Przybysze

159 10 3
                                    

Gorak wyjrzał przez okno w stronę lądowiska. Jakiś statek właśnie lądował. Białe światło było dobrze widoczne, w przeciwieństwie do samego statku, który niestety skrywał się we mgle, przez co Gorak nie był w stanie stwierdzić czy to już transport owoców huv czy to tylko statek pasażerski.

- Gorak! - usłyszał wołanie Xon'a Jonatty. - Biegnij do kantyny!

Chłopak odwrócił się i podniósł wzrok na ugmańczyka.

- Już późno... Chcę spać...
- Powiedziałem DO KARCZMY!
- Joha sobie nie poradzi? Przecież...
- NIE KAŻ MI - przerwał mu - UŻYĆ TEGO - uniósł niewielki przyrząd o czarnej rączce, zakończony tępą igłą. Nacisnął czerwony guzik, a po igle przebiegły błyskawice elektryczne.
- Nieee, proszę! - Zielone oczy czternastolatka zaświeciły ze strachu. - Pójdę tam!
- Doskonale.
Ugmańczyk odszedł pocierając nieregularne wypuklenia z tyłu czaszki, a Gorak założył bluzę w kolorze karmelu i również wyszedł, stawiając blond grzywkę.

Karczma znajdowała się na sąsiednim drzewie, na które dostał się po wiszącym moście. Podreptał platformą na zaplecze, otworzył drzwi i wszedł do środka. 

Jak zwykle uderzył go intensywny smród ugmańskiego jedzenia. Nie rozumiał jak to mogło komuś smakować. Jako człowiek zadowalał się tanimi owocami z sąsiedniego systemu. 

Przemknął szybko przez kuchnię, nikt go nawet nie zauważył. Zatrzymał się dopiero przy jego jedynym przyjacielu - barmanie, o imieniu Joha. Ugmańczyk uśmiechnął się na jego widok.

- No, jesteś! Przepraszam, że cię tu o tej porze wezwałem, ale jak widzisz mamy mnóstwo klientów.

W istocie, sala pękała w szwach. Każdy stolik zajmowali przedstawiciele wielu ras, jednak górowali wśród nich ugmańczycy. Część z nich wciąż czekało na kelnera.

- Tu masz numery zamówień i żarcie. Radzę zacząć od tych w rogu, już dość długo czekają, a wyglądają na takich co nie lubią czekać.
- Rozumiem. Dzięki.
- Luzik - siedemnastolatek mrugnął do niego.

Gdy podniósł talerz, ktoś otworzył drzwi do karczmy.

***

Saliko Ren wszedł do wypełnionej klientelą karczmy i rozejrzał się. W jednej chwili stał się obiektem zainteresowania tych, którzy jeszcze byli trzeźwi. Powoli gwar ucichał.

- Poszukuję kogoś kto bardzo dobrze zna te tereny - zagrzmiał.

Cisza.

- Jest mi potrzebny do odnalezienia drogocennych artefaktów, ukrytych na tej planecie.

Tym razem ktoś odważył się przemówić.

- Co ten ktoś będzie z tej pomocy miał?
- Na pewno nie pożałuje wsparcia Najwyższego Porządku.
- NAJWYŻSZEGO PORZĄDKU?!!? - wykrzyknął ktoś.
- Nie chcemy tu Najwyższego Porządku!
- Lepiej się stąd wynoś, bo aż mnie blaster kusi, żeby ci odstrzelić ten twój...

Ren uniósł dłoń, a ugmańczyk, który wymówił ostatnie słowa wzniósł się w powietrze.

- Co chciałeś zrobić? - spytał retorycznie.

Sala zamarła. Wszyscy obserwowali w skupieniu i ze strachem co się dzieje. 

Ugmańczyk sięgnął po blaster, wymierzył i nacisnął spust. Błysnęło na czerwono, jednak z lufy nie wyleciała wiązka laserowa. Przez kilka sekund wydobywało się z niej rażące czerwienią światło, aż w końcu zgasło. Przerażony klient naciskał spust ponownie, jednak nic się nie stało. Ren wyładował Mocą cały gaz tibana.

Ugmańczyk opadł na krzesło i zaczął ciężko dyszeć i obrzydliwie charczeć.

- Jeszcze raz. Poszukuję kogoś kto bardzo dobrze zna te tereny. Czy jest ktoś chętny?

***

Przez drzwi weszło jeszcze dwóch przybyszy w białych zbrojach. Tymczasem postać w szarym hełmie z czerwonymi liniami pod wizjerem dalej czekała na ochotnika. Gorak stał w bezruchu z szeroko otwartymi oczami, czując, że zaraz atmosfera zrobi się tak napięta, że dojdzie do rozlewu krwi. Widywał już wiele bójek w tym lokalu. Nieraz dochodziło do walki wręcz, jeszcze częściej wokoło latały wiązki laserowe... Gorakowi wykształcił się dzięki temu jakiś "szósty zmysł", alarmujący go, że za chwilę będzie gorąco.

Nieoczekiwanie ktoś wstał.

- Wyjdźmy - powiedział zielonołuski, wyglądający na dość starego Trandoshanin.

Star Wars: Kryształ Równowagi [Zawieszone :(]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz