Kiedy moja mama wróciła zastała mnie w łóżku z Ronem. Leżeliśmy wtuleni w siebie.
-Co wy tu tak wcześnie robicie?-zapytała moja mama całkiem spkokojnie.
-No bo widzisz ciociu w szkole jakiś jełop podłożył Jess noge i chyba jest złamana. Higienistka mówiła że powinien zobaczyć to lekarz. Więc po wizycie u niej zaniosłem Jess do domu i się nią zaopiekowałem.-wytłumaczył wszystko mojej mamie Ron.
- powiedziałeś że ją niosłeś?
-No...taak
-Musiałeś nieźle przypakować.-i zaczęli się śmiać.
-Ha-ha-ha......
-Oj królewno wiesz że nie jesteś ciężka. -jestem ciekawa czy pamięta że jesteśmy z moją mamą w pokoju.
-Królewno? -Chyba mama się trochę zdziwiła.
-Dobra młoda dość pytań, pokaż mi tą nogę. -Podeszła do mojej nogi i zobaczyłam dopiero teraz że jest siwa.
-Aaaaa!-krzyknęłam na widok tego.
-Ej królewno, nie martw się. -Boże jego głos jest taki......kojący.
-Dobra pakujemy się do szpitala.
Chciałam wstać z łóżka ale momentalnie poczułam ból.
-Już ciichutko....trzymam Cię królewno. -Złapał mnie Ron.
-Wezmę Cię na ręce i powiesz mi co pakujemy, ok?
-YhymChyba zaczynam kochać go jeszcze bardziej......
Jestem już spakowana i jedziemy w aucie. Siedzę z Ronem z tyłu i trzymaliśmy się za ręce. W końcu położyłam głowę na jego ramieniu wtedy puścił moją rękę i przytuliłam się do niego kładąc moje nogi na jego kolana. Było mi tak wygodnie że zasnęłam.
-hej królewno...czas wstawać....jesteśmy na miejscu-usłyszałam jego głos *-*.
-hmmm......???już ?
-no, chodź myszko-uśmiechnął się mój Roni ;").
-no już już-w tym momencie znowu bierze mnie na ręce a ja czuje się cudownie.
- Roni nie musisz jej nosić -powiedziała moja mama. Zabijałam ją wzrokiem bo bałam się że Roni zdecyduje mnie puścić.
-ależ dla mnie to żaden problem , a malutkiej Jess to bardzo odpowiada, prawda ?-jego uśmiech był taki zadziorny.
-ależ oczywiście.-byłam taka szczęśliwa że nie odczuwałam bólu.
Przyszliśmy do recepcji , mama poszła mnie zarejestrować a Roni siedział ze mną.
-jak się czujesz królewno?- widziałam w jego oczach troskę.
-w miarę i muszę ci przyznać że bardzo przyjemnie było jak mnie niosłeś - zaczeliśmy się śmiać .
-no to się bardzo cieszę, częściej będę cie nosił.-powiedział i był zapatrzony we mnie jak w obrazek.
-jeej.....-wydałam z siebie okrzyk radości, ale ucichłam bo poczułam mocny ból tej jebanej kostki. Czułam jak po policzku płyną mi łzy.
-czy ty do chuja oszalałeś?-usłyszałam wkurwionego Rona.
-a coś cię stało?-zapytał drwiąco blondynek. Nie mogę nic więcej powiedzieć bo obraz zaczął się zamazywać, chyba od łez.
-Luck do chuja! nie masz co robić ? kurwa nie dość że przez ciebie ma coś z kostką to jeszcze ją dobijasz ?-Roni był tak wkurwiony że normalnie koniec świata.
-ojojojo to znowu kocica?-w tym momencie pewnie się śmiał ale po chwili zaczął krzyczeć
- kurwa! Ron ona leży! nie rusza się !-był chyba bardzo przestraszony.
-o kurwa ! coś ty zrobił!- podszedł i wziął mnie na ręce mój rudowłosy tygrysek. Słyszałam jak wchodzimy gdzieś i kładą mnie na łóżku.
-musimy ją zbadać , proszę wyjść- słyszę głos lekarza.
-proszę pana nie zostawię jej!-i słychać też protesty Rona.
Potem nie ma już nic tylko cisza i spokój. Nagle pojawia się łąka pełna maków . Nie za bardzo wiedziałam co się dzieje . W pewnym momencie widzę jego rudą czuprynę. Podeszłam do niego i chciałam go przytulići wyszeptać do ucha jak mocno go kocham , podeszłam bliżej i powiedziałam
- kocham cię Ron.- powtarzałam to w kółko w pewnym momencie obraz maków zamazał się i otworzyłam oczy. Siedział przy mnie Ron. Patrzył na mnie jak na debila.
-Jess......czy ty wiesz co właśnie powiedziałaś?-widziałam iskierki radości w jego cudnych zielonych oczach. Stwierdziłam że to jest ten czas.
-Tak -powiedziałam pewnie.
-naprawdę?-widziałam te iskry w jego zieleni.
-tak koteczku-powiedziałam z uśmiechem.
-no bo wiesz........-o nie! tylko nie friendzone prosze....! pierdolony świecie , nie frendzone! czułam że do oczu napływają mi łzy.
-czemu ty chcesz płakać księżniczko?...
-boje się co chcesz powiedzieć.....-powiedziałam i czułam łzy na policzkach.
- Jess ! czemu ty płaczesz?-zaczęłam łkać jak dziecko. Ron wstał z krzesła położył się koło mnie, objął i przytulił.
-Też cię kocham księżniczko-wyszeptał i pocałował w czoło. Podniosłam wzrok na niego i on delikatnie musnął moje usta. Ale oboje chcieliśmy więcej. Popatrzyłam mu się w oczy i poczułam kolejną łze. Ron był bardzo zmieszany. A ja uśmiechnięta z całymi czerwonymi i spuchniętymi oczami patrzyłam się na niego.
-po co była ta łza?
- spokojnie Roni...to było ze szczęścia.Ron pov.
Boże ! Ale ja jestem szczęśliwy ! Kocham tak bardzo moją księżniczkę *-*
CZYTASZ
Zakochani
Fiksi RemajaJestem Jess mam przyjaciela Rona. Jest dość specyficzny. Nie wiem czy to przez to że jest energiczny czy przez to że jest rudy ;") Wszyscy się śmieją z jego koloru włosów, ale ja go bardzo lubie.