło się w kolanie Douga.
-Ty sukinsynu! - zawył mężczyna, nie mogąc się podnieść. Dopiero teraz zauważyłam że Creeper wbił mu nóż w kolano. Krew tryskała na wszystkie strony, nawet na chłopaka. Jednak Justin wogóle się tym nie przejmował. Z pasją i okrutną radością patrzył jak lider Unhollys krzyczy z bólu. W oczach Justina było widać chorą radość. Jednak szczeście Creepera rosło kiedy powoli przekręcał nóż w kolanie swojego bezbronnego już przeciwnika, a krew tryskała wprost na uśmiechniętą twarz chłopaka.
CZYTASZ
CREEPER || j.b
FanfictionLilly Jackson wraz ze swoim przyjacielem Michael'em Clifford'em, wprowadzają się do Mableton. Nastolatkowie szybko odnajdują się w nowym otoczeniu, pomimo, że byli dręczeni w porzedniej szkole i żyli w ciągłym strachu. Niestety, ich spokojne i uporz...