Weekend

38 4 2
                                    


-chodź idziemy zjeśc- powiedziałam do Rona.

-a co jemy?-czy ten idiota naprawdę nie poczuł woni cudownej zupy ?!

-dowiesz się jak zejdziemy.

Byliśmy już na dole i siedzieliśmy przy stole.

-czemu mnie to nie dziwi? Ron może z nami zamieszkasz?-powiedziała śmiejąc się.

-może jeszcze nie Viktorio?-zwrócił się do mojej mamy , tata.

-no w sumie to myślałem nad tym.....może od przyszłego tygodnia?-wszyscy zaczeliśmy się śmiać.

Byliśmy po obiedzie i poszliśmy do mojego pokoju. Położyliśmy się na łóżku.

-mogę? - zapytałam się przykładając rękę do jego torsu.

-ale głupie pytanie. Pewnie że możesz, jestem CAŁY twój-mówiąc to zaczęłam jeździć ręką po brzuchu Rona.Zauważyłam jego reakcje. Dostał gęsiej skórki.

-skarbie jeśli nie przestaniesz to będę musiał coś z tym zrobić- pokazał na swoje krocze. Przestałam i siadłam na nim okrakiem.

-Jess.....-wybuchłam śmiechem.

-sorry ale twoja mina-zrzucił mnie że teraz leżałam pod nim. Powoli nachylił się złączył nasze usta.

-ekheem- odsunęłam się jak poparzona. Zobaczyłam w drzwiach Ann Julie i Caluma.

-wiecie która jest godzina?!- wydarła się na nas Ann.

-no która?- zapytał Ron.

-16.40!

-gotowi jesteście gołąbeczki?-zapytała ze śmiechem Ann.

-pewnie! moja królewna zapakowała wszystko co by mi się spodobało.-dostał w łeb.

-a gumki wzieliście-zapytał Calum.

-pewnie stary! jak coś to ci pożyczę.-widziałam jak Julia obdarzyła Caluma pirunującym spojrzeniem.

-dobra jedziemy.-powiedziałam do wszystkich, wstając z łóżka.

Zeszliśmy po schodach. Ja szłam druga a przede mną Ron. Na schodach stały torby. Kiedy chciałam jeprzeskoczyć potknęłam się. Na szczęście Ron się odwrócił i mnie złapał.

-widzę że ktoś tu na mnie leci ?-zaśmiał się i mnie postawił.

Zapakowaliśmy torby do auta,i wtedy przyszedł mój tata.

-Ron podejdź do mnie proszę-zawołał go mój tata.

-już idę

Ron pov.

-słucham panie Johnson- podszedłem do niego i byłem lekko zestresowany. Lekko to chyba źle powiedziane.

-widzę że jesteś coraz bliżej z moją córką.

-ymm no tak -ręce pociły mi się okropnie.

-chciałbym ci tylko powiedzieć że nie chce kolejny raz patrzeć jak moja córeczka cierpi przez chłopaka- mówił to ze łzami w oczach......

-proszę pana......kocham Jess i nie pozwolę na to żeby cierpiała.-powiedziałem z lekkim uśmiechem.

-dobry z ciebie chłopak.

Po tej krótkiej rozmowie ruszyliśmy w kierunku auta. Kiedy byłem obok podszedłem do Jess i przytuliłem ją od tyłu, włożyłem w to tyle uczuć.Kiedy stoje przy niej czuje się wyjątkowy. Nie mogę czasem uwierzyć że ona jest moja.

Z rozmyślań obudził mnie jej cudowny głos. Ciekawe czy ona czuje przy mnie to samo?

-Ron...odklej się , czas jechać.-jej uśmiech jest taki szczery i szczerze ? zaraża nim..

-już wsiadam myszko- puśćiłem ją przodem,a sam wsiadłem i objąłem ją ramieniem.

Jest taka cieplutka.

ZakochaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz